28.12.2014 r.
Uwielbiam grudzień. Ledwo skończyły się święta a już są moje urodziny, co traktuje trochę jak kolejne święto. Żyć nie umierać.
Oczywiście jako pierwsza z życzeniami była moja chrzestna. Tylko mogła znaleźć sobie lepszą porę niż 8 rano, gdy ja jeszcze śpię. Chociaż ważne, że pamięta. Co było pewnym od razu, bo skończeniu rozmowy z nią poszłam dalej spać.
Około 11 zeszłam do salonu, gdzie czekali na mnie rodzice. Mówiłam im, żeby nie kupowali mu żadnego prezentu, a już z góry widziałam tatę z gitarą w rękach. Musieli postawić na swoim.... Z resztą nie gram od dwóch lat więc nie wiem co chcą wskórać.
Podziękowałam grzecznie za życzenia i przypomniałam, że jest ledwo po świętach i nie chciałam prezentu. Odpowiedź taty? " Nie przesadzaj ".
- Iga, masz jakieś plany na dziś wieczór? - spytała mama.
- Na razie nie.
- W takim razie już sobie go zarezerwuj. - uśmiechnęła się.
- Co kombinujecie?
- Zupełnie nic. - odpowiedziała - Ale do 19 jakoś się ogarnij i żebyś wyglądała ładnie.
Po tej rozmowie rodzice rozjechali się do pracy. Nie lubiłam, gdy obydwoje znikali. Oczywiście, zawsze starali się pracować w ten dzień krócej. Jednak przez ostatnie szczególnie dwa lata, swoje urodziny spędzałam z Tomkiem i wpadali inny chłopacy.
No więc właśnie... Z życzeniami zadzwonili już do mnie Dawid, Kamyk, Karol nawet Gostek. A od mojego chłopaka właściwie od przed wczoraj ani bee ani mee. Ba! Teo sobie nawet o mnie przypomniał.
- Iga, najlepsza ty moja najukochańsza koleżanko. Wszystkiego najlepszego, zdrówka, spełnienia wszystkich marzeń, dużo cierpliwości i żebyś wytrzymywała z tym jełopem moim przyjacielem.
- Oj Łukaszku nie wiem co ci dają na tej Ukrainie, ale dziękuję bardzo. - powiedziałam śmiejąc się.
- Tylko nie Łukaszku, bo czuje się jak małe dziecko.
- No nie wiem Łukaszku. - zaśmiałam się.
- Ej! Bo odwołam moje zaproszenie.- zagroził.
- No dobrze, dobrze. Tak właściwie to jeszcze nie miałam kiedy podziękować, więc dziękuję bardzo.
- Nie ma za co. Będziecie?
- No oczywiście, że tak. Ja na pewno.
- A powiesz mi o jakiej J jest mowa w zaproszeniu?
- Tajemnica, dowiesz się na miejscu.
I tak z Teo rozmawiałam ponad pół godziny. Nawet nie odłożyam telefonu po rozmowie z nim i zadzwoniła Julka. A późnym popołudniem nawet Paweł, ale on tylko złożył mi życzenia i stwierdził, że nie ma czasu rozmawiać.
Nadal brak jakiegokolwiek odzewu od Tomka.
Bardziej niż byłam zła zaczynałam się martwić. To jest na prawdę bardzo dziwne, że Tomek się nie odzywa. No nawet jeśli zapomniało mu się o moich urodzinach no to coś sie moze stało? Sama zaczynałam już próbować się do niego dodzwonić ale to na nic.
Jednak nie chciałam robić przykrości rodzicom i tak jak prosili przygotowałam się na wieczór.
- Iga jesteś gotowa? - usłyszałam wołanie taty.
- Już idę. - wzięłam torebkę i zeszłam do przedpokoju - Nie wyglądam źle prawda? - wykonałam obrót wokół własnej osi.
- Jak zwykle pięknie córeczko. Ale uśmiechnij się jeszcze dobrze? - powiedział - Stało się coś?
- Tomek się nie odzywa i martwię się trochę o niego.
- Będzie dobrze, nie przejmuj się. Jedziemy?
- Tak, a gdzie jest mama, nie jedzie z nami? - spytałam.
- Mama wraca już do domu i nie pojedzie z nami, bo się źle czuje. - zaczął coś kręcić.
- No niech będzie.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy... w sumie nie wiem gdzie.
- Tato, a gdzie my jedziemy?
- To ma być niespodzianka. I w sumie jakbym kazał ci zamknąć oczy to i tak byś podglądała prawda? Więc ustaliliśmy, że masz założyć to. - otworzył schowek, z którego wypadła opaska na oczy.
- Z kim ustaliliście i czy wam się nudzi? - spytałam.
- Oj Iga, mogłabyś przestać marudzić.
No więc spełniłam prośbę taty i założyłam tę przepaskę. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się gdzieś. Jeśli mogę polagać na swoim słuchu to tata na pewno nie wysiadł, ale drzi z mojej strony zostały otwarte i ktoś chwycił mnie za rękę.
- Pa córciu, miłego wieczoru. - powiedział tata.
- Ja nie wysiadam dopóki mi ktoś ne wyjaśni o co tutaj chodzi. - powiedziałam twardo i chciałam zdjąc opaskę.
Natychmiast poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce wyciągając z samochodu.
- Dobranoc panu i dziękuje za pomoc. - usłyszałam głos Tomka.
- Zabije cię! Uduszę normalnie! - powiedziałam.
- Tak myślałem, że się ucieszysz. - zaśmiał się.
- Jasne. Mogę już się tego pozbyć prawda? - jakoś udało mi się zdjąc materiał zakrywający moje oczy - Czy ta cała szopka była po to, żeby ściągnąć mnie do ciebie? - spytałam patrząc dokąd zmierzamy.
- Całkiem orginalnie nie?
- Mogę chociaż iść sama? Mam nogi jescze.
- Nie.
No więc jak Tomasz sobie postanowił tak zaniósł mnie do swojego mieszkania. Postawiona na nogi zostałam dopiero przed drzwiami z ktorych otworzeniem geniusz miał problem.
- Zapraszam. - przepuścił mnie przodem.
- Dziękuje bardzo. - zdobyłam się na uśmiech.
Udałam się prosto do salonu. Na środku stał pięknie nakryty stół. Czerwone dodatki w postaci świec, kwiatów, serwetek, pięknie komponowały się z klasycznym białym obrusem. Podczas gdy ja stałam jak zamurowana Tomek zapalił małe świeczki, które były porozkładane na stoliku.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - podszedł do mnie.
- Mój Boże, jak tu pięknie. Dziękuję. - przytuliłam się do niego.
- Ciesze się, że ci się podoba. Starałem się.
- Dziękuję. - pocałowałam go - Ja tu już myślałam, że coś się stało, bo się nie odzywasz, ani nie odbierasz telefonów a ty przygotowywałeś to?
- Tak. Chciałem się jakoś wykazać. - uśmiechnął się - Tylko z przygotowaniem jedzenia samemu nie do końca chciałem ryzykować więc miałem małą pomoc.
- Nic się nie stało.
- To co, może zjemy?
- Oczywiście.
Cały wieczór mijał we wspaniałej atmosferze. Na prawdę Tomek mnie zaskoczył.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie na kanapie w salonie i popijaliśmy moje ulubione wino.
- Kocham cię wiesz? - powiedziałam - Dzisiaj jak się nie odzywałeś od dwóch dni to na prawdę bałam się, że coś ci się stało.
- Ej, tylko się nie rozpłacz mała. - wziął nasze kieliszki i odłożył na bok - Nic mi nie jest, jestem cały i zdrowy. - odwrócił mnie przodem do siebie. - Ale to słodkie, że tak się martwisz. Z resztą ja chyba robił bym to samo, tak jak wtedy gdy wyjechałaś nagle do babci.
- Wtedy nie byliśmy jeszcze razem. - wtrąciłam.
- I co z tego. Byłaś dla mnie bardzo ważna i juz będziesz kochanie. - uśmiechnął się - Też cię kocham Iguś.
Zbliżyłam się do niego i pocałowałam. Z każdą chwilą pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne.
- Wiesz co... - przerwał Tomasz z chytrym uśmieszkiem - Chyba zmienimy lokalizację. - wziął mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę swojej sypialni.
________________________________________
Rozdział o urodzinach Igi dodaję... W moje 18 urodziny :P wstaje po imprezie i dodaje ;)
Nie do końca potrafię ocenić jak mi wyszedł więc pozostawiam go wam :D
Pozdrawiam <3
A i Szczęśliwego Nowego Roku :*
poniedziałek, 28 grudnia 2015
poniedziałek, 7 grudnia 2015
21.
23.12.2014 r.
Po wysłanie wiadomosći do Tomka zostawiłam telefon w swoim pokoju i wróciłam do pomocy mamie. Razem wyrobiłyśmy się całkiem szybko. Jutro wystarczy tylko podokańczać to co zaczęte tylko wstępnie żeby było w miarę "na świeżo".
Wcześniej już umówiłam się na rozmowę z Julką, która od jakiegoś czasu wydaje mi się być trochę tajemnicza. Odpaliłam laptopa. Czekając na połączenie od przyjaciółki wzięłam do ręki swój telefon.
2 wiadomości od Tomka.
"Jak ktoś jest słodki to musi się miło patrzeć. Kiedy i jak włożyłaś prezent do auta?" no tak. Iga mistrzyni w trakcie pracy nad choinką wykradła kluczyki do samochodu i wykręcając się pójściem do toalety zaniosła prezent.
"Dojechałem. Paulina dziękuję i również pozdrawia"
Szybko odpisałam.
"Ja już mam swoje sposoby :D Podziękuj ;)"
Zdziwiłam się spoglądając na ekran laptopa i widząc połączenie od Pawła a nie od Julki... Dlaczego dziwne? Bo zaczął się odcinać ode mnie i zmienił się.
Na ekranie jednak, może na szczęście, pojawili się we dwójkę.
- No ileż można czekać? - zaśmiałam się - Ale co wy tak razem?
- Po prostu nie chciała góra do Mahometa, musiał Mahomet do góry. - westchnęła Julka - Mowie ci dogadać się z tym człowiekiem to jest sztuka.
- Ej! Ja tu jestem. - odezwał się Paweł - I przyszedł bym w końcu.
- Tak, chyba po Nowym Roku.
- Dobra, nie kłócić się. - powiedziałam - Opowiadajcie co tam słychać.
I tak wieczór minął na rozmowie z "dzieciakami". Na prawdę co jakiś czas uspokajając ich czułam się jak matka. Najbardziej niepokoił mnie Paweł, chciałam się dowiedzieć czy coś się stało. Rozjaśniła mi sprawę trochę Julia. W pewnym momencie zadzwonił telefon chłopaka więc wyszedł gdzieś na chwilę.
- Co się z nim dzieje? - spytałam od razu.
- Daj spokój. - machnęła ręką - Ta jego panna go tak zmienia.
- Panna? - zdziwiłam się.
- Myślałam, że wiesz. - była równie zdziwiona - Od ponad miesiąca spotyka się z... jak jej tam było... Kingą! Laska z pod ciemniej gwiazdy ale on chyba oślepł. Jest na każde jej zawołanie, A ja co nieco o niej wiem. Problemy z policją od paru lat, ucieczki z domu, narkotyki, alkohol, próba samobójcza.. i takie tam różne. Paweł też już przez nią na komisariacie tydzień temu wylądował.... - przerwała, bo wrócił chłopak.
- O czym plotkowałyście? -spytał.
- Babskie sprawy. - uśmiechnęłam się delikatnie - To kiedy mamy okazję się spotkać? Co myślicie o Sylwestrze razem? - zaproponowałam.
- Też miałam taki plan, ale niestety coś mi wypadło.
- Co takiego?
- Yyy... Nie ważne, chyba jednak zostanę z rodziną, bo mama coś wspominała. - plątała się.
- A ja już mam plany przepraszam. - odezwał się Paweł.
- No okej, ale nie myście, ze wam odpuszczę.
24.12.2014 r.
No i mamy święta czyli to co chyba każdy lubi najbardziej. Od rana wielki ruch w domu żeby wszystko wyszło idealnie. Ale przecież i tak będzie wspaniale, jak zawsze z rodziną.
Trochę mnie to zdziwiło ale goście zaczęli zjawiac się w naszym domu już po 12. A moja mama bardzo tego nie lubi, bo wszyscy patrzą na ręce i więcej przeszkadzają niż pomagają.
Ale jakiś we Wigilię takiś cały rok więc wszyscy starali zachowywać się grzecznie.
Wreszcie nadszedł czas kolacji wigilijnej. Wiadomo , opłatek, dwanaście potraw i takie tam. Składanie życzeń tylu osobom, a w tym roku była nas pietnastka trochę trwa. No ciekawe jak ich przenocujemy, ciekawe.
Najbardziej spodobały mi się życzenia od babci. Babcie chyba mają w sobie coś takiego, że nawet jak nie mamy z nimi wspaniałego kontaktu potrafią i rozbawić i wzruszyć.
Prezenty to chyba coś na co szczególnie czekają najmłodsi. Cudownie patrzyło się na radość małego Krzysia, gdy otwierał swoje paczki.
Ja też nie mogłam się doczekać, aż otworzę jedno pudełko.
- Myślę, że już możesz je otworzyć. - szepnęła mama wskazując na prezent od Tomka.
Wzięłam do ręki pakunek. Powoli otworzyłam pudełko. W środku znajdowała się koperta i kolejne, mniejsze pudełko. Najpierw zabrałam się właśnie za nie. W środku znajdował się naszyjnik z zawieszką w kształcie litery T. Cudo, bardzo mi się spodobał, od razu poprosiłam mamę aby pomogła mi go założyć i zrobiła zdjęcie, które wysłałam z podziękowaniami Tomaszowi. Przyszedł też czas na otwarcie koperty...
O nie. Zwariowali. W kopercie znajdował się bilet do Kijowa zarezerwowany na 31 grudnia i karteczka z pozdrowieniami i zaproszeniem od Teo i J...
____________________________________
No cześć ;)
Powiem Wam jedno. Nienawidzę pisać rozdziałów na telefonie, wiec za błędy Przepraszam :(
Nie nudzi was jeszcze to opowiadanie?
P.S. Dla zainteresowanych zapraszam do zakładki "Ja" gdzie m.in. Kontakt do mnie jak i mój instagram oraz Snap :)
Po wysłanie wiadomosći do Tomka zostawiłam telefon w swoim pokoju i wróciłam do pomocy mamie. Razem wyrobiłyśmy się całkiem szybko. Jutro wystarczy tylko podokańczać to co zaczęte tylko wstępnie żeby było w miarę "na świeżo".
Wcześniej już umówiłam się na rozmowę z Julką, która od jakiegoś czasu wydaje mi się być trochę tajemnicza. Odpaliłam laptopa. Czekając na połączenie od przyjaciółki wzięłam do ręki swój telefon.
2 wiadomości od Tomka.
"Jak ktoś jest słodki to musi się miło patrzeć. Kiedy i jak włożyłaś prezent do auta?" no tak. Iga mistrzyni w trakcie pracy nad choinką wykradła kluczyki do samochodu i wykręcając się pójściem do toalety zaniosła prezent.
"Dojechałem. Paulina dziękuję i również pozdrawia"
Szybko odpisałam.
"Ja już mam swoje sposoby :D Podziękuj ;)"
Zdziwiłam się spoglądając na ekran laptopa i widząc połączenie od Pawła a nie od Julki... Dlaczego dziwne? Bo zaczął się odcinać ode mnie i zmienił się.
Na ekranie jednak, może na szczęście, pojawili się we dwójkę.
- No ileż można czekać? - zaśmiałam się - Ale co wy tak razem?
- Po prostu nie chciała góra do Mahometa, musiał Mahomet do góry. - westchnęła Julka - Mowie ci dogadać się z tym człowiekiem to jest sztuka.
- Ej! Ja tu jestem. - odezwał się Paweł - I przyszedł bym w końcu.
- Tak, chyba po Nowym Roku.
- Dobra, nie kłócić się. - powiedziałam - Opowiadajcie co tam słychać.
I tak wieczór minął na rozmowie z "dzieciakami". Na prawdę co jakiś czas uspokajając ich czułam się jak matka. Najbardziej niepokoił mnie Paweł, chciałam się dowiedzieć czy coś się stało. Rozjaśniła mi sprawę trochę Julia. W pewnym momencie zadzwonił telefon chłopaka więc wyszedł gdzieś na chwilę.
- Co się z nim dzieje? - spytałam od razu.
- Daj spokój. - machnęła ręką - Ta jego panna go tak zmienia.
- Panna? - zdziwiłam się.
- Myślałam, że wiesz. - była równie zdziwiona - Od ponad miesiąca spotyka się z... jak jej tam było... Kingą! Laska z pod ciemniej gwiazdy ale on chyba oślepł. Jest na każde jej zawołanie, A ja co nieco o niej wiem. Problemy z policją od paru lat, ucieczki z domu, narkotyki, alkohol, próba samobójcza.. i takie tam różne. Paweł też już przez nią na komisariacie tydzień temu wylądował.... - przerwała, bo wrócił chłopak.
- O czym plotkowałyście? -spytał.
- Babskie sprawy. - uśmiechnęłam się delikatnie - To kiedy mamy okazję się spotkać? Co myślicie o Sylwestrze razem? - zaproponowałam.
- Też miałam taki plan, ale niestety coś mi wypadło.
- Co takiego?
- Yyy... Nie ważne, chyba jednak zostanę z rodziną, bo mama coś wspominała. - plątała się.
- A ja już mam plany przepraszam. - odezwał się Paweł.
- No okej, ale nie myście, ze wam odpuszczę.
24.12.2014 r.
No i mamy święta czyli to co chyba każdy lubi najbardziej. Od rana wielki ruch w domu żeby wszystko wyszło idealnie. Ale przecież i tak będzie wspaniale, jak zawsze z rodziną.
Trochę mnie to zdziwiło ale goście zaczęli zjawiac się w naszym domu już po 12. A moja mama bardzo tego nie lubi, bo wszyscy patrzą na ręce i więcej przeszkadzają niż pomagają.
Ale jakiś we Wigilię takiś cały rok więc wszyscy starali zachowywać się grzecznie.
Wreszcie nadszedł czas kolacji wigilijnej. Wiadomo , opłatek, dwanaście potraw i takie tam. Składanie życzeń tylu osobom, a w tym roku była nas pietnastka trochę trwa. No ciekawe jak ich przenocujemy, ciekawe.
Najbardziej spodobały mi się życzenia od babci. Babcie chyba mają w sobie coś takiego, że nawet jak nie mamy z nimi wspaniałego kontaktu potrafią i rozbawić i wzruszyć.
Prezenty to chyba coś na co szczególnie czekają najmłodsi. Cudownie patrzyło się na radość małego Krzysia, gdy otwierał swoje paczki.
Ja też nie mogłam się doczekać, aż otworzę jedno pudełko.
- Myślę, że już możesz je otworzyć. - szepnęła mama wskazując na prezent od Tomka.
Wzięłam do ręki pakunek. Powoli otworzyłam pudełko. W środku znajdowała się koperta i kolejne, mniejsze pudełko. Najpierw zabrałam się właśnie za nie. W środku znajdował się naszyjnik z zawieszką w kształcie litery T. Cudo, bardzo mi się spodobał, od razu poprosiłam mamę aby pomogła mi go założyć i zrobiła zdjęcie, które wysłałam z podziękowaniami Tomaszowi. Przyszedł też czas na otwarcie koperty...
O nie. Zwariowali. W kopercie znajdował się bilet do Kijowa zarezerwowany na 31 grudnia i karteczka z pozdrowieniami i zaproszeniem od Teo i J...
____________________________________
No cześć ;)
Powiem Wam jedno. Nienawidzę pisać rozdziałów na telefonie, wiec za błędy Przepraszam :(
Nie nudzi was jeszcze to opowiadanie?
P.S. Dla zainteresowanych zapraszam do zakładki "Ja" gdzie m.in. Kontakt do mnie jak i mój instagram oraz Snap :)
piątek, 20 listopada 2015
20.
23.12.2014 r.
Jak tu się nie nudzić dzień przed Wigilią? Nie da się.
Już prawie koniec roku, a tutaj tyle się wydarzyło. Na początku, ba nawet w połowie, nie powiedziałabym, że ja i Tomek będziemy szczęśliwą parą. Potem ta zdrada Marty, moje głupie zachowania. A przecież wydarzyło się jeszcze więcej. Odnowiłam kontakty z przyjaciółką, zyskałam dobrego kumpla. Żyć nie umierać?
Dobra Iga, kończ z pierdołami i bierz się za robotę. Trzeba pomóc mamie w kuchni, przynieść i ubrać choinkę. Tym bardziej, że w tym roku cała rodzina przyjeżdża do nas na święta.
- Mamo, mogę a chwilę cię zostawić z tym wszystkim? - spytałam od razu po odczytaniu sms'a od Tomka.
-Oczywiście, ale niech Tomek wejdzie do środka, a nie będziecie marznąć na zewnątrz.
- Skąd wiedziałaś?
- Jestem twoją matką. - zaśmiała się - To wystarczy.
Otworzyłam drzwi wejściowe. Tomasz czekał na schodach.
- No już myślałem, że nie wyjdziesz. - powiedział.
- Też się cieszę, że cię widzę. - uśmiechnęłam się.
- No tak, cześć kochanie. - pocałował mnie.
- Od razu lepiej. Chodź do środka na chwilę chociaż. - chwyciłam go za rękę i weszliśmy do domu.
- Dzień dobry!- krzyknął Kędziora wchodząc do środka.
- Cześć! - usłyszeliśmy odpowiedź mojej mamy.
- Macie już choinkę? - spytał - Bo w sumie to przyjechałem, żeby zostawić prezent.
- Nie, jeszcze nie.
- No i gdzie ja mam teraz to zostawić? - spytał pokazując średniej wielkości pudełeczko.
- Możesz mi dać. - wyszczerzyłam się.
- O nie, jutro jest Wigilia i masz do rączki dostać to dopiero jutro. Podam twojej mamie, niech gdzieś schowa. - wpadł na genialny pomysł.
- Dzieci, a może ubierzecie choinkę? - zaproponowała mama - Ja sobie tutaj dam radę,a Iga przynajmniej się do czegoś przysłuży.
- Ej! Przecież pomagam ci cały czas!
- Oczywiście córciu. - powiedziała, a Tomek zaczął się śmiać.
- Tylko, że ja powinienem być już w drodze. - stwierdził.
- Oj zdążysz jeszcze dojechać z trzy razy dzisiaj.
Jak powiedziała mama tak zrobiliśmy. Razem z Tomaszem udałam się do "rupieciarni" po choinkę i wszystkie ozdoby. Po wyznaczeniu odpowiedniego miejsca zaczęliśmy przystrajać drzewko.
- Muszą wisieć wszystkie bombki? - spytał Kędziora przeglądając pudełka.
- Powieś to, co ci się podoba. - uśmiechnęłam się.
- Jestem z nas dumny. - stwierdził Tomek po zakończeniu "pracy".
- Ja też. Chociaż mogłabym mieś trochę mniej tych anielskich włosów... wszędzie.
- Eeee tam. Całkiem do twarzy ci. - zaśmiał się - Chyba trzeba uwiecznić to dzieło. - wyciągnął telefon i zrobił zdjęcie - Będę miał dowód do wymówki, żeby w domu nie ubierać choinki.
- Tam ci się nie chce a ze mną się męczyłeś?
- Z tobą to ja mogę robić wszystko. - przytulił mnie i ucałował w czoło.
- Zapamiętam to. - uśmiechęłam się - Musisz już jechać?
- Musze.
- Kiedy wrócisz?
- Na twoje urodziny powiniem być.
- To dobrze.
- Puścisz mnie juz? - spytał uśmiechając się cały czas.
- Jeszcze chwile. - stałam cały czas przytulając go.
- Przecież wyjeżdżam tylko na te święta. Co zrobisz jak pojadę na zgrupowanie?
- Pojadę do babci, tam się mną zajmą.
- Hmm... Niech będzie. - powiedział chyba średnio zadowolony - Już?
- No dobra. - odsunęłam się od niego -Zadzwoń jak dojedziesz i pozdrów Pauline. - odprowadziłam Tomka do drzwi.
- Oczywiście. Do zobaczenia. - pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł.
Powoli wróciłam do kuchni z zamiarem pomocy mamie.
- Jacy wy jesteście słodcy. - zaczęła od razu - Aż miło na was patrzeć.
- pokazała mi zdjęcie mnie i Tomasza przytulających się, a w tle stała ubrana przez nas choinka - Oj córciu mam nadzieje, że zostanie już tak jesteście dla siebie idealni.
Uśmiechnęłam się tylko. Wzięłam telefon mamy i przestałam sobie fotografię. Chwilę później napisałam wiadomość do Kędziory do której załączyłam zdjęcie.
"Podobno miło się na nas patrzy ;) Milej podróży :D "
_________________________________
Tak trochę straciłam pomysły, stąd ten dość duży przeskok w czasie. Mam nadzieje, że Wam to nie przeszkadza :)
Dziękuję za wszystkie komentarze <3 i przepraszam za wszystkie błędy ale nie mam już siły dzisiaj tego sprawdzać xd
Jak tu się nie nudzić dzień przed Wigilią? Nie da się.
Już prawie koniec roku, a tutaj tyle się wydarzyło. Na początku, ba nawet w połowie, nie powiedziałabym, że ja i Tomek będziemy szczęśliwą parą. Potem ta zdrada Marty, moje głupie zachowania. A przecież wydarzyło się jeszcze więcej. Odnowiłam kontakty z przyjaciółką, zyskałam dobrego kumpla. Żyć nie umierać?
Dobra Iga, kończ z pierdołami i bierz się za robotę. Trzeba pomóc mamie w kuchni, przynieść i ubrać choinkę. Tym bardziej, że w tym roku cała rodzina przyjeżdża do nas na święta.
- Mamo, mogę a chwilę cię zostawić z tym wszystkim? - spytałam od razu po odczytaniu sms'a od Tomka.
-Oczywiście, ale niech Tomek wejdzie do środka, a nie będziecie marznąć na zewnątrz.
- Skąd wiedziałaś?
- Jestem twoją matką. - zaśmiała się - To wystarczy.
Otworzyłam drzwi wejściowe. Tomasz czekał na schodach.
- No już myślałem, że nie wyjdziesz. - powiedział.
- Też się cieszę, że cię widzę. - uśmiechnęłam się.
- No tak, cześć kochanie. - pocałował mnie.
- Od razu lepiej. Chodź do środka na chwilę chociaż. - chwyciłam go za rękę i weszliśmy do domu.
- Dzień dobry!- krzyknął Kędziora wchodząc do środka.
- Cześć! - usłyszeliśmy odpowiedź mojej mamy.
- Macie już choinkę? - spytał - Bo w sumie to przyjechałem, żeby zostawić prezent.
- Nie, jeszcze nie.
- No i gdzie ja mam teraz to zostawić? - spytał pokazując średniej wielkości pudełeczko.
- Możesz mi dać. - wyszczerzyłam się.
- O nie, jutro jest Wigilia i masz do rączki dostać to dopiero jutro. Podam twojej mamie, niech gdzieś schowa. - wpadł na genialny pomysł.
- Dzieci, a może ubierzecie choinkę? - zaproponowała mama - Ja sobie tutaj dam radę,a Iga przynajmniej się do czegoś przysłuży.
- Ej! Przecież pomagam ci cały czas!
- Oczywiście córciu. - powiedziała, a Tomek zaczął się śmiać.
- Tylko, że ja powinienem być już w drodze. - stwierdził.
- Oj zdążysz jeszcze dojechać z trzy razy dzisiaj.
Jak powiedziała mama tak zrobiliśmy. Razem z Tomaszem udałam się do "rupieciarni" po choinkę i wszystkie ozdoby. Po wyznaczeniu odpowiedniego miejsca zaczęliśmy przystrajać drzewko.
- Muszą wisieć wszystkie bombki? - spytał Kędziora przeglądając pudełka.
- Powieś to, co ci się podoba. - uśmiechnęłam się.
- Jestem z nas dumny. - stwierdził Tomek po zakończeniu "pracy".
- Ja też. Chociaż mogłabym mieś trochę mniej tych anielskich włosów... wszędzie.
- Eeee tam. Całkiem do twarzy ci. - zaśmiał się - Chyba trzeba uwiecznić to dzieło. - wyciągnął telefon i zrobił zdjęcie - Będę miał dowód do wymówki, żeby w domu nie ubierać choinki.
- Tam ci się nie chce a ze mną się męczyłeś?
- Z tobą to ja mogę robić wszystko. - przytulił mnie i ucałował w czoło.
- Zapamiętam to. - uśmiechęłam się - Musisz już jechać?
- Musze.
- Kiedy wrócisz?
- Na twoje urodziny powiniem być.
- To dobrze.
- Puścisz mnie juz? - spytał uśmiechając się cały czas.
- Jeszcze chwile. - stałam cały czas przytulając go.
- Przecież wyjeżdżam tylko na te święta. Co zrobisz jak pojadę na zgrupowanie?
- Pojadę do babci, tam się mną zajmą.
- Hmm... Niech będzie. - powiedział chyba średnio zadowolony - Już?
- No dobra. - odsunęłam się od niego -Zadzwoń jak dojedziesz i pozdrów Pauline. - odprowadziłam Tomka do drzwi.
- Oczywiście. Do zobaczenia. - pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł.
Powoli wróciłam do kuchni z zamiarem pomocy mamie.
- Jacy wy jesteście słodcy. - zaczęła od razu - Aż miło na was patrzeć.
- pokazała mi zdjęcie mnie i Tomasza przytulających się, a w tle stała ubrana przez nas choinka - Oj córciu mam nadzieje, że zostanie już tak jesteście dla siebie idealni.
Uśmiechnęłam się tylko. Wzięłam telefon mamy i przestałam sobie fotografię. Chwilę później napisałam wiadomość do Kędziory do której załączyłam zdjęcie.
"Podobno miło się na nas patrzy ;) Milej podróży :D "
_________________________________
Tak trochę straciłam pomysły, stąd ten dość duży przeskok w czasie. Mam nadzieje, że Wam to nie przeszkadza :)
Dziękuję za wszystkie komentarze <3 i przepraszam za wszystkie błędy ale nie mam już siły dzisiaj tego sprawdzać xd
sobota, 7 listopada 2015
19.
28.08.2014 r.
Wreszcie cały dzień, który możemy z Tomkiem sami. Czasem się zdarza...
Z samego rana Kędziora podjechał pod mój dom. Porozmawiał chwilę z moją mamą czekając aż się wyrobię i od razu mnie porwał. Wyłączyliśmy telefony i ruszyliśmy przed siebie.
Po ponad pół godzinie jazdy samochodem dotarliśmy nad jezioro. Mi osobiście bardzo dobrze znane, bo z rodziną przyjeżdżałam kiedyś tutaj bardzo często.
- Rozkładamy się na plaży, trawie, czy gdzieś bliżej lasku? - spytałam wychodząc z samochodu.
- Skąd takie dobre rozpoznanie terenu?
- Spędziłam tu trochę czasu to wiem. - uśmiechnęłam się.
- Kurdę, a ja myślałem, że znalazłem jakieś ciekawe nowe miejsce. - westchnął.
- Oj tam, ważne, że się starałeś. - ucałowałam go w polik.
I w końcu to ja wybrałam miejsce, gdzie rozłożyliśmy swoje rzeczy. Na trawie, ale tuż przy "spadku" na piasek.... w sumie tam, gdzie zawsze z rodzicami.
- Idziesz do wody? Póki jest mało ludzi. - zaproponował Tomasz.
- Nie idę, nie lubię.. Mogę się przejść po pomoście co najwyżej.
- To chodźmy. - wyciągnął dłoń w moim kierunku, którą od razu pochwyciłam.
Pomógł mi wstać i skierowaliśmy się na pomost. Raczej nie miałam obaw przed zostawieniem wszystkich rzeczy, bo jeszcze nikt mi tutaj niczego nie ukradł.
- Może nie jest tu wyjątkowo ładnie, ale cieszę się, że tu przyjechaliśmy. - powiedziałam.
- Ja też i mam nadzieję, ze będziemy tutaj mieć trochę spokoju.
- Raczej tak... Chyba, że moja ciotka z wnuczkami postanowi przyjść. - zaśmiałam się - W sumie to mam pewien pomysł, ale jeszcze tutaj trochę zostaniemy dobrze?
- Jak chcesz. - uśmiechnął się.
- Tomek... - szturchnęłam chłopaka leżącego na kocu obok mnie.
- Słucham cię Iguś.
- Idziemy na rowerek wodny? - spytałam - Prooooszę... - uśmiechnęłam się słodko.
- Chce ci się?
- Tak... Nudzi mnie leżenie już. Popływamy godzinkę na rowerkach i pojedziemy gdzieś dobrze? - właśnie ułożyłam sobie w głowie plan.
- Jak małe dziecko. Dlaczego ja się godzę? - spytał podnosząc się.
- Bo mnie baaardzo kochasz... tato. - dodałam ostanie słowo w odpowiedzi na nazwanie mnie dzieckiem.
Podeszliśmy do dziewczyny, która zajmowała się wszystkimi "łudkami". Wsiedliśmy do jednego z rowerków wodnych i odpłynęliśmy od pomostu.
- I tak będziemy przez godzinę pływać w kółko? - spytał.
- Jak ci się już sportowcu odechciało deptać to stoimy. - uśmiechnęłam się - Nad czym się tak zastanawiasz?
- Czy jak przesunę się trochę bardziej w twoją stronę to mocno się przechyli to cacko...
- Nawet nie próbuj... - powiedziałam - Wiesz, że nie umiem pływać i boję się wody.
- No tylko spróbuję. - zaczął powoli przesuwać się na drugą połowę rowerka, który zaczął się przechylać.
- Tomek nie! - krzyknęłam.
W tym samym momencie zabrzmiał gwizdek ratownika siedzącego na pomoście... Spojrzałam w tamtym kierunku. Tak, bez wątpienia patrzył na nas.
- Chyba mu podziękuję za uratowanie życia. - westchnęłam.
- Nic by się przecież nie stało. A może ja chciałem tylko cię przytulić?
- No już dobrze.
Nad jeziorem posiedzieliśmy do godziny 16. W między czasie udało mi się zadzwonić do mojej ciotki z małym pytaniem.
- Teraz będę pokazywać ci gdzie jedziemy. - powiedziałam, gdy wyjeżdżaliśmy z parkingu.
W sumie nie było to daleko. Na szczęście wuja był dzisiaj na działce i zostawił mi klucz.... w naszej skrytce.. ćśśś...
- Co ty na małego grilla? - spytałam idąc w stronę działki.
- Jeśli masz tutaj wszystko czego potrzeba.
- Nie wątp we mnie. - uśmiechnęłam się - Poczekaj chwilę. - powiedziałam i sama przeskoczyłam przez niewielki płocik. Podbiegłam do szklarni i szybko znalazłam kluczyk - Zapraszam. - otworzyłam uliczkę.
Podchodząc do domku Tomek zaczął się śmiać.
- O co ci chodzi?
- O to. - pokazał na ścianę domku.
No tak... Smerfy. Wuja, gdy tylko jego wnuczki zaczęły tutaj przyjeżdżać namalował na ścianie dla nich Papę Smerfa, Smerfetkę i Lalusia.
- Oj tam. To jest słodkie.
- No dobra. Muszę ci zrobić z nimi zdjęcie.
- Pod jednym warunkiem. Ja zrobię też tobie. - uśmiechnęłam się.
- Dobra... ale nikomu tego nie pokażemy. - stwierdził.
- Się zdziwisz jak pół drużyny to zobaczy.
- Mówiłaś coś?
- Nie. Wydawało ci się. - zaczęłam się oddalać od zbliżającego się powoli w moim kierunku Tomasza.
- No nie był bym tego taki pewien. - powiedział i zaczął mnie gonić po całej działce.
No jak dzieci. W pewnym momencie próbowałam wejść na jabłonkę, ale zanim w ogóle zaczęłam się wdrapywać Tomek mnie złapał.
- I co teraz zrobisz? - spytał.
- Teraz mam problem?
- No taki mały. Domagam się przeprosin. - powiedział niosąc mnie w kierunku stolika i krzesełek, które już zdążyliśmy rozłożyć przed domkiem.
- Przepraszam. - uśmiechnęłam się.
- Mało.
- Oj, no dobra. - cmoknęłam go w policzek.
- Jeszcze mało. - śmiał się.
- Uparty jesteś wiesz? - powiedziałam i pocałowałam go.
_________________________________________________________________
Nie wiem czy pisanie rozdziału rano to taki dobry pomysł. Ale to wy ocenicie :D
P.S. Od ostatniego rozdziału zaczęłam odpowiadać na komentarze... Żeby się bardziej zintegrować czy coś takiego xd
Wreszcie cały dzień, który możemy z Tomkiem sami. Czasem się zdarza...
Z samego rana Kędziora podjechał pod mój dom. Porozmawiał chwilę z moją mamą czekając aż się wyrobię i od razu mnie porwał. Wyłączyliśmy telefony i ruszyliśmy przed siebie.
Po ponad pół godzinie jazdy samochodem dotarliśmy nad jezioro. Mi osobiście bardzo dobrze znane, bo z rodziną przyjeżdżałam kiedyś tutaj bardzo często.
- Rozkładamy się na plaży, trawie, czy gdzieś bliżej lasku? - spytałam wychodząc z samochodu.
- Skąd takie dobre rozpoznanie terenu?
- Spędziłam tu trochę czasu to wiem. - uśmiechnęłam się.
- Kurdę, a ja myślałem, że znalazłem jakieś ciekawe nowe miejsce. - westchnął.
- Oj tam, ważne, że się starałeś. - ucałowałam go w polik.
I w końcu to ja wybrałam miejsce, gdzie rozłożyliśmy swoje rzeczy. Na trawie, ale tuż przy "spadku" na piasek.... w sumie tam, gdzie zawsze z rodzicami.
- Idziesz do wody? Póki jest mało ludzi. - zaproponował Tomasz.
- Nie idę, nie lubię.. Mogę się przejść po pomoście co najwyżej.
- To chodźmy. - wyciągnął dłoń w moim kierunku, którą od razu pochwyciłam.
Pomógł mi wstać i skierowaliśmy się na pomost. Raczej nie miałam obaw przed zostawieniem wszystkich rzeczy, bo jeszcze nikt mi tutaj niczego nie ukradł.
- Może nie jest tu wyjątkowo ładnie, ale cieszę się, że tu przyjechaliśmy. - powiedziałam.
- Ja też i mam nadzieję, ze będziemy tutaj mieć trochę spokoju.
- Raczej tak... Chyba, że moja ciotka z wnuczkami postanowi przyjść. - zaśmiałam się - W sumie to mam pewien pomysł, ale jeszcze tutaj trochę zostaniemy dobrze?
- Jak chcesz. - uśmiechnął się.
- Tomek... - szturchnęłam chłopaka leżącego na kocu obok mnie.
- Słucham cię Iguś.
- Idziemy na rowerek wodny? - spytałam - Prooooszę... - uśmiechnęłam się słodko.
- Chce ci się?
- Tak... Nudzi mnie leżenie już. Popływamy godzinkę na rowerkach i pojedziemy gdzieś dobrze? - właśnie ułożyłam sobie w głowie plan.
- Jak małe dziecko. Dlaczego ja się godzę? - spytał podnosząc się.
- Bo mnie baaardzo kochasz... tato. - dodałam ostanie słowo w odpowiedzi na nazwanie mnie dzieckiem.
Podeszliśmy do dziewczyny, która zajmowała się wszystkimi "łudkami". Wsiedliśmy do jednego z rowerków wodnych i odpłynęliśmy od pomostu.
- I tak będziemy przez godzinę pływać w kółko? - spytał.
- Jak ci się już sportowcu odechciało deptać to stoimy. - uśmiechnęłam się - Nad czym się tak zastanawiasz?
- Czy jak przesunę się trochę bardziej w twoją stronę to mocno się przechyli to cacko...
- Nawet nie próbuj... - powiedziałam - Wiesz, że nie umiem pływać i boję się wody.
- No tylko spróbuję. - zaczął powoli przesuwać się na drugą połowę rowerka, który zaczął się przechylać.
- Tomek nie! - krzyknęłam.
W tym samym momencie zabrzmiał gwizdek ratownika siedzącego na pomoście... Spojrzałam w tamtym kierunku. Tak, bez wątpienia patrzył na nas.
- Chyba mu podziękuję za uratowanie życia. - westchnęłam.
- Nic by się przecież nie stało. A może ja chciałem tylko cię przytulić?
- No już dobrze.
Nad jeziorem posiedzieliśmy do godziny 16. W między czasie udało mi się zadzwonić do mojej ciotki z małym pytaniem.
- Teraz będę pokazywać ci gdzie jedziemy. - powiedziałam, gdy wyjeżdżaliśmy z parkingu.
W sumie nie było to daleko. Na szczęście wuja był dzisiaj na działce i zostawił mi klucz.... w naszej skrytce.. ćśśś...
- Co ty na małego grilla? - spytałam idąc w stronę działki.
- Jeśli masz tutaj wszystko czego potrzeba.
- Nie wątp we mnie. - uśmiechnęłam się - Poczekaj chwilę. - powiedziałam i sama przeskoczyłam przez niewielki płocik. Podbiegłam do szklarni i szybko znalazłam kluczyk - Zapraszam. - otworzyłam uliczkę.
Podchodząc do domku Tomek zaczął się śmiać.
- O co ci chodzi?
- O to. - pokazał na ścianę domku.
No tak... Smerfy. Wuja, gdy tylko jego wnuczki zaczęły tutaj przyjeżdżać namalował na ścianie dla nich Papę Smerfa, Smerfetkę i Lalusia.
- Oj tam. To jest słodkie.
- No dobra. Muszę ci zrobić z nimi zdjęcie.
- Pod jednym warunkiem. Ja zrobię też tobie. - uśmiechnęłam się.
- Dobra... ale nikomu tego nie pokażemy. - stwierdził.
- Się zdziwisz jak pół drużyny to zobaczy.
- Mówiłaś coś?
- Nie. Wydawało ci się. - zaczęłam się oddalać od zbliżającego się powoli w moim kierunku Tomasza.
- No nie był bym tego taki pewien. - powiedział i zaczął mnie gonić po całej działce.
No jak dzieci. W pewnym momencie próbowałam wejść na jabłonkę, ale zanim w ogóle zaczęłam się wdrapywać Tomek mnie złapał.
- I co teraz zrobisz? - spytał.
- Teraz mam problem?
- No taki mały. Domagam się przeprosin. - powiedział niosąc mnie w kierunku stolika i krzesełek, które już zdążyliśmy rozłożyć przed domkiem.
- Przepraszam. - uśmiechnęłam się.
- Mało.
- Oj, no dobra. - cmoknęłam go w policzek.
- Jeszcze mało. - śmiał się.
- Uparty jesteś wiesz? - powiedziałam i pocałowałam go.
_________________________________________________________________
Nie wiem czy pisanie rozdziału rano to taki dobry pomysł. Ale to wy ocenicie :D
P.S. Od ostatniego rozdziału zaczęłam odpowiadać na komentarze... Żeby się bardziej zintegrować czy coś takiego xd
piątek, 23 października 2015
18.
24.08.2014 r.
Cieszę się, ze odnowiłam kontakty z Julką. Wreszcie mam jakąś przyjaciółkę i będzie ktoś oprócz mamy z kim będę mogła porozmawiać ja na babskie tematy.
A czeka nas jeszcze pół dnia razem...
- To, o której będziemy musiały się zbierać na pociąg? - spytałam podczas śniadania.
- Nie będziemy musiały. Akurat wuja wybiera się w odwiedziny do nas to mnie stąd zabierze.
- A to nawet lepiej. - uśmiechnęłam się.
Po śniadaniu, posprzątaniu, stwierdziłam, że musimy przejść się do sklepu. Na szczęście to całkiem blisko i dużo czasu nie zajęło. Nie chciało nam się nic za bardzo już później robić, więc zajęłyśmy się wylegiwaniem na tarasie.
- Miło masz tutaj, mimo że miasto, ale całkiem miło. - zaśmiała się Julka.
- No ale czasem trochę nudno.
- Zawsze tak jest, że tam gdzie mieszkamy wydaje nam się nudno.
- No tak, wszędzie dobrze tam gdzie nas nie ma. - uśmiechnęłam się.
Słońce świeciło to leżało się idealnie. Chyba nie byłybyśmy sobą, gdyby nie znalazł się czas ba wygłupy... i bawet małą sesję.
Ale przyszedł w końcu czas, żeby szykować się do pożegnania z Julią.
- No to teraz ja przyjeżdżam na wieś? - zaśmiałam się.
- Na to wychodzi. Ja się ucieszę, twoja babcia się ucieszy, Paweł na pewno też. - powiedziała.
- Właśnie, co u Pawła?
- Chyba w porządku. Ostatnio się trochę tajemniczy zrobił, ale to może przez rozwód jego rodziców.
- Jego rodzice się rozwodzą?
- Ups, myślałam, że wiesz. Ale no jakoś sobie radzi. Niby jest dorosły, ale związany strasznie z rodziną. - chciałam jeszcze o coś spytać, ale usłyszałyśmy klakson samochodu - O to pewnie wujek. To do zobaczenia.
- Pa. - przytuliłam ją na pożegnanie, po czym opuściła dom.
Sama chciałam zacząć sprzątać kuchnię, ale za chwilę usłyszałam dzwonek do drzwi... Ani chwili spokoju?
- A pan co tutaj robi? Myślałam, że w Kijowie jesteś. - wpuściłam Łukasza do środka.
- Przyleciałem tylko dzisiaj o parę rzeczy no to pomyślałem, że wpadnę. - uśmiechnął się - Bo potem to już niewiadomo kiedy.
- Jak mnie kiedyś zaprosisz to wpadnę. - zaśmiałam się.
- Oczywiście, możecie wpadać z Tomkiem kiedy macie czas.
- Nie boisz się przenosin? - spytałam.
- Nie mam czego chyba, a to jest całkiem dobra szansa dla mnie. Wszystko będzie dobrze.
- Kurcze i kto mnie będzie teraz ciągle wkurzał?
- Czy właśnie stwierdziłaś, że jestem wkurzający?
- Nie?
- Tak?
- Wydawało ci się. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie ładnie wiesz? Wiesz, że ja wiem, gdzie masz łaskotki?
- Wiesz, że jak się zbliżysz to naskarżę Tomkowi?
- Wiesz, że nic mi nie zrobi?
- Wiesz, że jesteś głupi?
- Wiesz, że prowadzimy bardzo inteligentną rozmowę?
- Wiesz, że wiem? - zaśmialiśmy się - Kiedy lecisz?
- Dzisiaj wieczorem i już nie wiem jak szybko wrócę. - westchnął - I chyba muszę się już zbierać... To do kiedyś.
- Do kiedyś. - przytuliłam go.
Łukasz zaczął powoli się kierować do drzwi.
- A przypomniałem sobie. Co to była za dziewczyna, na którą wpadłem przed twoim domem? Wychodziła od ciebie.
- Julka, moja przyjaciółka, a co? - spytałam.
- A nic tak tylko pytam. Paa.- opuścił dom.
No tym razem mam nadzieję,że spokojnie posprzątam.
Posprzątałam kuchnię i... w sumie to nie robiłam nic. Tata przyjedzie i będzie się czepiał ale ćśśś... Do jedzenia wysmaczyłam sobie coś szybkiego i zalegałam przed telewizorem.
Jakiś czas przed meczem wysłałam tylko Tomkowi sms'a "Powodzenia".
Postanowiłam napisać też do Pawła. Nie dowiedziałam się w sumie nic ciekawego oprócz informacji, że mam się nie martwić i radzi sobie bardzo dobrze. Jak chce być tajemniczy to niech będzie.
Tata wrócił w końcu do domu, tylko zjadł coś i usiadł obok mnie w oczekiwaniu na mecz.
_________________________________________________________
Nudy co nie?
Przepraszam, ale teraz chciałam napisać po prostu cokolwiek... Sama nie jestem przekonana, ale przynajmniej jest.
Cieszę się, ze odnowiłam kontakty z Julką. Wreszcie mam jakąś przyjaciółkę i będzie ktoś oprócz mamy z kim będę mogła porozmawiać ja na babskie tematy.
A czeka nas jeszcze pół dnia razem...
- To, o której będziemy musiały się zbierać na pociąg? - spytałam podczas śniadania.
- Nie będziemy musiały. Akurat wuja wybiera się w odwiedziny do nas to mnie stąd zabierze.
- A to nawet lepiej. - uśmiechnęłam się.
Po śniadaniu, posprzątaniu, stwierdziłam, że musimy przejść się do sklepu. Na szczęście to całkiem blisko i dużo czasu nie zajęło. Nie chciało nam się nic za bardzo już później robić, więc zajęłyśmy się wylegiwaniem na tarasie.
- Miło masz tutaj, mimo że miasto, ale całkiem miło. - zaśmiała się Julka.
- No ale czasem trochę nudno.
- Zawsze tak jest, że tam gdzie mieszkamy wydaje nam się nudno.
- No tak, wszędzie dobrze tam gdzie nas nie ma. - uśmiechnęłam się.
Słońce świeciło to leżało się idealnie. Chyba nie byłybyśmy sobą, gdyby nie znalazł się czas ba wygłupy... i bawet małą sesję.
Ale przyszedł w końcu czas, żeby szykować się do pożegnania z Julią.
- No to teraz ja przyjeżdżam na wieś? - zaśmiałam się.
- Na to wychodzi. Ja się ucieszę, twoja babcia się ucieszy, Paweł na pewno też. - powiedziała.
- Właśnie, co u Pawła?
- Chyba w porządku. Ostatnio się trochę tajemniczy zrobił, ale to może przez rozwód jego rodziców.
- Jego rodzice się rozwodzą?
- Ups, myślałam, że wiesz. Ale no jakoś sobie radzi. Niby jest dorosły, ale związany strasznie z rodziną. - chciałam jeszcze o coś spytać, ale usłyszałyśmy klakson samochodu - O to pewnie wujek. To do zobaczenia.
- Pa. - przytuliłam ją na pożegnanie, po czym opuściła dom.
Sama chciałam zacząć sprzątać kuchnię, ale za chwilę usłyszałam dzwonek do drzwi... Ani chwili spokoju?
- A pan co tutaj robi? Myślałam, że w Kijowie jesteś. - wpuściłam Łukasza do środka.
- Przyleciałem tylko dzisiaj o parę rzeczy no to pomyślałem, że wpadnę. - uśmiechnął się - Bo potem to już niewiadomo kiedy.
- Jak mnie kiedyś zaprosisz to wpadnę. - zaśmiałam się.
- Oczywiście, możecie wpadać z Tomkiem kiedy macie czas.
- Nie boisz się przenosin? - spytałam.
- Nie mam czego chyba, a to jest całkiem dobra szansa dla mnie. Wszystko będzie dobrze.
- Kurcze i kto mnie będzie teraz ciągle wkurzał?
- Czy właśnie stwierdziłaś, że jestem wkurzający?
- Nie?
- Tak?
- Wydawało ci się. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie ładnie wiesz? Wiesz, że ja wiem, gdzie masz łaskotki?
- Wiesz, że jak się zbliżysz to naskarżę Tomkowi?
- Wiesz, że nic mi nie zrobi?
- Wiesz, że jesteś głupi?
- Wiesz, że prowadzimy bardzo inteligentną rozmowę?
- Wiesz, że wiem? - zaśmialiśmy się - Kiedy lecisz?
- Dzisiaj wieczorem i już nie wiem jak szybko wrócę. - westchnął - I chyba muszę się już zbierać... To do kiedyś.
- Do kiedyś. - przytuliłam go.
Łukasz zaczął powoli się kierować do drzwi.
- A przypomniałem sobie. Co to była za dziewczyna, na którą wpadłem przed twoim domem? Wychodziła od ciebie.
- Julka, moja przyjaciółka, a co? - spytałam.
- A nic tak tylko pytam. Paa.- opuścił dom.
No tym razem mam nadzieję,że spokojnie posprzątam.
Posprzątałam kuchnię i... w sumie to nie robiłam nic. Tata przyjedzie i będzie się czepiał ale ćśśś... Do jedzenia wysmaczyłam sobie coś szybkiego i zalegałam przed telewizorem.
Jakiś czas przed meczem wysłałam tylko Tomkowi sms'a "Powodzenia".
Postanowiłam napisać też do Pawła. Nie dowiedziałam się w sumie nic ciekawego oprócz informacji, że mam się nie martwić i radzi sobie bardzo dobrze. Jak chce być tajemniczy to niech będzie.
Tata wrócił w końcu do domu, tylko zjadł coś i usiadł obok mnie w oczekiwaniu na mecz.
_________________________________________________________
Nudy co nie?
Przepraszam, ale teraz chciałam napisać po prostu cokolwiek... Sama nie jestem przekonana, ale przynajmniej jest.
sobota, 10 października 2015
17.
22.08.2014 r.
Jedn herbatka, druga herbatka, trzecia.... Mówiłam coś, że kocham herbatę?
- Wiesz, chyba nie przywiozłem cię tutaj, żebyś pozbawiła mnie całego zapasu herbaty. - zaśmiał się Tomek widząc, że wracam z kolejnym kubkiem - I do tego lato jest.
- No i co z tego? Jak ci to nie pasuje to mogę już iść. Co ty na to?
- O nie ma mowy. - czym prędzej znalazł się przy mnie - Ja cię nie mam zamiaru wypuścić dzisiaj.
- Uważaj na herbatę. - powiedziałam zachowując powagę.
- Na prawdę przejmujesz się teraz herbatą? - spytał.
- No tak, bo jest gorąca a jak za chwilę przez przypadek wyleje, to któreś z nas się poparzy. - wyszczerzyłam się.
Tomek zaczął się śmiać.
- Kocham Cię, wiesz?
- Gdzieś już to słyszałam chyba. - odłożyłam kubek na znajdujący się nieopodal stolik - Też cię kocham. - oparłam ręce na jego ramionach i spojrzałam prosto w oczy.
- Cieszę się, że cie mam. - przyciągnął mnie bliżej siebie - Bardzo się cieszę.
- Bardzo?
- Bardzo. - pocałował mnie - Bardzo bardzo. - składał moich ustach kolejne pocałunki.
Przebudziłam się nagle po jakimś dziwnym śnie, którego i tak od razu zapomniałam. Zegar wskazywał godzinę 2:32. No to jest zdecydowanie za wcześnie, żeby się przebudzać.
Postanowiłam przejść się czegoś napić. Delikatnie wyswobodziłam się z objęć Tomka, aby go nie obudzić i podreptałam do kuchni. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym w coś po drodze nie uderzyła. Tak bardzo uwielbiam chodzić po ciemku...
Wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam sobie wody. Z na pół napełnioną szklanką wróciłam do pokoju. Oczywiście znowu nie zmieściłam się w drzwiach... Ałć?
Odstawiłam szklankę na komodę i położyłam się z powrotem do łóżka.
- Dlaczego nie śpisz? - usłyszałam szept Tomka.
- Chyba mi się coś złego musiało przyśnić.
- Nie pamiętasz?
- Może i na szczęście, że nie. - zaśmiałam się cicho.
- Może i tak. Ale już śpij dalej. - przysunął się do mnie bliżej i szczelnie objął.
23.08.2014 r.
Obudziłam się rano i od razu zorientowałam się, że Tomka nie ma obok mnie. Wstałam i pierwsze kroki skierowałam do salonu. Na stoliku stał talerzyk z kanapkami, a obok leżała mała karteczka.
"Dzisiaj było mnie stać tylko na kanapki. Jestem na treningu. Do zobaczenia później. Kocham Cię" odczytałam. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Powoli zjadłam kanapki i ogarnęłam pozostawiony w lekkim nieładzie salonik.
Postanowiłam wrócić do domu, tym bardziej, że zadzwoniła do mnie Julia przypominając, że dzisiaj przyjeżdża! Zupełnie zapomniałam.
Jak najszybciej znalazłam się w domu. Zamieniłam kilka zdań z tatą, ogarnęłam się przebrałam i pojechałam na dworzec. Julka czekała już przy wejściu.
- Przepraszam, że musiałaś czekać, ale chyba mam sklerozę. - powiedziałam witając się z nią.
- Przecież nic się nie stało. Każdemu się zdarza. - uśmiechnęła się - Ważne, że możemy się zobaczyć.
- Też prawda. W ogóle masz zostać do jutra a masz przy sobie tylko torebkę?
- Bo wszystko co potrzebuję tutaj zmieściłam. - zaśmiała się - Trzeba sobie jakoś dawać radę.
- Okej. To jedźmy najpierw do domu, zostawimy tam co niepotrzebne i potem wykombinujemy co dalej. - postanowiłam.
Kompletnie nie miałam pomysłów co możemy z Julią robić, więc skupiłyśmy się na spacerowaniu tam gdzie nas same nogi poniosą i gadaniu. Przeszłyśmy chyba pół miasta jak nie więcej. Wracając do domu musiałam odebrać telefon.
- Tak?
- No hej Iguś. Jest u ciebie ta Julia? - Tomek.
- No tak, właśnie wracamy ze spaceru.
- Kurde, bo myślałem, że się zobaczymy jeszcze przed wyjazdem do Chorzowa.
- Jak chcesz to przyjedź, poznasz Julkę. - zaproponowałam.
- Nie, nie będę wam przeszkadzał. Możesz pozdrowić koleżankę. Bawcie się dobrze. - zakończył połączenie.
Schowałam telefon z powrotem do torebki.
- Masz pozdrowienia od Tomka. - powiedziałam,
- Dziękuję, następnym razem możesz go pozdrowić ode mnie. - uśmiechnęła się - Jak ja ci zazdroszczę, że jesteś szczęśliwa.
- Ale przecież ty też jesteś z Adrianem. - co prawda nie poznałam go wtedy na ognisku u Julii bo był na wakacjach z rodziną ale wiedziałam, że są razem.
- No raczej byłam. Ale możemy o tym nie rozmawiać?
- Dobrze. Jak chcesz. Pamiętaj tylko, że jesteś wspaniała, a Adrian to idiota i jeszcze znajdziesz kogoś wartego siebie. - przytuliłam ją zanim się rozpłakała.
_____________________________________________________________
Tak bardzo spać, ale stwierdziłam, że muszę napisać ten rozdział.
Może wam się spodoba.
Julka zostanie w tym opowiadaniu chyba na dłużej... tak myślę :D
Pozdrawiam <3
Jedn herbatka, druga herbatka, trzecia.... Mówiłam coś, że kocham herbatę?
- Wiesz, chyba nie przywiozłem cię tutaj, żebyś pozbawiła mnie całego zapasu herbaty. - zaśmiał się Tomek widząc, że wracam z kolejnym kubkiem - I do tego lato jest.
- No i co z tego? Jak ci to nie pasuje to mogę już iść. Co ty na to?
- O nie ma mowy. - czym prędzej znalazł się przy mnie - Ja cię nie mam zamiaru wypuścić dzisiaj.
- Uważaj na herbatę. - powiedziałam zachowując powagę.
- Na prawdę przejmujesz się teraz herbatą? - spytał.
- No tak, bo jest gorąca a jak za chwilę przez przypadek wyleje, to któreś z nas się poparzy. - wyszczerzyłam się.
Tomek zaczął się śmiać.
- Kocham Cię, wiesz?
- Gdzieś już to słyszałam chyba. - odłożyłam kubek na znajdujący się nieopodal stolik - Też cię kocham. - oparłam ręce na jego ramionach i spojrzałam prosto w oczy.
- Cieszę się, że cie mam. - przyciągnął mnie bliżej siebie - Bardzo się cieszę.
- Bardzo?
- Bardzo. - pocałował mnie - Bardzo bardzo. - składał moich ustach kolejne pocałunki.
Przebudziłam się nagle po jakimś dziwnym śnie, którego i tak od razu zapomniałam. Zegar wskazywał godzinę 2:32. No to jest zdecydowanie za wcześnie, żeby się przebudzać.
Postanowiłam przejść się czegoś napić. Delikatnie wyswobodziłam się z objęć Tomka, aby go nie obudzić i podreptałam do kuchni. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym w coś po drodze nie uderzyła. Tak bardzo uwielbiam chodzić po ciemku...
Wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam sobie wody. Z na pół napełnioną szklanką wróciłam do pokoju. Oczywiście znowu nie zmieściłam się w drzwiach... Ałć?
Odstawiłam szklankę na komodę i położyłam się z powrotem do łóżka.
- Dlaczego nie śpisz? - usłyszałam szept Tomka.
- Chyba mi się coś złego musiało przyśnić.
- Nie pamiętasz?
- Może i na szczęście, że nie. - zaśmiałam się cicho.
- Może i tak. Ale już śpij dalej. - przysunął się do mnie bliżej i szczelnie objął.
23.08.2014 r.
Obudziłam się rano i od razu zorientowałam się, że Tomka nie ma obok mnie. Wstałam i pierwsze kroki skierowałam do salonu. Na stoliku stał talerzyk z kanapkami, a obok leżała mała karteczka.
"Dzisiaj było mnie stać tylko na kanapki. Jestem na treningu. Do zobaczenia później. Kocham Cię" odczytałam. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Powoli zjadłam kanapki i ogarnęłam pozostawiony w lekkim nieładzie salonik.
Postanowiłam wrócić do domu, tym bardziej, że zadzwoniła do mnie Julia przypominając, że dzisiaj przyjeżdża! Zupełnie zapomniałam.
Jak najszybciej znalazłam się w domu. Zamieniłam kilka zdań z tatą, ogarnęłam się przebrałam i pojechałam na dworzec. Julka czekała już przy wejściu.
- Przepraszam, że musiałaś czekać, ale chyba mam sklerozę. - powiedziałam witając się z nią.
- Przecież nic się nie stało. Każdemu się zdarza. - uśmiechnęła się - Ważne, że możemy się zobaczyć.
- Też prawda. W ogóle masz zostać do jutra a masz przy sobie tylko torebkę?
- Bo wszystko co potrzebuję tutaj zmieściłam. - zaśmiała się - Trzeba sobie jakoś dawać radę.
- Okej. To jedźmy najpierw do domu, zostawimy tam co niepotrzebne i potem wykombinujemy co dalej. - postanowiłam.
Kompletnie nie miałam pomysłów co możemy z Julią robić, więc skupiłyśmy się na spacerowaniu tam gdzie nas same nogi poniosą i gadaniu. Przeszłyśmy chyba pół miasta jak nie więcej. Wracając do domu musiałam odebrać telefon.
- Tak?
- No hej Iguś. Jest u ciebie ta Julia? - Tomek.
- No tak, właśnie wracamy ze spaceru.
- Kurde, bo myślałem, że się zobaczymy jeszcze przed wyjazdem do Chorzowa.
- Jak chcesz to przyjedź, poznasz Julkę. - zaproponowałam.
- Nie, nie będę wam przeszkadzał. Możesz pozdrowić koleżankę. Bawcie się dobrze. - zakończył połączenie.
Schowałam telefon z powrotem do torebki.
- Masz pozdrowienia od Tomka. - powiedziałam,
- Dziękuję, następnym razem możesz go pozdrowić ode mnie. - uśmiechnęła się - Jak ja ci zazdroszczę, że jesteś szczęśliwa.
- Ale przecież ty też jesteś z Adrianem. - co prawda nie poznałam go wtedy na ognisku u Julii bo był na wakacjach z rodziną ale wiedziałam, że są razem.
- No raczej byłam. Ale możemy o tym nie rozmawiać?
- Dobrze. Jak chcesz. Pamiętaj tylko, że jesteś wspaniała, a Adrian to idiota i jeszcze znajdziesz kogoś wartego siebie. - przytuliłam ją zanim się rozpłakała.
_____________________________________________________________
Tak bardzo spać, ale stwierdziłam, że muszę napisać ten rozdział.
Może wam się spodoba.
Julka zostanie w tym opowiadaniu chyba na dłużej... tak myślę :D
Pozdrawiam <3
czwartek, 1 października 2015
16.
22.08.2014 r.
I wszystko układa się tak jak chyba powinno. Od tamtego wyjątkowego dnia ja i Tomek jesteśmy razem. Ciekawe, że reakcja wszystkich, którzy się o tym dowiadywali była zawsze taka sama... "Nareszcie". No może to prawda.
-Iga! Ja już jadę! - usłyszałam mamę.
Szybko zbiegłam na korytarzyk.
- Kiedy wracasz? - spytałam.
- Prawdopodobnie za tydzień, ale może udać się wcześniej. A tata wraca dzisiaj.- uprzedziła mnie.
- Dobra, to przygotuję jednak coś na kolację. - uśmiechnęłam się.
- To do zobaczenia. - wzięła walizkę i opuściła dom.
Już dawno nie było tak, że rodzice mijali się wyjeżdżając w delegację. A może ogólnie dawno nie wyjeżdżali?
Nie ważne...
Nie zdążyłam nawet usiąść wygodnie na kanapie, a już usłyszałam, że otwierają się drzwi.
- Czego nie wzięłaś?! - krzyknęłam śmiejąc się. Byłam pewna, że to mama.
Wzięłam pilota i zaczęłam 'skakać' po kanałach w tv.
- Ja mam chyba wszystko ze sobą. - usłyszałam za sobą Tomasza.
- Chcesz żebym zawału dostała? - nie spodziewałam się, no to się wystraszyłam.
- Oj przepraszam. - wskoczył obok mnie na kanapę - Ale żyjesz. - zaśmiał się.
- Pff.
- No przepraszam. - przytulił mnie i cmoknął w skroń- Nie chciałem. Już dobrze?
- Nie waż się ruszyć to będzie dobrze. - zaśmiałam się wtulając się bardziej w Tomka.
- Okej, mi też to pasuje.
I tak zleciało w sumie całe popołudnie. Na oglądaniu telewizji, śmianiu się, wygłupianiu. Uwielbiam to.
Wszystko przerwał telefon Tomasza, który zaczął nagle dzwonić. Zauważyłam, że to Teo. Właśnie...
miała przecież o niego pytać.
Podczas rozmowy Tomek wstał i zaczął chodzić w kółko po salonie. Nie do końca wiem czy był zadowolony z rozmowy. Ale na koniec zgodził się z jakąś decyzją.
No to ja już wszystko wiem.
- Łukasz odchodzi? - spytałam wprost - Wiem, że poleciał dzisiaj do Kijowa. I obydwoje zachowujecie się ostatni dziwnie, nie mówicie o wszystkim.
- No poleciał dzisiaj negocjować. Sam nie jest pewien jeszcze. Jak go przekonają to przechodzi do Dynama.
- No i trzeba było z tego taką tajemnicę robić? Muszę się wszystkiego sama dowiadywać.
- Ale co mieliśmy mówić, jak to nic pewnego było.
- Dobra, dobra. Skończmy ten temat. - stwierdziłam.
Spojrzałam na zegarek. Chyba niedługo tata wróci, a ja zapomniałam zrobić kolację. Czyli trzeba się zabrać do pracy.
Wstałam z kanapy i poszłam prosto do kuchni.
- Co robisz? - zawołał Kędziora.
- Kolację muszę tacie przygotować.
- Pomóc ci?
- Nie. Siedź sobie. - odpowiedziałam.
Analizując zawartość lodówki szybko wymyśliłam co łatwego przygotować.
Mam nadzieję, że dzisiaj sałatka tacie wystarczy. Na patelkę wrzuciłam pokojoną pierś z kurczaka i zajęłam się przygotowaniem warzyw.
- Wiesz, że trochę przeszkadzasz? - spytałam, gdy poczułam jak Tomek przytula mnie.
- Nie kazałaś sobie pomoć to trochę poprzeszkadzam. - zaśmiał się.
- To może pilnuj, żeby kurczak mi się nie spalił co?
- Jak muszę...
Pokroiłam pomodorki, cebulkę, ser feta i porwalam sałatę. W tym czasie kurczak był już gotowy i można było kończyć sałatkę powoli...
Wieczorem zdążyłam powitać się tylko z tatą, bo Tomek stwierdził, że jedziemy do niego. Zero dyskusji.
- No to co proszę pana robimy? - spytałam, gdy dotarliśmy na miejsce.
- Nie wiem.
- To po co mnie tu przywiozłeś?
- Hmm.... bo mi smutno samemu?
- No powiedzmy, że ci wierzę. - cmoknęłam go w polik po czym poszłam do kuchni zrobić sobię herbatę.
_____________________________________________________________
Chyba mam mały dołek xd ale coś się udało napisać :D
I wszystko układa się tak jak chyba powinno. Od tamtego wyjątkowego dnia ja i Tomek jesteśmy razem. Ciekawe, że reakcja wszystkich, którzy się o tym dowiadywali była zawsze taka sama... "Nareszcie". No może to prawda.
-Iga! Ja już jadę! - usłyszałam mamę.
Szybko zbiegłam na korytarzyk.
- Kiedy wracasz? - spytałam.
- Prawdopodobnie za tydzień, ale może udać się wcześniej. A tata wraca dzisiaj.- uprzedziła mnie.
- Dobra, to przygotuję jednak coś na kolację. - uśmiechnęłam się.
- To do zobaczenia. - wzięła walizkę i opuściła dom.
Już dawno nie było tak, że rodzice mijali się wyjeżdżając w delegację. A może ogólnie dawno nie wyjeżdżali?
Nie ważne...
Nie zdążyłam nawet usiąść wygodnie na kanapie, a już usłyszałam, że otwierają się drzwi.
- Czego nie wzięłaś?! - krzyknęłam śmiejąc się. Byłam pewna, że to mama.
Wzięłam pilota i zaczęłam 'skakać' po kanałach w tv.
- Ja mam chyba wszystko ze sobą. - usłyszałam za sobą Tomasza.
- Chcesz żebym zawału dostała? - nie spodziewałam się, no to się wystraszyłam.
- Oj przepraszam. - wskoczył obok mnie na kanapę - Ale żyjesz. - zaśmiał się.
- Pff.
- No przepraszam. - przytulił mnie i cmoknął w skroń- Nie chciałem. Już dobrze?
- Nie waż się ruszyć to będzie dobrze. - zaśmiałam się wtulając się bardziej w Tomka.
- Okej, mi też to pasuje.
I tak zleciało w sumie całe popołudnie. Na oglądaniu telewizji, śmianiu się, wygłupianiu. Uwielbiam to.
Wszystko przerwał telefon Tomasza, który zaczął nagle dzwonić. Zauważyłam, że to Teo. Właśnie...
miała przecież o niego pytać.
Podczas rozmowy Tomek wstał i zaczął chodzić w kółko po salonie. Nie do końca wiem czy był zadowolony z rozmowy. Ale na koniec zgodził się z jakąś decyzją.
No to ja już wszystko wiem.
- Łukasz odchodzi? - spytałam wprost - Wiem, że poleciał dzisiaj do Kijowa. I obydwoje zachowujecie się ostatni dziwnie, nie mówicie o wszystkim.
- No poleciał dzisiaj negocjować. Sam nie jest pewien jeszcze. Jak go przekonają to przechodzi do Dynama.
- No i trzeba było z tego taką tajemnicę robić? Muszę się wszystkiego sama dowiadywać.
- Ale co mieliśmy mówić, jak to nic pewnego było.
- Dobra, dobra. Skończmy ten temat. - stwierdziłam.
Spojrzałam na zegarek. Chyba niedługo tata wróci, a ja zapomniałam zrobić kolację. Czyli trzeba się zabrać do pracy.
Wstałam z kanapy i poszłam prosto do kuchni.
- Co robisz? - zawołał Kędziora.
- Kolację muszę tacie przygotować.
- Pomóc ci?
- Nie. Siedź sobie. - odpowiedziałam.
Analizując zawartość lodówki szybko wymyśliłam co łatwego przygotować.
Mam nadzieję, że dzisiaj sałatka tacie wystarczy. Na patelkę wrzuciłam pokojoną pierś z kurczaka i zajęłam się przygotowaniem warzyw.
- Wiesz, że trochę przeszkadzasz? - spytałam, gdy poczułam jak Tomek przytula mnie.
- Nie kazałaś sobie pomoć to trochę poprzeszkadzam. - zaśmiał się.
- To może pilnuj, żeby kurczak mi się nie spalił co?
- Jak muszę...
Pokroiłam pomodorki, cebulkę, ser feta i porwalam sałatę. W tym czasie kurczak był już gotowy i można było kończyć sałatkę powoli...
Wieczorem zdążyłam powitać się tylko z tatą, bo Tomek stwierdził, że jedziemy do niego. Zero dyskusji.
- No to co proszę pana robimy? - spytałam, gdy dotarliśmy na miejsce.
- Nie wiem.
- To po co mnie tu przywiozłeś?
- Hmm.... bo mi smutno samemu?
- No powiedzmy, że ci wierzę. - cmoknęłam go w polik po czym poszłam do kuchni zrobić sobię herbatę.
_____________________________________________________________
Chyba mam mały dołek xd ale coś się udało napisać :D
poniedziałek, 21 września 2015
15.
28.07.2014 r
Tomasz
- To co zamierzasz zrobić z tym fantem? - spytał Łukasz, gdy już wyjeżdżaliśmy ze Swarzędza.
- Niby jakim?
- Z Igą idioto. Jeśli przy niej zachowujesz się tak jak przy nas to się czegoś domyśli. Chyba, że łatwej ci przy niej udawać, a to niekoniecznie dobrze.
- Jak coś wymyślę to zobaczymy. - powiedziałem.
- Tylko, żebyś szybciej się nie zestarzał.
- Zamknij się lepiej, dobra?
Od tej pory droga mijała w ciszy. Chyba się pogubiłem. Faktycznie jakoś przy Idze łatwiej zachować mi pozory i udawać, że wszystko jest bez zmian. Może dlatego, że ona zachowuje się tak samo?
Przecież traktuje mnie tylko i wyłącznie jak przyjaciela, a ja mam tak nagle podejść i powiedzieć "Wiesz Iga, bo ja już jakiś czas ukrywam, że cię kocham" ? Nie wiem czy ja byłbym w stanie to zrobić
Wjechaliśmy do Poznania nadal nie odzywając się do siebie. Przejeżdżając zauważyłem znajomą postać. Szybko zatrzymałem auto.
- Co ty robisz? - zdążył zapytać Teo zanim wysiadłem.
Podbiegłem do osoby, którą zauważyłem.
- Stało się coś? - spytał "kolega", gdy zatrzymałem się przed nim.
- Co cię łączy z Igą?
- Słucham? Przepraszam, ale czy my się znamy?
- To mało istotne. Pytam, czy łączy cię coś z Igą?
- Nie. Iga jest w kimś zakochana, ale na pewno nie we mnie. A teraz przepraszam, ale spieszymy się z siostrą na pociąg. - ominął mnie i odszedł.
Powoli wróciłem do samochodu.
Iga jest w kimś zakochana
Znalazłem się z powrotem przed kierownicą.
- Co ty bracie odpierdalasz? - spytał Łukasz - To był ten kolega Igi?
- Tak. Musiałem mu zadać jedno pytanie.
- Mogłeś go jeszcze pobić. - parsknął - I czego się dowiedziałeś?
- Iga jest w kimś zakochana, ale nie w nim. - powtórzyłem.
- No i świetnie.
- Co świetnie?
- Ty na prawdę jesteś takim idiotą czy udajesz? Jak myślisz... w kim zakochana jest Iga? Z kim spędza najwięcej czasu, o kogo się tak troszczy... i przez kogo wyjechała wtedy do babci?
- Nie mówisz serio?
- Ja ci chyba krzywdę za chwilę zrobię. Przecież widzę to od dawna. Żyć bez siebie nie możecie, a uciekacie od prawdy jakbyście zbrodnie popełnili. Wiesz co, ja tutaj wysiadam,a ty jedziesz do Igi i poważnie rozmawiacie. Na razie. - opuścił pojazd.
Może i ma rację...
Iga
Wróciłam do domu. Czy dobrze zrobiłam, że powiedziałam Pawłowi, że jestem zakochana? A może powinnam spróbować z Pawłem i zapomnieć o uczuciu do Tomka?
Nie. Zrobiłam dobrze, tylko szkoda, że dalej nic z tym nie zrobię.
"Dziwnych masz znajomych"
Odczytałam wiadomość od Pawła.
"No wiem, że jesteś dziwny :P"
Odpisałam nie wiedząc o co chodzi.
"Raczej nie myślę o sobie.
Zaczepił mnie jakiś gościu i
pytał co mnie z Tobą łączy"
"Co? Kto to był?"
Z opisu Pawła wynikało, że był to Tomek. Co mu strzeliło do głowy? Nigdy się tak nie zachowywał...
A może faktycznie widział nas przedpołudniem i zrobił się zazdrosny.
Nie.. To odpada. (Szkoda)
Chciałam do niego zadzwonić, ale w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
No to mnie wyręczył.
- Musimy porozmawiać. - powiedział patrząc wzrokiem innym niż zwykle, nieco zagubionym, mniej pewnym siebie.
- Też tak sądzę. - wpuściłam go do środka - Możesz mi powiedzieć, dlaczego zaczepiłeś Pawła?
- Wiem, to było głupie. Ale jakoś nie wytrzymałem. To wszystko dla mnie za dużo ostatnio. Jeszcze jak rano was zobaczyłem to nie wiem co mnie bardziej zabolało, to że mnie okłamałaś, czy to, że widzę cię z jakiś chłopakiem.
- Słucham? - trochę mnie zamurowało po tym co słyszałam.
- Możesz mnie wyśmiać, opieprzyć, wygonić stąd za chwilę, ale jak nie powiem tego teraz to nie zrobię tego pewnie nigdy. Iga kocham cię. - powiedział chwytając moją dłoń - Ale wiem, że ty jesteś już w kimś zakochana, więc nie będę robił sobie nadziei.
Zatkało mnie tym bardziej.
Czy ja właśnie usłyszałam, że Tomek mnie kocha? Nie wydaje mi się?
Tak, sama jestem zakochana w nim, ale nigdy nie liczyłam, że to się na prawdę wydarzy.
- Przepraszam. Ja może już pójdę. - zaczął kierować się do wyjścia.
- Nie! Stój! - zagrodziłam mu drogę - Ja też muszę ci coś powiedzieć. Faktycznie, jestem w kimś zakochana. Nawet bardzo. I nigdy nie myślałam, że mogę być z tą osobą. Starałam się uciec od tego, nawet mówiąc dosłownie uciec. Ale ten chłopak nie pozwolił mi o sobie zapomnieć. I na szczęście, bo nie mogłabym mu teraz powiedzieć, co czuję. Też cię kocham Tomeczku. - zaśmiałam się.
Na jego twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. Za chwilę uniósł mnie do góry i zaczął obracać się wokół własnej osi głośno się śmiejąc.
- Kocham Cię. - powiedział nadal trzymając mnie nad ziemią.
- Ja ciebie też. - objęłam dłońmi jego twarz i zbliżyłam się składając na ustach czuły pocałunek.
___________________________________________________________
Ktoś czekał na to?
Ania mówiłaś, że Tomasza już masz powoli dość ale na to mam pomysły :P
I Francesca - nie pozdrowiłam cię ostatnio to pozdrawiam teraz <3
Mam nadzieję że wszystkim się spodoba :D
poniedziałek, 14 września 2015
14.
28.07.2014 r.
Dziwnie się czułam siedząc na dworcu i czekając na Pawła. Sama nie wiem dlaczego. Jeszcze godzinę temu cieszyłam się z jego przyjazdu, a teraz zaczęłam się stresować.
20 minut opóźnienia... fajnie.
Usiadłam na ławce na peronie. Akurat, gdy sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić godzinę zadzwonił Tomek.
- No witam pana. - odebrałam.
- Cześć. Mam dla ciebie małą propozycję. - zaczął.
- Na dzisiaj?
- Tak na dzisiaj. Jedziemy do Dawida, posiedzimy trochę nad jeziorem, odpoczniemy, skombinuje się grilla. Co ty na to?
- Nie mogę dzisiaj. Źle się czuję i wolałabym trochę poleżeć w domu.
- To może przyjechać do ciebie?
- Nie, nie. Skoro już się umówiłeś to jedź. Nie potrzebuje jeszcze opieki.
- No dobra. Trzymaj się Iguś.
- Dzięki. Bawcie się dobrze.
Rozłączył się.
No to sobie grabię. Po cholerę kłamię?!
Idiotka...
Marta go okłamywał, ja zaczynam robić tak samo. Trzeba było powiedzieć prawdę. Zrozumiałby, prawda?
Nie zastanawiałam się nad tym dłużej, ponieważ na peronie zatrzymał się pociąg, którym miał dotrzeć tutaj Paweł. Rozglądałam się wszędzie, próbując go znaleźć, jednak sam znalazł mnie szybciej.
- Witam panią. - usłyszałam za sobą.
- No hej. - obróciłam się uśmiechając - Już mi się tutaj nudziło trochę. - zaśmiałam się.
- To co, nie będziemy tutaj chyba tak stać?
- Jasne, że nie. Tylko z tego co mówiłeś masz tutaj coś do załatwienia.
- Tak, ale moja siostra przylatuje dopiero wieczorem, więc mamy dużo czasu. - uśmiechnął się.
- No dobra, to chodźmy.
Zdałam sobie sprawę, że kompletnie nie wiem co mamy robić.
Dziwnie się czułam siedząc na dworcu i czekając na Pawła. Sama nie wiem dlaczego. Jeszcze godzinę temu cieszyłam się z jego przyjazdu, a teraz zaczęłam się stresować.
20 minut opóźnienia... fajnie.
Usiadłam na ławce na peronie. Akurat, gdy sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić godzinę zadzwonił Tomek.
- No witam pana. - odebrałam.
- Cześć. Mam dla ciebie małą propozycję. - zaczął.
- Na dzisiaj?
- Tak na dzisiaj. Jedziemy do Dawida, posiedzimy trochę nad jeziorem, odpoczniemy, skombinuje się grilla. Co ty na to?
- Nie mogę dzisiaj. Źle się czuję i wolałabym trochę poleżeć w domu.
- To może przyjechać do ciebie?
- Nie, nie. Skoro już się umówiłeś to jedź. Nie potrzebuje jeszcze opieki.
- No dobra. Trzymaj się Iguś.
- Dzięki. Bawcie się dobrze.
Rozłączył się.
No to sobie grabię. Po cholerę kłamię?!
Idiotka...
Marta go okłamywał, ja zaczynam robić tak samo. Trzeba było powiedzieć prawdę. Zrozumiałby, prawda?
Nie zastanawiałam się nad tym dłużej, ponieważ na peronie zatrzymał się pociąg, którym miał dotrzeć tutaj Paweł. Rozglądałam się wszędzie, próbując go znaleźć, jednak sam znalazł mnie szybciej.
- Witam panią. - usłyszałam za sobą.
- No hej. - obróciłam się uśmiechając - Już mi się tutaj nudziło trochę. - zaśmiałam się.
- To co, nie będziemy tutaj chyba tak stać?
- Jasne, że nie. Tylko z tego co mówiłeś masz tutaj coś do załatwienia.
- Tak, ale moja siostra przylatuje dopiero wieczorem, więc mamy dużo czasu. - uśmiechnął się.
- No dobra, to chodźmy.
Zdałam sobie sprawę, że kompletnie nie wiem co mamy robić.
Łukasz
Myślałem, że ten wyjazd będzie dobrym pomysłem. Chyba nie przewidziałem, że jeden z nas może być w gorszym nastroju. Tomek niby starał się zachowywać normalnie, ale co jakiś czas, a nawet często, dało się zauważyć, ze coś jest nie tak.
- Dobra, ja dłużej nie wytrzymam. - odezwałem się - Skoro już masz siedzieć taki zgnębiony to powiedz co cię gryzie.
- Mnie? - odezwał się Kędziora.
- No ciebie, bo chyba nie świętego Antoniego. Nawet ja to widzę. - włączył się Dawid.
- Nic się nie stało. Wydaje się wam. - machnął ręką.
- Nic. Ale czy nikt? - spytałem.
I chyba trafiłem w sedno.
- Nie ważne. - powiedział twardo.
- No mów. Może będziemy wiedzieli jak ci pomóc. Nie odpuścimy ci tak łatwo. - stwierdził Dawid.
- Pamiętasz chłopaka, którego widzieliśmy z Igą u jej babci? - zwrócił się do mnie Tomek.
- No pamiętam. - pomyślałem chwile - I co?
- Widziałem ich dzisiaj razem.
- No i cała afera o to? - spytał Dawid - Z tego co wiem Iga jest wola i sobie może spotykać się z kim chce...
- Bardziej chodzi mi o to, że mnie okłamała. Dzwoniłem rano czy nie przejechałaby się tutaj ze mną to stwierdziła, że jest chora. A teraz bawi się z jakimś typem. - powiedział - I z czego się śmiejesz? - spytał Dawida.
- Śmieję się z ciebie. Kolego jesteś po prostu zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny o Igę! Wydawało mi się po prostu, że jako przyjaciele nie powinniśmy się okłamywać.
- Dawid ma rację. - powiedziałem - I ukrywasz to od dawna. Dlaczego nie przyznasz się chociaż przed sobą, że coś czujesz do Igi? A najlepiej nie porozmawiasz z nią o tym?
- Po co mam z nią rozmawiać? Żeby mnie wyśmiała. Widzę, ze traktuje mnie jak przyjaciela i niech tak zostanie.
I weź przemów idiocie do rozsądku.
Iga
Obiad w Maku. To było jedyne co mogłam wymyślić do jedzenia. Sama nic nie zrobię a tam w miarę tanio, wiadomo. Jednak nie zostało dużo czasu do pożegnania z Pawłem.
Początkowo nie miałam pomysłu co możemy robić, ale w końcu udało się coś zaplanować. Trochę spaceru po rynku, trochę siedzenia nad Maltą potem nad Wartą. Jakoś to poszło.
Mam tylko wrażenie, że widziałam gdzieś samochód Tomka przejeżdżający obok nas. Oby tylko mi się zdawało.
Cały czas starałam się trzymać Pawła na dystans choć ten próbował się do mnie zbliżyć. Za każdym razem udało mi się jednak wybrnąć.
- A co właściwie u Julki? - spytałam.
- W porządku. Miała przyjechać ze mną, ale niestety musiała zmienić plan. Ale pozdrawia i obiecuje, ze niedługo wpadnie.
- Też ją pozdrów jak się spotkacie.
- Jasne.
Odprowadzałam Pawła na przystanek, skąd miał dojechać na Ławice gdzie za półtorej godziny miała wylądować jego siostra.
- To co, do zobaczenia? - spytałam.
- Mam nadzieję, ze jak najszybciej. - uśmiechnął się i zaczął się znów niebezpiecznie zbliżać.
- Nie Paweł, ja nie mogę. - zastopowałam go.
- Coś nie tak?
- Nie zrozum mnie źle, jesteś świetnym chłopakiem, ale z tego nic nie będzie. Możemy być w relacji koleżeńskiej, może kiedyś przyjacielskiej, ale nic więcej.
- Dobrze. Przepraszam. Co ja sobie myślałem....
- Nie, to moja wina. Mogłam od początku ci powiedzieć.
- Masz kogoś?
- T.. znaczy nie.
- Ale jesteś zakochana?
- Tak. - przyznałam - Ale to dziwna sprawa.
- Dobrze. Byle byś była szczęśliwa. - uśmiechnął się - Dobrze, autobus jedzie. To pa.
- Cześć. - przytuliłam go na pożegnanie.
_____________________________________________________________
Coś z Pawłem. Coś z Tomaszem. Bez mordobicia, którego ktoś się domagał.
piątek, 28 sierpnia 2015
13.
23.07.2014 r.
Ledwo skończyłam robić kanapki i usiadłam w salonie, aby obejrzeć coś w telewizji, zadzwonił mój telefon.
- Przeszkadzasz. - powiedziałam z pełnymi ustami.
- Smacznego. - usłyszałam Tomasza.
- Dziękuję. Co się stało, że postanowiłeś przeszkodzić mi w posiłku? - spytałam.
- Widziałaś co moja siostra ustawiła sobie na tapetę? - Tomek zaczął się śmiać.
Myślałam, że żartowała.
- Podejrzewam, że wiem. - westchnęłam.
- Hoho, ale entuzjazm. Przyznaj chociaż, że słodkie jest to zdjęcie.
- No dobra, słodkie. - mimowolnie się uśmiechnęłam - I w sumie dobrze, że ma je Paulina, a nie na przykład Teo. - stwierdziłam.
- Co racja, to racja. Dobra, to jak chcesz się najeść to ja nie przeszkadzam. - rozłączył się.
Odłożyłam telefon na stolik.
To tylko jedno zdjęcie Iga.
Szkoda...
Nie, nie, nie. Nie szkoda.
To tylko jedno zdjęcie, zdarza się. Powinnam się z tego śmiać tak jak Tomek, a nie przejmować się niewiadomo czym. Dla nikogo to nic nie znaczyło.
I szkoda.
Ledwo skończyłam robić kanapki i usiadłam w salonie, aby obejrzeć coś w telewizji, zadzwonił mój telefon.
- Przeszkadzasz. - powiedziałam z pełnymi ustami.
- Smacznego. - usłyszałam Tomasza.
- Dziękuję. Co się stało, że postanowiłeś przeszkodzić mi w posiłku? - spytałam.
- Widziałaś co moja siostra ustawiła sobie na tapetę? - Tomek zaczął się śmiać.
Myślałam, że żartowała.
- Podejrzewam, że wiem. - westchnęłam.
- Hoho, ale entuzjazm. Przyznaj chociaż, że słodkie jest to zdjęcie.
- No dobra, słodkie. - mimowolnie się uśmiechnęłam - I w sumie dobrze, że ma je Paulina, a nie na przykład Teo. - stwierdziłam.
- Co racja, to racja. Dobra, to jak chcesz się najeść to ja nie przeszkadzam. - rozłączył się.
Odłożyłam telefon na stolik.
To tylko jedno zdjęcie Iga.
Szkoda...
Nie, nie, nie. Nie szkoda.
To tylko jedno zdjęcie, zdarza się. Powinnam się z tego śmiać tak jak Tomek, a nie przejmować się niewiadomo czym. Dla nikogo to nic nie znaczyło.
I szkoda.
Tomasz
Wróciłem do domu. Podchodząc do drzwi mieszkania zobaczyłem Łukasza.
- A już myślałem, że pocałuję klamkę. Gdzie ty się szlajasz?!
- Cześć. Mi też miło cię widzieć. - odpowiedziałem odkluczając drzwi.
- No tak, tak. Teraz mów,
- Odwiozłem Paulinę dworzec i przy okazji Igę do domu. - weszliśmy do środka.
- Iga była u ciebie?
- Tak, zabalowały trochę wczoraj i została.
- Biedny spałeś na kanapie? - zaśmiał się.
- Co ty wywiad robisz?
- Co ty coś ukrywasz? - powiedział rozkładając się na kanapie - Wygodna jest to nie muszę ci przynajmniej współczuć.
- Tak... Bardzo wygodna.
Nie powiem mu. Znając go to nie powiedział by nikomu ale zachowywałby się tak, że Iga wiedziałaby że on wie... a wtedy bym zginął.
Pół nocy nie mogłem spać. Cały czas wpatrywałem się w Igę i zastanawiałem się jak mogę być takim idiotą. Mam przy sobie tak fantastyczną dziewczynę, a wolałem uganiać się za osobą, która mnie oszukiwała... i patrząc na to wszystko teraz kompletnie nie była dla mnie.
Iga jest dla mnie na prawdę ważna... i coraz ważniejsza.
Tylko szkoda, że ona chce tylko przyjaźni.
- Halo. - Łukasz rzucił we mnie pilotem do telewizora - Gdzie odleciałeś?
- Po pierwsze to bolało idioto. Po drugie tylko trochę się zamyśliłem ale nie ważne. Mów po co przyszedłeś.
- Musisz mi w czymś pomóc. - powiedział.
Iga
Pomogłam trochę mamie w ogrodzie i poszłam już do swojego pokoju. Trzeba trochę odespać.
Nie zdążyłam nawet porządnie przekroczyć progu już zadzwonił mój telefon.
Tym razem Paweł...
- Słucham.
- Hej. Co słychać?
- Wszystko w porządku. Namęczyłam się trochę w ogrodzie i planuje odpocząć. A u ciebie?
- Nudno ostatnio. - zaśmiał się - Dzwonie, bo będę niedługo w Poznaniu i może chciałabyś się spotkać?
- Jeśli będę miała czas wolny to czemu nie.
- Świetnie. To do zobaczenia.
- Cześć.
To porozmawialiśmy.
Nie wiem co on planuje, ale dlaczego mamy się nie zobaczyć. Paweł jest spoko i może być całkiem fajnie.
Ale dobra. Teraz mam zamiar się wyspać.
__________________________________________________________
Jak napiszę jakiś dłuższy rozdział kiedyś to chyba będę musiała za to Nobla dostać xD
P.S. Ostatni przed końcem wakacji :(
P.S. Ostatni przed końcem wakacji :(
piątek, 21 sierpnia 2015
12.
24.07.2015
Moja głowa... Chyba wczoraj delikatnie przesadziłyśmy...
Cały czas nie otwierając oczu próbowałam się przeciągnąć. Jednak moja ręka napotkała przeszkodę.
- Ała! Mogłabyś się chociaż nie rozpychać. - usłyszałam zaspanego Tomka.
Natychmiast otworzyłam oczy.
- Yyy.. dlaczego ja tu śpię? - spytałam.
Nie pamiętam za dużo od momentu kiedy Tomek nagle zniknął. Wiem, że przeszukałyśmy z Pauliną szafki w poszukiwaniu czegoś mocniejszego a potem to już poszło z górki.
- Na prawdę nie pamiętasz?
- Nie?
- To trzeba było tyle nie pić. - zaczął się śmiać.
- Możesz się ze mnie nie śmiać? Ałć. - złapałam się za głowę.
- Oj, główka boli? - nadal się śmiał.
- Jak nie przestaniesz to ci krzywdę zrobię. - spiorunowałam go wzrokiem - Nie trzeba było jakoś nas powstrzymać przed piciem?
- Jakby się dało...
- To trzeba alkoholu w mieszkaniu nie trzymać.
- Po waszej imprezce już pewnie nie mam nic. - śmiał się.
- Mówiłam ci już, że masz się nie śmiać?
- Przepraszam.
- Chyba powinnam się zbierać. - postanowiłam w końcu wstać.
- Zjemy śniadanie i cię odwiozę. - stwierdził - Co ty na to?
- Jak chcesz. To ja może pójdę zrobić śniadanie a ty zobacz co z twoją siostrą.
Czym prędzej... wreszcie... opuściłam łóżko i sypialnie kierując się powoli do kuchni.
Jak to się stało, że spaliśmy razem?
Jeśli już nocowałam tutaj to zawsze w drugim pokoju, ale tym razem jest Paulina... No to zwykle Tomasz wtedy spał na kanapie...
Czy ja nie zrobiłam przez przypadek czegoś głupiego?
- Papużki już wstały? - pojawiając się w kuchni usłyszałam Paulinę - Miałam w planach was obudzić, ale tak słodko wyglądaliście, że nie miałam serca. Normalnie musiałam na pamiątkę zdjęcie wam zrobić. - śmiała się.
- Co? Jak zdjęcie? - spojrzałam zdziwiona.
- No patrz jak słodko. - pokazała mi zdjęcie - Chyba sobie to na tapetę ustawię. - zaśmiała się.
Byłabym głupia gdybym nie przyznała, że zdjęcie nie wyglądało słodko.
- Co takiego oglądacie? - Tomek również pojawił się w kuchni.
- Aktualnie zachwycam się wami a Igę chyba zamurowało. - odezwała się Paulina.
- No pokaż co masz. - spróbował wziąć jej telefon.
- Nie. Zobaczysz jak przyjdzie pora. - wywaliła na niego język - Powiem ci tylko, że nie jedna osoba pomyliłaby was z parą.
- Ale jesteśmy przyjaciółmi. -wtrąciłam.
- No tak, tak. - przytaknęła Paulina.
- A ciebie w ogóle głowa nie boli? - spytałam.
- Już sobie z tym poradziłam. - mrugnęła.
- To pomóż mi też bo chyba umrę...
Tomek wraz z Pauliną odwieźli mnie do domu. Dziewczyna już opuszczała Poznań, więc od razu Tomek odwiózł ją na dworzec.
- Cześć! - krzyknęłam wchodząc do domu.
- Hej Iga. - usłyszałam mamę.
- Tata w pracy? - wyszłam na taras.
- A jak myślisz. Pracocholik. - westchnęła - Zabalowałaś wczoraj?
- Tylko trochę. Byłam u Tomka.
- A to się nie martwię. - zaśmiała się - Co u niego? Bo ostatnio tylko zdążyłam się z nim przywitać i już zwiał do ciebie.
- Jakoś żyje. Miał trochę problemów, ale będzie ok. - uśmiechnęłam się.
Mam nadzieję, że będzie w porządku. I ja nie zamierzam sprawiać mu większych problemów jakimiś moimi wymyślonymi uczuciami.
Mama spojrzała na mnie... dziwnie. Ale za chwilę odwróciła wzrok zmieniając temat.
Posiedziałam jeszcze z nią chwilę i stwierdziłam, że pójdę uzykować sobie coś do jedzenia...
_______________________________________________________
Obiecuje sobie, że będę pisała dłuższe rozdziały ale nie wychodzi xd No cóż... Przynajmniej udaje się coś napisać :D
P.S. Stworzyłam dwie nowe zakładki. "SPAM" i "Ja".
Moja głowa... Chyba wczoraj delikatnie przesadziłyśmy...
Cały czas nie otwierając oczu próbowałam się przeciągnąć. Jednak moja ręka napotkała przeszkodę.
- Ała! Mogłabyś się chociaż nie rozpychać. - usłyszałam zaspanego Tomka.
Natychmiast otworzyłam oczy.
- Yyy.. dlaczego ja tu śpię? - spytałam.
Nie pamiętam za dużo od momentu kiedy Tomek nagle zniknął. Wiem, że przeszukałyśmy z Pauliną szafki w poszukiwaniu czegoś mocniejszego a potem to już poszło z górki.
- Na prawdę nie pamiętasz?
- Nie?
- To trzeba było tyle nie pić. - zaczął się śmiać.
- Możesz się ze mnie nie śmiać? Ałć. - złapałam się za głowę.
- Oj, główka boli? - nadal się śmiał.
- Jak nie przestaniesz to ci krzywdę zrobię. - spiorunowałam go wzrokiem - Nie trzeba było jakoś nas powstrzymać przed piciem?
- Jakby się dało...
- To trzeba alkoholu w mieszkaniu nie trzymać.
- Po waszej imprezce już pewnie nie mam nic. - śmiał się.
- Mówiłam ci już, że masz się nie śmiać?
- Przepraszam.
- Chyba powinnam się zbierać. - postanowiłam w końcu wstać.
- Zjemy śniadanie i cię odwiozę. - stwierdził - Co ty na to?
- Jak chcesz. To ja może pójdę zrobić śniadanie a ty zobacz co z twoją siostrą.
Czym prędzej... wreszcie... opuściłam łóżko i sypialnie kierując się powoli do kuchni.
Jak to się stało, że spaliśmy razem?
Jeśli już nocowałam tutaj to zawsze w drugim pokoju, ale tym razem jest Paulina... No to zwykle Tomasz wtedy spał na kanapie...
Czy ja nie zrobiłam przez przypadek czegoś głupiego?
- Papużki już wstały? - pojawiając się w kuchni usłyszałam Paulinę - Miałam w planach was obudzić, ale tak słodko wyglądaliście, że nie miałam serca. Normalnie musiałam na pamiątkę zdjęcie wam zrobić. - śmiała się.
- Co? Jak zdjęcie? - spojrzałam zdziwiona.
- No patrz jak słodko. - pokazała mi zdjęcie - Chyba sobie to na tapetę ustawię. - zaśmiała się.
Byłabym głupia gdybym nie przyznała, że zdjęcie nie wyglądało słodko.
- Aktualnie zachwycam się wami a Igę chyba zamurowało. - odezwała się Paulina.
- No pokaż co masz. - spróbował wziąć jej telefon.
- Nie. Zobaczysz jak przyjdzie pora. - wywaliła na niego język - Powiem ci tylko, że nie jedna osoba pomyliłaby was z parą.
- Ale jesteśmy przyjaciółmi. -wtrąciłam.
- No tak, tak. - przytaknęła Paulina.
- A ciebie w ogóle głowa nie boli? - spytałam.
- Już sobie z tym poradziłam. - mrugnęła.
- To pomóż mi też bo chyba umrę...
Tomek wraz z Pauliną odwieźli mnie do domu. Dziewczyna już opuszczała Poznań, więc od razu Tomek odwiózł ją na dworzec.
- Cześć! - krzyknęłam wchodząc do domu.
- Hej Iga. - usłyszałam mamę.
- Tata w pracy? - wyszłam na taras.
- A jak myślisz. Pracocholik. - westchnęła - Zabalowałaś wczoraj?
- Tylko trochę. Byłam u Tomka.
- A to się nie martwię. - zaśmiała się - Co u niego? Bo ostatnio tylko zdążyłam się z nim przywitać i już zwiał do ciebie.
- Jakoś żyje. Miał trochę problemów, ale będzie ok. - uśmiechnęłam się.
Mam nadzieję, że będzie w porządku. I ja nie zamierzam sprawiać mu większych problemów jakimiś moimi wymyślonymi uczuciami.
Mama spojrzała na mnie... dziwnie. Ale za chwilę odwróciła wzrok zmieniając temat.
Posiedziałam jeszcze z nią chwilę i stwierdziłam, że pójdę uzykować sobie coś do jedzenia...
_______________________________________________________
Obiecuje sobie, że będę pisała dłuższe rozdziały ale nie wychodzi xd No cóż... Przynajmniej udaje się coś napisać :D
P.S. Stworzyłam dwie nowe zakładki. "SPAM" i "Ja".
niedziela, 16 sierpnia 2015
11.
23.07.2014 r.
Tomasz
To wszystko co się ostatnio wydarzyło było... sam nie wiem jak to określić. Wszystko dzieje się tak szybko. Iga wyjeżdża z dnia na dzień, kłócimy się w sumie bez powodu.
I jeszcze Marta. Na prawdę nie podejrzewałbym, że jest gotowa zrobić mi coś takiego. Ta informacja mocno we mnie uderzyła ale z drugiej strony trochę jakby mi ulżyło.
I jednak zdecydowanie bardziej przejąłem się sprawą z Igą.
Z resztą ostatnio z Martą co raz częściej zaczynaliśmy się kłócić. Często przyczyną była właśnie Iga... Teraz sobie uświadamiam jakie to było idiotyczne. Marta robiła mi sceny zazdrości sama zdradzając mnie.
Ale czy czasem w stwierdzeniach Marty nie było czasem choć trochę prawdy?
Nie... Jesteśmy z Igą przecież tylko przyjaciółmi.
Jesteśmy dla siebie ważni, ale tak jak przyjaciele.
Zrobilibyśmy dla siebie wiele, jak przyjaciele.
Ufamy sobie bezgranicznie, jak przyjaciele.
Dobrze się czujemy w swoim towarzystwie, jak to przyjaciele.
Iga jest... cu... nie nie. Iga jest moją przyjaciółką i sama powiedziała, że nie chce niszczyć tej przyjaźni.
- Co się nic nie odzywasz? - szturchnął mnie Teo.
Siedzieliśmy w klubowym autobusie i dojeżdżaliśmy pod stadion.
- A co mam mówić?
- No nie wiem. Zrobiłeś coś z tą sprawą z Martą? Dogadałeś się z Igą? - spytał - Masz o czym mówić.
- Tak, wszystko załatwiłem.
- Ależ ty dzisiaj rozmowny...
Ale czy czasem w stwierdzeniach Marty nie było czasem choć trochę prawdy?
Nie... Jesteśmy z Igą przecież tylko przyjaciółmi.
Jesteśmy dla siebie ważni, ale tak jak przyjaciele.
Zrobilibyśmy dla siebie wiele, jak przyjaciele.
Ufamy sobie bezgranicznie, jak przyjaciele.
Dobrze się czujemy w swoim towarzystwie, jak to przyjaciele.
Iga jest... cu... nie nie. Iga jest moją przyjaciółką i sama powiedziała, że nie chce niszczyć tej przyjaźni.
- Co się nic nie odzywasz? - szturchnął mnie Teo.
Siedzieliśmy w klubowym autobusie i dojeżdżaliśmy pod stadion.
- A co mam mówić?
- No nie wiem. Zrobiłeś coś z tą sprawą z Martą? Dogadałeś się z Igą? - spytał - Masz o czym mówić.
- Tak, wszystko załatwiłem.
- Ależ ty dzisiaj rozmowny...
Iga
Siedziałam już na stadionie w towarzystwie Pauliny, siostry Tomka i czekałam na rozpoczęcie rewanżowego meczu z Nomme Kalju.
- Myślisz, że ta cała Marta się pojawi? - spytała.
- Wiesz, myślę, że raczej jej nie zobaczysz już. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- No nie mów, że mój brat zmądrzał.
- Dostał powód to zmądrzał, ale niech sam ci o tym powie.
- No dobrze. A u ciebie co słychać?
Porozmawiałyśmy jeszcze trochę zanim faktycznie rozpoczęło się spotkanie i potem już zajęłyśmy się wspieraniem z trybun drużyny Kolejorza.
Nie było niespodzianki i Lech odrobił straty z pierwszego spotkania wygrywając 3:0 i awansując dalej w kwalifikacjach LE.
Co jeszcze lepsze, pierwszą bramkę w tym meczu strzelił Tomek!
Czekałyśmy z Pauliną pod stadionem na Tomasza. W dobrych humorach czekanie minęło nam całkiem szybko.
- Gratulacje. - powiedziałyśmy równocześnie, gdy Kędziora był już obok nas.
- Dzięki, dzięki. - śmiał się już z daleka - Twoja rada podziałała. - powiedział do mnie.
- A widzisz. Wiem co mówię. Ale będę się już zmywać. - stwierdziłam.
- Myślałem, że pojedziesz do mnie, jak zawsze.
- Masz siostrę to się nią zajmij.
- O nie. Jedziesz z nami. - Paulina pociągnęła mnie za sobą to auta Tomasza.
Wygrana jest to trzeba świętować. Tomasz długo upierał się, że on nie może nic wypić i nawet zniknął gdzieś na godzinę, wiec zajęłyśmy się tym z Pauliną same. Oczywiście gdy mój wspaniały przyjaciel już wrócił to spędził czas na śmianiu się z nas.
- Wiesz co, nie lubiłam cię kiedyś, ale ty na serio jesteś świetną dziewczyną. - zaczęła Paulina - Tomek, dlaczego nie możesz znaleźć sobie takiej a nie z jakąś Martą wolałeś się użerać.
- Powiem ci, że czułam, że za mną nie przepadasz. Ale wybaczam. - zaczęłyśmy się głośno śmiać.
- No dobra. Paniom już chyba wystarczy. - stwierdził w końcu - Iga odwieźć cię do domu, czy lepiej będzie jak zostaniesz tutaj na noc.
- Jak dla mnie mogę spać nawet na tym dywanie. - położyłam się.
- No czyli zostajesz. Boże co ja z wami mam. - westchnął.
Powoli odprowadził najpierw swoją siostrę do jednego pokoju a po kilku minutach wrócił po mnie.
- Macie szczęście, że kanapa jest wygodna, bo inaczej za karę kazałbym którejś z was tam spać. - powiedział pomagając mi się położyć.
- Nie idź spać na kanapie. - wymamrotałam - Zostań tutaj. - poprosiłam niewyraźnie, ale na tyle, by Tomek zrozumiał.
- Dobranoc Iguś. - powiedział kładąc się obok.
Natychmiast przysunęłam się blisko do niego po czym natychmisat zasnęłam, gdy mnie objął.
________________________________________________
Mój internet bardzo nie chciał abym dodała ten rozdział i sprawiał kłopoty... Hmm a może to jakiś znak XDD
- Myślisz, że ta cała Marta się pojawi? - spytała.
- Wiesz, myślę, że raczej jej nie zobaczysz już. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- No nie mów, że mój brat zmądrzał.
- Dostał powód to zmądrzał, ale niech sam ci o tym powie.
- No dobrze. A u ciebie co słychać?
Porozmawiałyśmy jeszcze trochę zanim faktycznie rozpoczęło się spotkanie i potem już zajęłyśmy się wspieraniem z trybun drużyny Kolejorza.
Nie było niespodzianki i Lech odrobił straty z pierwszego spotkania wygrywając 3:0 i awansując dalej w kwalifikacjach LE.
Co jeszcze lepsze, pierwszą bramkę w tym meczu strzelił Tomek!
Czekałyśmy z Pauliną pod stadionem na Tomasza. W dobrych humorach czekanie minęło nam całkiem szybko.
- Gratulacje. - powiedziałyśmy równocześnie, gdy Kędziora był już obok nas.
- Dzięki, dzięki. - śmiał się już z daleka - Twoja rada podziałała. - powiedział do mnie.
- A widzisz. Wiem co mówię. Ale będę się już zmywać. - stwierdziłam.
- Myślałem, że pojedziesz do mnie, jak zawsze.
- Masz siostrę to się nią zajmij.
- O nie. Jedziesz z nami. - Paulina pociągnęła mnie za sobą to auta Tomasza.
Wygrana jest to trzeba świętować. Tomasz długo upierał się, że on nie może nic wypić i nawet zniknął gdzieś na godzinę, wiec zajęłyśmy się tym z Pauliną same. Oczywiście gdy mój wspaniały przyjaciel już wrócił to spędził czas na śmianiu się z nas.
- Wiesz co, nie lubiłam cię kiedyś, ale ty na serio jesteś świetną dziewczyną. - zaczęła Paulina - Tomek, dlaczego nie możesz znaleźć sobie takiej a nie z jakąś Martą wolałeś się użerać.
- Powiem ci, że czułam, że za mną nie przepadasz. Ale wybaczam. - zaczęłyśmy się głośno śmiać.
- No dobra. Paniom już chyba wystarczy. - stwierdził w końcu - Iga odwieźć cię do domu, czy lepiej będzie jak zostaniesz tutaj na noc.
- Jak dla mnie mogę spać nawet na tym dywanie. - położyłam się.
- No czyli zostajesz. Boże co ja z wami mam. - westchnął.
Powoli odprowadził najpierw swoją siostrę do jednego pokoju a po kilku minutach wrócił po mnie.
- Macie szczęście, że kanapa jest wygodna, bo inaczej za karę kazałbym którejś z was tam spać. - powiedział pomagając mi się położyć.
- Nie idź spać na kanapie. - wymamrotałam - Zostań tutaj. - poprosiłam niewyraźnie, ale na tyle, by Tomek zrozumiał.
- Dobranoc Iguś. - powiedział kładąc się obok.
Natychmiast przysunęłam się blisko do niego po czym natychmisat zasnęłam, gdy mnie objął.
________________________________________________
Mój internet bardzo nie chciał abym dodała ten rozdział i sprawiał kłopoty... Hmm a może to jakiś znak XDD
środa, 12 sierpnia 2015
10.
22.07.2014 r.
Zgodziłam się żeby Tomek wpadł jeszcze dzisiaj. Trochę zajęło mi zastanowienie się nad tym, ale byłam ciekawa co zrobił, gdy pojawiła się u niego Marta.
Siedząc u siebie usłyszałam dzwonek do drzwi, a za moment mamę witającą się z Tomkiem. Chwilę później pojawił się on w moim pokoju.
- Cześć. - powiedział cicho.
- Hej. - odpowiedziałam krótko.
Tomek usiadł na pufie niedaleko okna. Ani mnie, ani jemu nie spieszyło się aby coś powiedzieć.
Cały czas bawiłam się kostką Rubika, a Tomek wpatrywał się w okno.
Mieliśmy chyba pogadać nie?
- Przepraszam. - wypowiedzieliśmy równo przerywając ciszę.
Zaśmialiśmy się po tym.
- Mów. - uśmiechnęłam się.
- Przepraszam, że tak cię dzisiaj potraktowałem. Byłem.. sam nie wiem.. ale to wszystko.. nie spodziewałem się i sam nie wiedziałem jak zareagować. Nigdy nie poczułem się tak zraniony, a jeszcze ten twój wyjazd ostatnio i wrażenie, ze nasza przyjaźń trochę się psuje...
- Ja też przepraszam. Zachowuje się strasznie głupio ostatnio. Nie powinnam tak wyjeżdżać i nic nikomu nie mówić. I nie powinnam na ciebie dzisiaj krzyczeć. Ale ja też w jakimś sensie to przeżywam... I nie chce zepsuć naszej przyjaźni.
- To co, chyba zgoda nie? - spytał.
- Chodź po przytulasa na zgodę. - zaśmiałam się - Powiesz mi jeszcze tylko co zrobiłeś ja Marta do ciebie przyszła? - spytałam, gdy już odsunęliśmy się od siebie.
-Wiesz... Starałem się nie krzyczeć ani nie dać się zbyt bardzo wyprowadzić z równowagi. Powiedziałem, że wszystko wiem i że nie wyobrażam sobie żebym dalej mógł być z kimś kto mnie oszukiwał. Marta próbowała się wytłumaczyć zaczęła obiecywać, że zakończyła to wszystko z nim i że to się nie powtórzy. Ale co, miałem tak po prostu jej uwierzyć? Nigdy w życiu.
- No, zuch chłopak. - uśmiechnęłam się - A te emocje, które widzą, że z ciebie kipią to lepiej trzymaj. Wykorzystasz je dobrze jutro. W ogóle to nie sądzisz, że powinieneś pojechać się dobrze wyspać przed meczem? Ja cię nie wyganiam, tylko żeby nie było na mnie.
- Dobrze, mogę cię o coś tylko jeszcze spytać?
- Jasne.
- Dlaczego powiedziałaś dzisiaj, że wyjechałaś też przeze mnie?
No Iga, wyjaśnij to...
- Wiesz, to trochę skomplikowane... - zaczęłam - Ostatnio... - przerwał mi dzwoniący telefon.
Paweł?
- Przepraszam, odbiorę. - powiedziałam - Halo?
- No cześć. Co u ciebie?
- Wszystko w porządku. Coś się stało?
- Chciałem spytać, czy możemy się znowu dzisiaj wieczorem spotkać?
- Przepraszam, ale wróciłam już do Poznania.
- Szkoda. Może uda nam się jakoś niedługo spotkać?
- Może tak. Wiesz, możemy porozmawiać innym razem, za bardzo nie mogę teraz.
- Okej, to do usłyszenia.
- Pa.
Rozłączyłam się.
- Kto dzwonił? - spytał od razu Tomasz.
- Kolega. - ucięłam krótko.
- Dobrze... Bądź sobie tajemnicza. - zaśmiał się - To na czym skończyliśmy rozmawiać?
- Na tym, że powinieneś już iść, bo jutro mecz. - nie chce mu teraz odpowiadać na żaden trudne pytania.
- No dobrze, dobrze. - zaczął szykować się powoli do wyjścia - Będziesz?
- Mnie by miało nie być?
- No okej. To cześć. - przytuliliśmy się jeszcze na pożegnanie.
- Pa.
Po odejściu Tomka położyłam od razu.
Kurcze, co powiedziałabym mu, gdyby nie zadzwonił Paweł.
W sumie, pewnie nic... Najpierw musiałabym sobie to przyznać. Że... No właśnie. Iga wdech i wydech.
Kochasz go Iga i zaczynasz sobie z tym nie radzić.
Ale mu tego nie powiem. Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni.
Jeszcze jest Paweł. Mam wrażenie, że mu się podobam.
Tylko raczej nie będę potrafiła potraktować go inaczej niż jak kolegę. Nawet nie jak przyjaciela.
Nie jest... taki jak Tomek..
___________________________________________________________
Skopałam? Co myślicie?
Zgodziłam się żeby Tomek wpadł jeszcze dzisiaj. Trochę zajęło mi zastanowienie się nad tym, ale byłam ciekawa co zrobił, gdy pojawiła się u niego Marta.
Siedząc u siebie usłyszałam dzwonek do drzwi, a za moment mamę witającą się z Tomkiem. Chwilę później pojawił się on w moim pokoju.
- Cześć. - powiedział cicho.
- Hej. - odpowiedziałam krótko.
Tomek usiadł na pufie niedaleko okna. Ani mnie, ani jemu nie spieszyło się aby coś powiedzieć.
Cały czas bawiłam się kostką Rubika, a Tomek wpatrywał się w okno.
Mieliśmy chyba pogadać nie?
- Przepraszam. - wypowiedzieliśmy równo przerywając ciszę.
Zaśmialiśmy się po tym.
- Mów. - uśmiechnęłam się.
- Przepraszam, że tak cię dzisiaj potraktowałem. Byłem.. sam nie wiem.. ale to wszystko.. nie spodziewałem się i sam nie wiedziałem jak zareagować. Nigdy nie poczułem się tak zraniony, a jeszcze ten twój wyjazd ostatnio i wrażenie, ze nasza przyjaźń trochę się psuje...
- Ja też przepraszam. Zachowuje się strasznie głupio ostatnio. Nie powinnam tak wyjeżdżać i nic nikomu nie mówić. I nie powinnam na ciebie dzisiaj krzyczeć. Ale ja też w jakimś sensie to przeżywam... I nie chce zepsuć naszej przyjaźni.
- To co, chyba zgoda nie? - spytał.
- Chodź po przytulasa na zgodę. - zaśmiałam się - Powiesz mi jeszcze tylko co zrobiłeś ja Marta do ciebie przyszła? - spytałam, gdy już odsunęliśmy się od siebie.
-Wiesz... Starałem się nie krzyczeć ani nie dać się zbyt bardzo wyprowadzić z równowagi. Powiedziałem, że wszystko wiem i że nie wyobrażam sobie żebym dalej mógł być z kimś kto mnie oszukiwał. Marta próbowała się wytłumaczyć zaczęła obiecywać, że zakończyła to wszystko z nim i że to się nie powtórzy. Ale co, miałem tak po prostu jej uwierzyć? Nigdy w życiu.
- No, zuch chłopak. - uśmiechnęłam się - A te emocje, które widzą, że z ciebie kipią to lepiej trzymaj. Wykorzystasz je dobrze jutro. W ogóle to nie sądzisz, że powinieneś pojechać się dobrze wyspać przed meczem? Ja cię nie wyganiam, tylko żeby nie było na mnie.
- Dobrze, mogę cię o coś tylko jeszcze spytać?
- Jasne.
- Dlaczego powiedziałaś dzisiaj, że wyjechałaś też przeze mnie?
No Iga, wyjaśnij to...
- Wiesz, to trochę skomplikowane... - zaczęłam - Ostatnio... - przerwał mi dzwoniący telefon.
Paweł?
- Przepraszam, odbiorę. - powiedziałam - Halo?
- No cześć. Co u ciebie?
- Wszystko w porządku. Coś się stało?
- Chciałem spytać, czy możemy się znowu dzisiaj wieczorem spotkać?
- Przepraszam, ale wróciłam już do Poznania.
- Szkoda. Może uda nam się jakoś niedługo spotkać?
- Może tak. Wiesz, możemy porozmawiać innym razem, za bardzo nie mogę teraz.
- Okej, to do usłyszenia.
- Pa.
Rozłączyłam się.
- Kto dzwonił? - spytał od razu Tomasz.
- Kolega. - ucięłam krótko.
- Dobrze... Bądź sobie tajemnicza. - zaśmiał się - To na czym skończyliśmy rozmawiać?
- Na tym, że powinieneś już iść, bo jutro mecz. - nie chce mu teraz odpowiadać na żaden trudne pytania.
- No dobrze, dobrze. - zaczął szykować się powoli do wyjścia - Będziesz?
- Mnie by miało nie być?
- No okej. To cześć. - przytuliliśmy się jeszcze na pożegnanie.
- Pa.
Po odejściu Tomka położyłam od razu.
Kurcze, co powiedziałabym mu, gdyby nie zadzwonił Paweł.
W sumie, pewnie nic... Najpierw musiałabym sobie to przyznać. Że... No właśnie. Iga wdech i wydech.
Kochasz go Iga i zaczynasz sobie z tym nie radzić.
Ale mu tego nie powiem. Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni.
Jeszcze jest Paweł. Mam wrażenie, że mu się podobam.
Tylko raczej nie będę potrafiła potraktować go inaczej niż jak kolegę. Nawet nie jak przyjaciela.
Nie jest... taki jak Tomek..
___________________________________________________________
Skopałam? Co myślicie?
czwartek, 6 sierpnia 2015
9.
22.07.2014 r.
Ta noc była dla mnie ciężka, choć przecież nie powinna. Jednak cały czas towarzyszyła mi jakaś obawa o Tomka. W pewnym momencie próbowałam nawet dodzwonić się do niego, bezskutecznie. Może po prostu spał..
Rano obudziła mnie mama pytaniem czy nie pojadę z nią na zakup. Stwierdziłam, że może być to całkiem niezły pomysł, więc szybko ogarnęłam się i wyruszyłyśmy.
Niestety moja mama mogła by spędzić w sklepach całe dnie, podczas gdy ja miałam dość po godzinie. Udało mi się ją jednak namówić, żebyśmy poszły coś zjeść.
- Jak było u babci? - spytała, gdy już zamówiłyśmy posiłek.
- Czasem trochę nudno, ale cieszę się, że ją odwiedziłam. Spotkałam się nawet z Julią. Pamiętasz ją?
- No jasne. A jak babcia że zdrowiem?
- Wyjątkowo dobrze. - uśmiechnęłam się.
W końcu udało mi się uciec z tej męczarni. Mama spotkała znajomą i postanowiły razem dokończyć zakupy co znaczyło, że miałam już luz.
Wracając do domu po raz kolejny próbowałam zadzwonić do Tomka. Bezskutecznie.
Zadzwoniłam jeszcze do Teo.
- Słucham koleżanki. - odebrał w jak zwykle wyśmienitym humorze.
- Mam małe pytanie. Miałeś jakiś kontakt z Tomkiem od wczoraj?
- Tyle co dzisiaj na treningu ale nie był zbyt rozmowny. W sumie mu się nie dziwię, ale nawet jak do niego podszedłem to całkowicie mnie olał.
- Chyba się do niego pofatyguje. - stwierdziłam.
- Jak chcesz. Może do ciebie się odezwie.
Po zakończeniu rozmowy z Łukaszem zmieniłam trochę kierunek i udałam się nie do swojego domu a prosto do mieszkania Tomasza.
Ciekawiło mnie czy już miał okazję porozmawiać z Martą. I co ona tym razem próbowała mu wcisnąć.
Na miejscu znalazłam się całkiem szybko jak na mnie. Tym razem nie było takich problemów jak z dodzwonieniem się i Kędziora od razu otworzył drzwi.
- Mogę wejść? - spytałam.
- Jasne. - wpuścił mnie do środka - Po co przyszłaś?
- Jak to po co. Martwię się chyba tak?
- Jakoś ostatnio miałaś mnie gdzieś i sobie a teraz się martwisz? Dzięki.
- Wiesz co... Chyba, źle zrobiłam, że tutaj przyszłam. To ja staram się tobie pomóc razem z Łukaszem, nie chcemy żebyś był dalej okłamywany i martwimy się o ciebie a to ty nas tak po prostu olewasz. I jeśli myślisz, że wyjeżdżając miałam cię gdzieś to się mylisz, bo między innymi przez ciebie wyjechałam. - powiedziałam po czym opuściłam mieszkanie Tomka.
Poczułam się strasznie. Przecież on tak na prawdę potrzebuje wsparcia, a ja zamiast spokojnie przy nim zostać prawie robię awanturę.
Coś się niewątpliwie psuje...
Ledwo oddaliłam się trochę a przede mną wyrosła Marta.
- A ty co tutaj robisz? - spytałam - Chyba już nie masz czego tutaj szukać.
- Jak to nie. - wydała się zdziwiona...
Czyżby Tomek jeszcze nic nie zrobił z całą sprawą?
- Wiesz, że on już zna prawdę?
- Niby jaką? Co znowu wykombinowałaś, żeby mnie oczernić?
- Tym razem nic nie musiałam robić. Sama się wkopałaś miziając się z niewiadomo kim gdzie popadnie... A przepraszam, nie z niewiadomo kim. Z "twoi kuzynem".
Wyraz twarzy momentalnie się jej zmienił i cała pewność siebie, puf, uleciała. Nawet już nie odpowiedziała ani słowem tylko minęła mnie i prawie pobiegła do mieszkania Tomka.
Błagam niech on nie okaże się idiotą, przecież widział zdjęcia...
Do domu weszłam razem z mamą, która trochę zaczęła się śmiać, że przecież miała wrócić już wcześniej. Nie chciało mi się z nią żartować, ani rozmawiać o reszcie jej zakupów. Udałam się od razu do siebie.
Zaczęłam żałować, że powiedziałam Tomkowi, że przez niego wyjechałam. A jeśli będzie chciał kiedyś wiedzieć o co chodzi to co ja mu powiem? Sama przed sobą boję się przyznać otwarcie, że....
Miejmy nadzieję, że nie zwrócił na to uwagi.
Ciekawe co się stało z Martusią... Na jego miejscu nie wiem czy wpuściłabym ją w ogóle do mieszkania. Oby nie dał się omotać znowu.
Już miałam w planach drzemkę, gdy otrzymałam wiadomość:
"Przepraszam. To wszystko mnie
chyba przerosło. Mogę wpaść pogadać?
____________________________________________________________
Jest. W nastroju, w którym jestem najchętniej bym nic nie pisała dlatego wyszło jak wyszło.
To skomplikowane...
Ta noc była dla mnie ciężka, choć przecież nie powinna. Jednak cały czas towarzyszyła mi jakaś obawa o Tomka. W pewnym momencie próbowałam nawet dodzwonić się do niego, bezskutecznie. Może po prostu spał..
Rano obudziła mnie mama pytaniem czy nie pojadę z nią na zakup. Stwierdziłam, że może być to całkiem niezły pomysł, więc szybko ogarnęłam się i wyruszyłyśmy.
Niestety moja mama mogła by spędzić w sklepach całe dnie, podczas gdy ja miałam dość po godzinie. Udało mi się ją jednak namówić, żebyśmy poszły coś zjeść.
- Jak było u babci? - spytała, gdy już zamówiłyśmy posiłek.
- Czasem trochę nudno, ale cieszę się, że ją odwiedziłam. Spotkałam się nawet z Julią. Pamiętasz ją?
- No jasne. A jak babcia że zdrowiem?
- Wyjątkowo dobrze. - uśmiechnęłam się.
W końcu udało mi się uciec z tej męczarni. Mama spotkała znajomą i postanowiły razem dokończyć zakupy co znaczyło, że miałam już luz.
Wracając do domu po raz kolejny próbowałam zadzwonić do Tomka. Bezskutecznie.
Zadzwoniłam jeszcze do Teo.
- Słucham koleżanki. - odebrał w jak zwykle wyśmienitym humorze.
- Mam małe pytanie. Miałeś jakiś kontakt z Tomkiem od wczoraj?
- Tyle co dzisiaj na treningu ale nie był zbyt rozmowny. W sumie mu się nie dziwię, ale nawet jak do niego podszedłem to całkowicie mnie olał.
- Chyba się do niego pofatyguje. - stwierdziłam.
- Jak chcesz. Może do ciebie się odezwie.
Po zakończeniu rozmowy z Łukaszem zmieniłam trochę kierunek i udałam się nie do swojego domu a prosto do mieszkania Tomasza.
Ciekawiło mnie czy już miał okazję porozmawiać z Martą. I co ona tym razem próbowała mu wcisnąć.
Na miejscu znalazłam się całkiem szybko jak na mnie. Tym razem nie było takich problemów jak z dodzwonieniem się i Kędziora od razu otworzył drzwi.
- Mogę wejść? - spytałam.
- Jasne. - wpuścił mnie do środka - Po co przyszłaś?
- Jak to po co. Martwię się chyba tak?
- Jakoś ostatnio miałaś mnie gdzieś i sobie a teraz się martwisz? Dzięki.
- Wiesz co... Chyba, źle zrobiłam, że tutaj przyszłam. To ja staram się tobie pomóc razem z Łukaszem, nie chcemy żebyś był dalej okłamywany i martwimy się o ciebie a to ty nas tak po prostu olewasz. I jeśli myślisz, że wyjeżdżając miałam cię gdzieś to się mylisz, bo między innymi przez ciebie wyjechałam. - powiedziałam po czym opuściłam mieszkanie Tomka.
Poczułam się strasznie. Przecież on tak na prawdę potrzebuje wsparcia, a ja zamiast spokojnie przy nim zostać prawie robię awanturę.
Coś się niewątpliwie psuje...
Ledwo oddaliłam się trochę a przede mną wyrosła Marta.
- A ty co tutaj robisz? - spytałam - Chyba już nie masz czego tutaj szukać.
- Jak to nie. - wydała się zdziwiona...
Czyżby Tomek jeszcze nic nie zrobił z całą sprawą?
- Wiesz, że on już zna prawdę?
- Niby jaką? Co znowu wykombinowałaś, żeby mnie oczernić?
- Tym razem nic nie musiałam robić. Sama się wkopałaś miziając się z niewiadomo kim gdzie popadnie... A przepraszam, nie z niewiadomo kim. Z "twoi kuzynem".
Wyraz twarzy momentalnie się jej zmienił i cała pewność siebie, puf, uleciała. Nawet już nie odpowiedziała ani słowem tylko minęła mnie i prawie pobiegła do mieszkania Tomka.
Błagam niech on nie okaże się idiotą, przecież widział zdjęcia...
Do domu weszłam razem z mamą, która trochę zaczęła się śmiać, że przecież miała wrócić już wcześniej. Nie chciało mi się z nią żartować, ani rozmawiać o reszcie jej zakupów. Udałam się od razu do siebie.
Zaczęłam żałować, że powiedziałam Tomkowi, że przez niego wyjechałam. A jeśli będzie chciał kiedyś wiedzieć o co chodzi to co ja mu powiem? Sama przed sobą boję się przyznać otwarcie, że....
Miejmy nadzieję, że nie zwrócił na to uwagi.
Ciekawe co się stało z Martusią... Na jego miejscu nie wiem czy wpuściłabym ją w ogóle do mieszkania. Oby nie dał się omotać znowu.
Już miałam w planach drzemkę, gdy otrzymałam wiadomość:
"Przepraszam. To wszystko mnie
chyba przerosło. Mogę wpaść pogadać?
____________________________________________________________
Jest. W nastroju, w którym jestem najchętniej bym nic nie pisała dlatego wyszło jak wyszło.
To skomplikowane...
sobota, 1 sierpnia 2015
8.
21.07.2014 r.
Wczoraj rozpoczął się sezon, który Lechici zaczęli zwycięstwem 4:0 nad Piastem.
Wczoraj wróciłam do Poznania.
A dzisiaj czeka mnie ciężki dzień.
Czy sobie wszystko poukładałam? Nie do końca. Choć może odkrywam o sobie coraz więcej.
"Za chwilę u ciebie jestem"
Wysłałam krótką wiadomość do Łukasza.
Podjęłam decyzję i musimy powiedzieć Tomkowi prawdę. Niezależnie od tego jak może się to skończyć.
Niezbyt wiele czasu zajęło mi dotarcie do domu Teo. Wiedziałam, że jeśli tam wejdę to już nie ma odwrotu, bo on będzie jeszcze bardziej zdeterminowany aby powiedzieć prawdę przyjacielowi.
- Czyli zdecydowałaś się? - spytał.
- Tak, musimy to zrobić.
- I bardzo dobrze, to będzie najlepsze rozwiązanie.
Samochodem Łukasza podjechaliśmy pod dom Tomka. W momencie, w którym auto się zatrzymało zaczęłam mieć wątpliwości czy na pewno dam radę to zrobić. Podczas, gdy Teo opuścił już pojazd ja nadal siedziałam w środku zastanawiając się, dlaczego akurat ja musiałam to widzieć i robić te cholerne zdjęcia.
- No dalej, wychodzisz? - Łukasz otworzył drzwi z mojej strony.
- Nie wiem.
- Oj Iga... Tak na prawdę będzie najlepiej dla wszystkich. No chodź. - wyciągnął rękę w moją stronę - Chyba, że mam cię wyciągnąć siłą?
W końcu wyszłam z auta.
Powinnam się cieszyć, że Tomek pozna prawdę, że nie będzie już dłużej oszukiwany ale jakoś nie potrafię. Zbyt dobrze wiem jak bardzo to go zaboli.
- Chowaj się. - zostałam wepchnięta chamsko za auto - Patrz. - Teo wskazał na postać, która wyszła z budynku.
Marta... W tym momencie miałam jeszcze większą ochotę rozszarpać ją nić zazwyczaj.
Do mieszkania Tomka weszliśmy bez pukania, bo z panem Teodorczykiem nie dało się inaczej.
- Halo, jest tu kto?! - zawołał Łukasz po wejściu.
- W kuchni! - odpowiedział dobrze znany głos.
- Mamy nadzieję, że nie przeszkadzamy. - odezwałam się.
- No proszę, kto postanowił się pojawić. - powiedział Tomek dość dziwnym tonem.
- Tomek, nie przywiozłem jej tutaj, żeby się kłócić. - zareagował od razu Łukasz.
- Musimy porozmawiać poważnie. - stwierdziłam.
- No więc o co chodzi? - spytał obrońca.
No tak, jak już przychodzi co do czego to ja nie potrafię wydusić słowa.
- Jesteś naszym przyjacielem i nie możemy pozwolić żebyś był dłużej oszukiwany. - zaczął Teo widząc, ze znów się waham - Iga chciałaby ci pokazać pewne zdjęcia.
Wyciągnęłam telefon, znalazłam odpowiednie zdjęcia i podałam urządzenie Kędziorze.
- To Marta i jej kuzyn Adam.... I co z tego? - spytał.
- Przesuń dalej, czy na innych zdjęciach też wyglądają jak kuzynostwo? - tym razem odezwałam się.
- To jest jakiś żart z tymi zdjęciami? Tak?
- Chciałbym bracie. Niestety ja też już ich spotkałem razem.
- Nie wierzę... Przepraszam, ale możecie zostawić mnie samego? - spytał Tomek oddając mi telefon.
- Jasne. Chodź Iga. - Łukasz wyprowadził mnie praktycznie z mieszkania przyjaciela. Sama wolałabym tam jednak zostać.
Widząc reakcje Tomka... To jak momentalnie zmienił się jego wyraz twarzy, starał się ukryć jak bardzo go to zabolało jednak znając go tak dobrze nie dało się nie zauważyć co na prawdę w tym momencie odczuwa.
- Wiem, że wolałabyś tam zostać przy Tomku, ale myślę, że na prawdę na razie będzie lepiej jak zostanie sam i przetrawi sobie to wszystko na spokojnie. - powiedział Łukasz, gdy już znaleźliśmy się spowrotem w jego aucie - Może nie zrobi żadnego głupstwa. - spiorunowałam go wzrokiem po tych słowach - Żartuje przecież. Jedźmy coś zjeść, bo marnie wyglądasz.
Wróciłam wreszcie do domu... Przecież rodzice mieli dzisiaj wrócić! Prawie zapomniałam...
Po wejściu do środka okazało się, że mama i tato już są.
- Cześć! - uśmiechnęłam się delikatnie - Jak urlop?
- Hej Iga, - odpowiedziała mama - Fajnie, odpoczęliśmy trochę, pozwiedzaliśmy. A jak było u babci?
- Trochę nudno, ale ciesze się, że tam pojechałam.
- Co cię w ogóle skusiło? - zaśmiała się.
- Tęsknota? Nie no, nudziło mi się trochę to stwierdziłam, dlaczego by babci nie odwiedzić. - wymyśliłam szybko - Pojdę się położyć, bo trochę źle się czuję.
Pobiegłam do swojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko.
Ciekawe jak Tomek...
____________________________________________________________
Jest i rodział.
Który teoretycznie jest taki jak chciałam go napisać już w środę, jednak dostałam zakaz pisania od paru osób, które tak się bały o Tomasza XDD
Może nie do końca wyszedł ale jest :D
Za jakiekolwiek błędy przepraszam ;)
Wczoraj rozpoczął się sezon, który Lechici zaczęli zwycięstwem 4:0 nad Piastem.
Wczoraj wróciłam do Poznania.
A dzisiaj czeka mnie ciężki dzień.
Czy sobie wszystko poukładałam? Nie do końca. Choć może odkrywam o sobie coraz więcej.
"Za chwilę u ciebie jestem"
Wysłałam krótką wiadomość do Łukasza.
Podjęłam decyzję i musimy powiedzieć Tomkowi prawdę. Niezależnie od tego jak może się to skończyć.
Niezbyt wiele czasu zajęło mi dotarcie do domu Teo. Wiedziałam, że jeśli tam wejdę to już nie ma odwrotu, bo on będzie jeszcze bardziej zdeterminowany aby powiedzieć prawdę przyjacielowi.
- Czyli zdecydowałaś się? - spytał.
- Tak, musimy to zrobić.
- I bardzo dobrze, to będzie najlepsze rozwiązanie.
Samochodem Łukasza podjechaliśmy pod dom Tomka. W momencie, w którym auto się zatrzymało zaczęłam mieć wątpliwości czy na pewno dam radę to zrobić. Podczas, gdy Teo opuścił już pojazd ja nadal siedziałam w środku zastanawiając się, dlaczego akurat ja musiałam to widzieć i robić te cholerne zdjęcia.
- No dalej, wychodzisz? - Łukasz otworzył drzwi z mojej strony.
- Nie wiem.
- Oj Iga... Tak na prawdę będzie najlepiej dla wszystkich. No chodź. - wyciągnął rękę w moją stronę - Chyba, że mam cię wyciągnąć siłą?
W końcu wyszłam z auta.
Powinnam się cieszyć, że Tomek pozna prawdę, że nie będzie już dłużej oszukiwany ale jakoś nie potrafię. Zbyt dobrze wiem jak bardzo to go zaboli.
- Chowaj się. - zostałam wepchnięta chamsko za auto - Patrz. - Teo wskazał na postać, która wyszła z budynku.
Marta... W tym momencie miałam jeszcze większą ochotę rozszarpać ją nić zazwyczaj.
Do mieszkania Tomka weszliśmy bez pukania, bo z panem Teodorczykiem nie dało się inaczej.
- Halo, jest tu kto?! - zawołał Łukasz po wejściu.
- W kuchni! - odpowiedział dobrze znany głos.
- Mamy nadzieję, że nie przeszkadzamy. - odezwałam się.
- No proszę, kto postanowił się pojawić. - powiedział Tomek dość dziwnym tonem.
- Tomek, nie przywiozłem jej tutaj, żeby się kłócić. - zareagował od razu Łukasz.
- Musimy porozmawiać poważnie. - stwierdziłam.
- No więc o co chodzi? - spytał obrońca.
No tak, jak już przychodzi co do czego to ja nie potrafię wydusić słowa.
- Jesteś naszym przyjacielem i nie możemy pozwolić żebyś był dłużej oszukiwany. - zaczął Teo widząc, ze znów się waham - Iga chciałaby ci pokazać pewne zdjęcia.
Wyciągnęłam telefon, znalazłam odpowiednie zdjęcia i podałam urządzenie Kędziorze.
- To Marta i jej kuzyn Adam.... I co z tego? - spytał.
- Przesuń dalej, czy na innych zdjęciach też wyglądają jak kuzynostwo? - tym razem odezwałam się.
- To jest jakiś żart z tymi zdjęciami? Tak?
- Chciałbym bracie. Niestety ja też już ich spotkałem razem.
- Nie wierzę... Przepraszam, ale możecie zostawić mnie samego? - spytał Tomek oddając mi telefon.
- Jasne. Chodź Iga. - Łukasz wyprowadził mnie praktycznie z mieszkania przyjaciela. Sama wolałabym tam jednak zostać.
Widząc reakcje Tomka... To jak momentalnie zmienił się jego wyraz twarzy, starał się ukryć jak bardzo go to zabolało jednak znając go tak dobrze nie dało się nie zauważyć co na prawdę w tym momencie odczuwa.
- Wiem, że wolałabyś tam zostać przy Tomku, ale myślę, że na prawdę na razie będzie lepiej jak zostanie sam i przetrawi sobie to wszystko na spokojnie. - powiedział Łukasz, gdy już znaleźliśmy się spowrotem w jego aucie - Może nie zrobi żadnego głupstwa. - spiorunowałam go wzrokiem po tych słowach - Żartuje przecież. Jedźmy coś zjeść, bo marnie wyglądasz.
Wróciłam wreszcie do domu... Przecież rodzice mieli dzisiaj wrócić! Prawie zapomniałam...
Po wejściu do środka okazało się, że mama i tato już są.
- Cześć! - uśmiechnęłam się delikatnie - Jak urlop?
- Hej Iga, - odpowiedziała mama - Fajnie, odpoczęliśmy trochę, pozwiedzaliśmy. A jak było u babci?
- Trochę nudno, ale ciesze się, że tam pojechałam.
- Co cię w ogóle skusiło? - zaśmiała się.
- Tęsknota? Nie no, nudziło mi się trochę to stwierdziłam, dlaczego by babci nie odwiedzić. - wymyśliłam szybko - Pojdę się położyć, bo trochę źle się czuję.
Pobiegłam do swojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko.
Ciekawe jak Tomek...
____________________________________________________________
Jest i rodział.
Który teoretycznie jest taki jak chciałam go napisać już w środę, jednak dostałam zakaz pisania od paru osób, które tak się bały o Tomasza XDD
Może nie do końca wyszedł ale jest :D
Za jakiekolwiek błędy przepraszam ;)
niedziela, 26 lipca 2015
7.
18.07.2014 r.
- Chyba twoja babcia ma gości. - zaśmiał się Paweł, gdy już podeszliśmy bliżej domu.
- Na to wygląda. - zachowałam spokój.
- No i na dzisiaj musimy się chyba pożegnać.
- Dziękuję za miły dzień. - uśmiechnęłam się.
- To mi było bardzo miło.
- Do zobaczenia. - przytuliłam go i pocałowałam w polik na pożegnanie.
- Pa. - powiedział i zaczął odchodzić.
No to teraz dopiero czeka mnie coś ciekawego.
Weszłam spokojnie do domu. Już z korytarza słyszałam wyraźnie głos babci. Później doszły do tego jeszcze głosy Tomka i Łukasza.
Trochę odetchnęłam słysząc, że Kędziora nie przyjechał sam.
Powoli udałam się do nich.
- O to na pewno Iga. - powiedziała babcia słysząc, że otwierają się drzwi kuchenne - No i miałam rację. - wyszła z pokoju do kuchni - Masz gości kochana, jak już jesteś to ja pójdę do siebie zadzwonić. - jak powiedziała tak zrobiła. Znając życie skończy rozmawiać za godzinę.
Jeden głęboki oddech i ruszasz Iga.
- No i jest nasza zguba. - zaczął się śmiać od razu Łukasz. On był wesoły w przeciwieństwie do towarzysza.
- Brawo. Znaleźliście mnie. - również się zaśmiałam - Tylko jak?
- Twoi rodzice. - mruknął Tomek.
- To ja widzę, że wy musicie porozmawiać. W takim razie ja pójdę poznać okolicę. - Teo opuścił pomieszczenie.
W tym samym momencie na chwilę zapanowała głucha cisza.
Tępo wpatrywałam się w wazon z kwiatami ustawiony na niewielkim stoliku cały czas czując na sobie wzrok przyjaciela.
- Kto cię odprowadził? - przerwał ciszę Tomek.
- Paweł, to znaczy znajomy. Poznaliśmy się wczoraj u koleżanki. A skąd to pytanie?
- Tak, z ciekawości... Masz może zamiar mi wytłumaczyć, dlaczego wyjechałaś i się w ogóle nie odzywałaś? - zaczęło się przesłuchanie.
- Miałam swój powód. Z resztą chyba wolno mi babcie odwiedzić co nie?
- Wolno, ale powiadomić przyjaciela też byś mogła... I odbierać telefon, kiedy cię potrzebuje.
- Nie powiedziałam nic, bo to wypadło nagle. Ciekawe czy swojej Martusi też takie przesłuchanie robisz jak wyjeżdża co chwilę... - wymsknęło mi się.
- Mogłabyś nie mieszać w to Marty?! - uniósł głos - Z resztą ona nie wyjeżdża bez słowa i wątpię czy obściskiwałaby się z kimś po jednym dniu znajomości.
- Jesteś głupszy niż mi się wydawało. Przyjechałeś tutaj porozmawiać czy tylko mnie denerwować? - spytałam.
- Dzieci... - Teo najwyraźniej znudziła się okolica - Z tego co wiem wy się rzadko kłócicie, więc o co poszło?
- Nie ważne. - ucięłam krótko.
- Wiecie, ta wasza rozmowa dzisiaj chyba nie ma sensu. - stwierdził napastnik - Za bardzo się nabuzowaliście i musicie ochłonąć.
- To jest chyba dobry pomysł. - stwierdził Tomek - Powinniśmy się zbierać.
Stałam na środku pomieszczenia i zaczęłam się trząść. Łukasz został jeszcze chwilę w domu, podczas gdy Tomek udał się już do auta gotowy by odjechać.
- Iga spokojnie. - poczułam jakby przytulał mnie starszy brat - Dlaczego wy się tak zachowujecie? Ty wyjeżdżasz bez słowa, teraz się kłócicie. Ten idiota z resztą też zachowuje się dziwnie ostatnio.
- Daj mi jeszcze góra dwa dni. - powiedziałam - Skończę sobie wszystko układać i wrócę, a wtedy wyjaśnię wszystko. I będziemy musieli coś zrobić.
- Niby co?
- Powiedzieć mu prawdę o Marcie.
- Chyba twoja babcia ma gości. - zaśmiał się Paweł, gdy już podeszliśmy bliżej domu.
- Na to wygląda. - zachowałam spokój.
- No i na dzisiaj musimy się chyba pożegnać.
- Dziękuję za miły dzień. - uśmiechnęłam się.
- To mi było bardzo miło.
- Do zobaczenia. - przytuliłam go i pocałowałam w polik na pożegnanie.
- Pa. - powiedział i zaczął odchodzić.
No to teraz dopiero czeka mnie coś ciekawego.
Weszłam spokojnie do domu. Już z korytarza słyszałam wyraźnie głos babci. Później doszły do tego jeszcze głosy Tomka i Łukasza.
Trochę odetchnęłam słysząc, że Kędziora nie przyjechał sam.
Powoli udałam się do nich.
- O to na pewno Iga. - powiedziała babcia słysząc, że otwierają się drzwi kuchenne - No i miałam rację. - wyszła z pokoju do kuchni - Masz gości kochana, jak już jesteś to ja pójdę do siebie zadzwonić. - jak powiedziała tak zrobiła. Znając życie skończy rozmawiać za godzinę.
Jeden głęboki oddech i ruszasz Iga.
- No i jest nasza zguba. - zaczął się śmiać od razu Łukasz. On był wesoły w przeciwieństwie do towarzysza.
- Brawo. Znaleźliście mnie. - również się zaśmiałam - Tylko jak?
- Twoi rodzice. - mruknął Tomek.
- To ja widzę, że wy musicie porozmawiać. W takim razie ja pójdę poznać okolicę. - Teo opuścił pomieszczenie.
W tym samym momencie na chwilę zapanowała głucha cisza.
Tępo wpatrywałam się w wazon z kwiatami ustawiony na niewielkim stoliku cały czas czując na sobie wzrok przyjaciela.
- Kto cię odprowadził? - przerwał ciszę Tomek.
- Paweł, to znaczy znajomy. Poznaliśmy się wczoraj u koleżanki. A skąd to pytanie?
- Tak, z ciekawości... Masz może zamiar mi wytłumaczyć, dlaczego wyjechałaś i się w ogóle nie odzywałaś? - zaczęło się przesłuchanie.
- Miałam swój powód. Z resztą chyba wolno mi babcie odwiedzić co nie?
- Wolno, ale powiadomić przyjaciela też byś mogła... I odbierać telefon, kiedy cię potrzebuje.
- Nie powiedziałam nic, bo to wypadło nagle. Ciekawe czy swojej Martusi też takie przesłuchanie robisz jak wyjeżdża co chwilę... - wymsknęło mi się.
- Mogłabyś nie mieszać w to Marty?! - uniósł głos - Z resztą ona nie wyjeżdża bez słowa i wątpię czy obściskiwałaby się z kimś po jednym dniu znajomości.
- Jesteś głupszy niż mi się wydawało. Przyjechałeś tutaj porozmawiać czy tylko mnie denerwować? - spytałam.
- Dzieci... - Teo najwyraźniej znudziła się okolica - Z tego co wiem wy się rzadko kłócicie, więc o co poszło?
- Nie ważne. - ucięłam krótko.
- Wiecie, ta wasza rozmowa dzisiaj chyba nie ma sensu. - stwierdził napastnik - Za bardzo się nabuzowaliście i musicie ochłonąć.
- To jest chyba dobry pomysł. - stwierdził Tomek - Powinniśmy się zbierać.
Stałam na środku pomieszczenia i zaczęłam się trząść. Łukasz został jeszcze chwilę w domu, podczas gdy Tomek udał się już do auta gotowy by odjechać.
- Iga spokojnie. - poczułam jakby przytulał mnie starszy brat - Dlaczego wy się tak zachowujecie? Ty wyjeżdżasz bez słowa, teraz się kłócicie. Ten idiota z resztą też zachowuje się dziwnie ostatnio.
- Daj mi jeszcze góra dwa dni. - powiedziałam - Skończę sobie wszystko układać i wrócę, a wtedy wyjaśnię wszystko. I będziemy musieli coś zrobić.
- Niby co?
- Powiedzieć mu prawdę o Marcie.
Łukasz
Wracamy z Tomkiem do Poznania.
Większość drogi, którą przebywamy mija w ciszy. Kędziora jest w jeszcze gorszym humorze, niż przed rozmową, jeśli tak można to nazwać, z Igą.
- Nie mogliście spokojnie porozmawiać? - spytałem w końcu.
- Najwyraźniej się nie dało.
- Nie dało się bo zaczęła mieszać w to Martę? - chyba trafiłem - Ty też się panie nie popisałeś z tym tekstem o obściskiwaniu.
- Podsłuchiwałeś? - wydał się zdziwiony.
- Na prawdę nie wiedziałeś, że to zrobię? Ale dobra... Każde z was ma trochę racji musicie się porozumieć. - stwierdziłem - W ogóle rozpoczęcie pytaniem o tego kolesia było dziwne... Jakbyś był zazdrosny. - zaśmiałem się - A może jesteś?
- Zamknij się już lepiej.
Chwila, chwila...
Iga robi zdjęcie Marcie, ale zamiast pokazać je od razu Tomkowi, to czeka bo boi się jego reakcji i wyjeżdża krótko po tym jak ja zaczynam robić przytyki co do zachowań jej i przyjaciela...
A może to ma jakiś sens. Wyjeżdża, bo trafiłem w jej czuły punkt a nie pokazuje zdjęć bo nie wie czy on nie jest tak głupi, żeby pomyśleć, że to jakieś fałszywe a ona wyjdzie na wiedźmę chcącą rozbić związek.
A jakby spojrzeć na Kędziorkę to przecież zdecydowanie częściej niż o Marcie mówi o Idze. Przejął się jej zniknięciem jakby miała już nie wrócić. A i jego minę jak zauważył ją z tym kolegą też widziałem.
Znają się lepiej niż rodzina. Spędzają ze sobą tyle czasu. Razem są zupełnie inni niż osobno.
Teo chyba jesteś geniuszem.
Tylko jak sprawić, że zrozumieją co ich na prawdę łączy.
piątek, 24 lipca 2015
6.
17.07.2014 r.
Po południu zaczęłam się już szykować na ognisko. Myślę, że to może dobrze mi zrobić.
Prawie zapomniałam... Przecież Lech gra dzisiaj z Nomme. Czyli będę się musiała dzisiaj obyć bez obejrzenia meczu. Jakoś przeżyję.
Nie wypada tak wpraszać się z pustymi rękami, więc już po drodze wstąpiłam jeszcze do pobliskiego sklepu, a później już prosto do Julii.
- Hej. Fajnie, że przyszłaś. - powitała mnie Julia.
- Cześć. To ja dziękuję, pewnie bym siedziała z babcią w domu, a już i tak się do niej wprosiłam to niech odpocznie.
Julka zaprowadziła mnie na ogród za domem, gdzie przy ognisku siedziało już parę osób. Dziewczyna przedstawiła mnie wszystkim i usadziła między Mateuszem a Laurą. W pewnym momencie stwierdziłam, ze już gorzej być nie było.
Dziewczyna paplała cały czas o ubraniach i kosmetykach co mnie prawie wcale nie kręci a chłopak siedział cały czas zamyślony, do rozmowy nie włączył się prawie wcale.
Ja starałam się poznać ze wszystkimi i mimo, ze co chwilę zaczynałam sprawdzać wynik meczu Lecha to nie odpływałam tak bardzo.
W sumie, gdyby nie Julia to trochę bym się zanudziła. Udało nam się porozmawiać dłużej niż ostatnim razem i obiecałyśmy sobie, że naprawimy nasz kontakt.
W od 70 minuty przestałam sprawdzać wynik meczu, który przez ten cały czas utrzymywał się w stanie 0:0. Sprawdziłam dopiero, gdy zobaczyłam, że już musiał się na pewno zakończyć.
Chyba wszyscy zauważyli jak zmienił się mój wyraz twarzy, gdy zobaczyłam, że Kolejorz przegrał z Nomme.
Wiedziałam też, ze tego wieczoru mogę nie mieć już spokoju. Chyba, ze ktoś zabierze mi telefon. To, że zadzwoni do mnie Tomek było prawie pewne.
Dobra, przyszłam tu, żeby się trochę rozerwać, a nie myśleć o nim.
- Iga, cały czas się ktoś do ciebie dobija. - zwróciła uwagę Julia.
- Wiem, ale to nic ważnego. - uśmiechnęłam się.
- Gdyby nie było ważne to chyba by nikt nie był taki natarczywy. - odezwał się siedzący obok dziewczyny Paweł - Może oddzwoń.
- Nie, myślę, że lepszym pomysłem będzie wyciszenie telefonu. - zostałam przy swoim.
Julka zostawiła mnie na chwilę z Pawłem samych. Od początku rozmawialiśmy bardzo swobodnie, ale tylko krótki moment.
- Wracasz do babci, czy mam cię przenocować? - spytała Julia.
- Wiesz, chyba jednak wrócę. Będzie lepiej jak babcia rano zobaczy, ze jestem.
- No dobrze, ale tak sama nie będziesz się bała pójść?
- Ja Igę chętnie odprowadzę. - pojawił się Paweł - Z tego co wiem idziemy w tym samym kierunku.
- No niech wam będzie. Tylko uważajcie na siebie, bo ja was na sumieniu mieć nie zamierzam. - zaśmiała się dziewczyna.
Pożegnaliśmy się i zaczęliśmy kierować w kierunku domu mojej babci.
Od początku szliśmy w ciszy.
- Długo się znacie z Julią? - spytał nagle.
- Kilka lat. Nasze babcie były nawet w dobrych kontaktach a ja kiedyś często spędzałam tu wakacje. - opowiedziałam krótko - A wy?
- To moja kuzynka.
- To ciekawe, że się wcześniej nie spotkaliśmy. - zaśmiałam się.
- No trochę tak. - zawtórował mi Paweł - Może spotkamy się jutro? - spytał wprost, gdy już zbliżaliśmy się do celu.
- Zobaczę, czy będę miała jakieś zajęcie. - odpowiedziałam.
- Jak nie chcesz to nie musisz.
- Nie powiedziałam, ze nie chcę. Podaj mi twój numer, to napiszę ci co i jak. - uśmiechnęłam się.
Rano... choć to było chyba jednak południe, gdy się obudziłam w domu byłam sama.
No tak przecież babcia na pewno miała jakieś plany zanim ja się do niej wprosiłam. Na stole leżała tylko kartka, że powinna wrócić popołudniu i że wszystko co potrzebuje powinno być w domu.
Skoro mam być sama postanowiłam skorzystać z wczorajszej propozycji Pawła.
Podczas śniadania napisałam chłopakowi sms'a, czy nadal chciałby się spotkać. Na odpowiedź wcale nie czekałam długo.
Umówiliśmy się, ze za godzinę po mnie przyjdzie.
Przyszykowanie się nie zajęło mi dużo czasu więc zdążyłam jeszcze włączyć telewizor na chwilę.
W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Przed nimi stał uśmiechnięty Paweł.
- Przepraszam, ze tak długo ale musiałem jeszcze w czymś pomóc tacie.
-Nic się nie stało. - odpowiedziałam - To co dziś robimy?
- Zabieram cię na długi spacer.
Wyszło na to, że spędziłam z Pawłem cały dzień. I nie mogę powiedzieć, ze bawiłam się w jego towarzystwie źle.
Trzeba było jednak w końcu wrócić do domu.
Już z daleka zobaczyłam, że na podjeździe stoi samochód. Podchodząc bliżej stwierdziłam, ze skądś znam to auto... I to nawet lepiej niż myślałam początkowo...
____________________________________________________________________
I co sądzicie?
Szczerze to nie miałam pomysłu na ten rozdział więc wyszło to... Może dalej pójdzie mi łatwiej :D
Po południu zaczęłam się już szykować na ognisko. Myślę, że to może dobrze mi zrobić.
Prawie zapomniałam... Przecież Lech gra dzisiaj z Nomme. Czyli będę się musiała dzisiaj obyć bez obejrzenia meczu. Jakoś przeżyję.
Nie wypada tak wpraszać się z pustymi rękami, więc już po drodze wstąpiłam jeszcze do pobliskiego sklepu, a później już prosto do Julii.
- Hej. Fajnie, że przyszłaś. - powitała mnie Julia.
- Cześć. To ja dziękuję, pewnie bym siedziała z babcią w domu, a już i tak się do niej wprosiłam to niech odpocznie.
Julka zaprowadziła mnie na ogród za domem, gdzie przy ognisku siedziało już parę osób. Dziewczyna przedstawiła mnie wszystkim i usadziła między Mateuszem a Laurą. W pewnym momencie stwierdziłam, ze już gorzej być nie było.
Dziewczyna paplała cały czas o ubraniach i kosmetykach co mnie prawie wcale nie kręci a chłopak siedział cały czas zamyślony, do rozmowy nie włączył się prawie wcale.
Ja starałam się poznać ze wszystkimi i mimo, ze co chwilę zaczynałam sprawdzać wynik meczu Lecha to nie odpływałam tak bardzo.
W sumie, gdyby nie Julia to trochę bym się zanudziła. Udało nam się porozmawiać dłużej niż ostatnim razem i obiecałyśmy sobie, że naprawimy nasz kontakt.
W od 70 minuty przestałam sprawdzać wynik meczu, który przez ten cały czas utrzymywał się w stanie 0:0. Sprawdziłam dopiero, gdy zobaczyłam, że już musiał się na pewno zakończyć.
Chyba wszyscy zauważyli jak zmienił się mój wyraz twarzy, gdy zobaczyłam, że Kolejorz przegrał z Nomme.
Wiedziałam też, ze tego wieczoru mogę nie mieć już spokoju. Chyba, ze ktoś zabierze mi telefon. To, że zadzwoni do mnie Tomek było prawie pewne.
Dobra, przyszłam tu, żeby się trochę rozerwać, a nie myśleć o nim.
- Iga, cały czas się ktoś do ciebie dobija. - zwróciła uwagę Julia.
- Wiem, ale to nic ważnego. - uśmiechnęłam się.
- Gdyby nie było ważne to chyba by nikt nie był taki natarczywy. - odezwał się siedzący obok dziewczyny Paweł - Może oddzwoń.
- Nie, myślę, że lepszym pomysłem będzie wyciszenie telefonu. - zostałam przy swoim.
Julka zostawiła mnie na chwilę z Pawłem samych. Od początku rozmawialiśmy bardzo swobodnie, ale tylko krótki moment.
- Wracasz do babci, czy mam cię przenocować? - spytała Julia.
- Wiesz, chyba jednak wrócę. Będzie lepiej jak babcia rano zobaczy, ze jestem.
- No dobrze, ale tak sama nie będziesz się bała pójść?
- Ja Igę chętnie odprowadzę. - pojawił się Paweł - Z tego co wiem idziemy w tym samym kierunku.
- No niech wam będzie. Tylko uważajcie na siebie, bo ja was na sumieniu mieć nie zamierzam. - zaśmiała się dziewczyna.
Pożegnaliśmy się i zaczęliśmy kierować w kierunku domu mojej babci.
Od początku szliśmy w ciszy.
- Długo się znacie z Julią? - spytał nagle.
- Kilka lat. Nasze babcie były nawet w dobrych kontaktach a ja kiedyś często spędzałam tu wakacje. - opowiedziałam krótko - A wy?
- To moja kuzynka.
- To ciekawe, że się wcześniej nie spotkaliśmy. - zaśmiałam się.
- No trochę tak. - zawtórował mi Paweł - Może spotkamy się jutro? - spytał wprost, gdy już zbliżaliśmy się do celu.
- Zobaczę, czy będę miała jakieś zajęcie. - odpowiedziałam.
- Jak nie chcesz to nie musisz.
- Nie powiedziałam, ze nie chcę. Podaj mi twój numer, to napiszę ci co i jak. - uśmiechnęłam się.
Rano... choć to było chyba jednak południe, gdy się obudziłam w domu byłam sama.
No tak przecież babcia na pewno miała jakieś plany zanim ja się do niej wprosiłam. Na stole leżała tylko kartka, że powinna wrócić popołudniu i że wszystko co potrzebuje powinno być w domu.
Skoro mam być sama postanowiłam skorzystać z wczorajszej propozycji Pawła.
Podczas śniadania napisałam chłopakowi sms'a, czy nadal chciałby się spotkać. Na odpowiedź wcale nie czekałam długo.
Umówiliśmy się, ze za godzinę po mnie przyjdzie.
Przyszykowanie się nie zajęło mi dużo czasu więc zdążyłam jeszcze włączyć telewizor na chwilę.
W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Przed nimi stał uśmiechnięty Paweł.
- Przepraszam, ze tak długo ale musiałem jeszcze w czymś pomóc tacie.
-Nic się nie stało. - odpowiedziałam - To co dziś robimy?
- Zabieram cię na długi spacer.
Wyszło na to, że spędziłam z Pawłem cały dzień. I nie mogę powiedzieć, ze bawiłam się w jego towarzystwie źle.
Trzeba było jednak w końcu wrócić do domu.
Już z daleka zobaczyłam, że na podjeździe stoi samochód. Podchodząc bliżej stwierdziłam, ze skądś znam to auto... I to nawet lepiej niż myślałam początkowo...
____________________________________________________________________
I co sądzicie?
Szczerze to nie miałam pomysłu na ten rozdział więc wyszło to... Może dalej pójdzie mi łatwiej :D
niedziela, 19 lipca 2015
5.
16.07.14 r.
Już dawno chyba mi się tak dobrze nie spało. Napracowałam się wczoraj na świerzym powietrzu i oto jest efekt.
Na szczęście babcia pozwoliła mi pospać, w domu by mi się to pewnie nie udało.
- Wyspana? - spytała babcia, gdy pojawiłam się w kuchni.
- Oj i to bardzo. - uśmiechnęłam się.
- A widzisz. Ja zdążyłam już porobić wszystkie zakupy i kończę robić obiad. - zamieszała w garnku.
- To na co dobrego mogę dzisiaj liczyć?
- Przepraszam, ale dzisiaj mogę zaoferować ci zupkę z paczki. - zaśmiała się - Obiecałam sąsiadce już coś czego nie lubisz ..
- Dam radę, nic się nie stało.
Uszykowałam sobie kanapki i wyszłam na dwór.
Ledwo usiadłam w altance a zadzwonił mój telefon.
- Słucham? - odebrałam automatycznie bez sprawdzenia kto to.
- Iga! Ty żyjesz?! - usłyszałam głos Tomka.
- No żyję, dlaczego miałabym nie?
- Gdzie ty w ogóle jesteś? - spytał.
- Musiałam wyjechać na trochę,
- Mogłaś chociaż uprzedzić. Wiesz, że się martwiłem?
- Jeden dzień mnie nie ma a ty już się martwisz? - zaśmiałam się.
- No mogło ci się coś stać przecież! Nie odbierałaś telefonów ani nic co miałem myśleć?
- Przepraszam, ale na prawdę poczułam, że muszę wyjechać...
- Mogę chociaż wiedzieć kiedy zamierzasz wrócić?
- Jak wrócę to na pewno się dowiesz... Ale muszę już kończyć. Odezwę się.
- Ale Ig...- rozłączyłam się.
Tak dziwnie nie czułam się jeszcze rozmawiając z Tomkiem. Z jednej strony sama nie wiem dlaczego.
Dlaczego ja w ogóle wyjechałam z Poznania... Przez głupi żart? Żart który wzięłam na poważnie...
Potraktowałam to tak, jakbym ... Jakbym czuła coś do Tomka tylko starała się to ukryć a Łukasz nagle to odkrył...
A przecież tak nie jest!
Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Ja już chyba sama siebie nie rozumiem.
Spacer, trochę wymuszony ale zawsze okazja do przejścia się po okolicy. Babcia wysłała mnie do jakiejś znajomej, żebym odebrała suknie na wesele mojej kuzynki.
Całe szczęście, że ja nie będę musiała na nie iść. Nie przetrwałabym tego.
Rach ciach, zapukałam do drzwi, odebrałam co miałam i sobie poszłam.
- Iga? - usłyszałam za sobą.
- Juka? - odwróciłam się natychmiast.
- Co się stało, że cię tutaj widzę? - uśmiechała się.
- Ach, mały wypoczynek od miasta.
- Już myślałam, że specjalnie chciałaś odwiedzić koleżankę. Smutno trochę...
- A wiesz, że nawet pomyślałam o tobie jak tutaj jechałam. - zaśmiałam się.
- No chociaż coś. Przepraszam ale muszę szybko zrobić zakupy i wracać.
- Znajdziemy inną okazję to dłuższej rozmowy.
- O właśnie... Może wpadłabyś na ognisko jutro? To była by już jakaś okazja. - zaproponowała.
- Czemu nie. I tak cały czas siedzę tylko u babci.
Julia podała mi jeszcze tylko, gdzie mam się jutro zjawić i pożegnałyśmy się.
Jakiś czas później byłam już w domu babci. Dałam jej sukienkę i poszłam zadzwonić do rodziców, z ciekawości spytać jak mija im urlop.
Po dość krótkiej w sumie rozmowie udałam się do kuchni uszykować sobie coś do jedzenia.
- Babciu, czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić? - spytałam - Nudzi mi się.
- Niestety, nie znajdę dla ciebie żadnego zajęcie chyba teraz.
- Szkoda.
- Zawsze możesz się gdzieś przejść. - uśmiechnęła się.
- Przemyślę to.
Telefon...
Hmm.. czego chce ode mnie Łukasz?
- Witam pana. - odebrałam.
- No cześć koleżanko. Co słychać?
- Dzwonisz tylko po to, żeby spytać co u mnie słychać?
- Hmm... chyba nie.
- A masz w ogóle jakiś konkretny powód.
- Może tak, a może nie.
- Ej kolego, a ty nie poleciałeś do Estonii? - przypomniałam sobie nagle.
-Zapomniałaś, że jestem kaleką?
- Przepraszam, skleroza.
- Wybaczam. A tak w sumie to dzwonię, bo wiesz chyba mam podobny problem do Ciebie. - zaczął.
- To znaczy?
- Widziałem Martę z tym samym kolegą, z którym ty zrobiłaś jej zdjęcia...
No dzięki za zepsucie dobrego humoru.
_____________________________________________________________
Tego już nie skomentuję XDD
Zobaczymy co wymyślę w następnym rozdziale, bo to był ostatni, który miałam napisany 'do przodu' xd
Już dawno chyba mi się tak dobrze nie spało. Napracowałam się wczoraj na świerzym powietrzu i oto jest efekt.
Na szczęście babcia pozwoliła mi pospać, w domu by mi się to pewnie nie udało.
- Wyspana? - spytała babcia, gdy pojawiłam się w kuchni.
- Oj i to bardzo. - uśmiechnęłam się.
- A widzisz. Ja zdążyłam już porobić wszystkie zakupy i kończę robić obiad. - zamieszała w garnku.
- To na co dobrego mogę dzisiaj liczyć?
- Przepraszam, ale dzisiaj mogę zaoferować ci zupkę z paczki. - zaśmiała się - Obiecałam sąsiadce już coś czego nie lubisz ..
- Dam radę, nic się nie stało.
Uszykowałam sobie kanapki i wyszłam na dwór.
Ledwo usiadłam w altance a zadzwonił mój telefon.
- Słucham? - odebrałam automatycznie bez sprawdzenia kto to.
- Iga! Ty żyjesz?! - usłyszałam głos Tomka.
- No żyję, dlaczego miałabym nie?
- Gdzie ty w ogóle jesteś? - spytał.
- Musiałam wyjechać na trochę,
- Mogłaś chociaż uprzedzić. Wiesz, że się martwiłem?
- Jeden dzień mnie nie ma a ty już się martwisz? - zaśmiałam się.
- No mogło ci się coś stać przecież! Nie odbierałaś telefonów ani nic co miałem myśleć?
- Przepraszam, ale na prawdę poczułam, że muszę wyjechać...
- Mogę chociaż wiedzieć kiedy zamierzasz wrócić?
- Jak wrócę to na pewno się dowiesz... Ale muszę już kończyć. Odezwę się.
- Ale Ig...- rozłączyłam się.
Tak dziwnie nie czułam się jeszcze rozmawiając z Tomkiem. Z jednej strony sama nie wiem dlaczego.
Dlaczego ja w ogóle wyjechałam z Poznania... Przez głupi żart? Żart który wzięłam na poważnie...
Potraktowałam to tak, jakbym ... Jakbym czuła coś do Tomka tylko starała się to ukryć a Łukasz nagle to odkrył...
A przecież tak nie jest!
Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Ja już chyba sama siebie nie rozumiem.
Spacer, trochę wymuszony ale zawsze okazja do przejścia się po okolicy. Babcia wysłała mnie do jakiejś znajomej, żebym odebrała suknie na wesele mojej kuzynki.
Całe szczęście, że ja nie będę musiała na nie iść. Nie przetrwałabym tego.
Rach ciach, zapukałam do drzwi, odebrałam co miałam i sobie poszłam.
- Iga? - usłyszałam za sobą.
- Juka? - odwróciłam się natychmiast.
- Co się stało, że cię tutaj widzę? - uśmiechała się.
- Ach, mały wypoczynek od miasta.
- Już myślałam, że specjalnie chciałaś odwiedzić koleżankę. Smutno trochę...
- A wiesz, że nawet pomyślałam o tobie jak tutaj jechałam. - zaśmiałam się.
- No chociaż coś. Przepraszam ale muszę szybko zrobić zakupy i wracać.
- Znajdziemy inną okazję to dłuższej rozmowy.
- O właśnie... Może wpadłabyś na ognisko jutro? To była by już jakaś okazja. - zaproponowała.
- Czemu nie. I tak cały czas siedzę tylko u babci.
Julia podała mi jeszcze tylko, gdzie mam się jutro zjawić i pożegnałyśmy się.
Jakiś czas później byłam już w domu babci. Dałam jej sukienkę i poszłam zadzwonić do rodziców, z ciekawości spytać jak mija im urlop.
Po dość krótkiej w sumie rozmowie udałam się do kuchni uszykować sobie coś do jedzenia.
- Babciu, czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić? - spytałam - Nudzi mi się.
- Niestety, nie znajdę dla ciebie żadnego zajęcie chyba teraz.
- Szkoda.
- Zawsze możesz się gdzieś przejść. - uśmiechnęła się.
- Przemyślę to.
Telefon...
Hmm.. czego chce ode mnie Łukasz?
- Witam pana. - odebrałam.
- No cześć koleżanko. Co słychać?
- Dzwonisz tylko po to, żeby spytać co u mnie słychać?
- Hmm... chyba nie.
- A masz w ogóle jakiś konkretny powód.
- Może tak, a może nie.
- Ej kolego, a ty nie poleciałeś do Estonii? - przypomniałam sobie nagle.
-Zapomniałaś, że jestem kaleką?
- Przepraszam, skleroza.
- Wybaczam. A tak w sumie to dzwonię, bo wiesz chyba mam podobny problem do Ciebie. - zaczął.
- To znaczy?
- Widziałem Martę z tym samym kolegą, z którym ty zrobiłaś jej zdjęcia...
No dzięki za zepsucie dobrego humoru.
_____________________________________________________________
Tego już nie skomentuję XDD
Zobaczymy co wymyślę w następnym rozdziale, bo to był ostatni, który miałam napisany 'do przodu' xd
♥
czwartek, 16 lipca 2015
4.
14.07.2014 r.
- Dzieci! Zaraz was wyrzucę za drzwi! - krzyknęłam w końcu.
Tak, po raz kolejny stwierdzam, że dzieci było trafnym określeniem dla nich. Podczas, gdy ja starałam się spokojnie coś zjeść chłopacy znaleźli zabawki, które są w salonie na wypadek, gdyby postanowiła przyjechać moja kuzynka ze swoim synem.
- Tylko wam zdjęcie teraz zrobić i wstawić gdzieś do internetów. - zaśmiałam się patrząc na Lechitów.
- Chyba czuję się urażony. - powiedział Łukasz dalej oglądając kolorowankę.
Tomek i Dawid w tym czasie dyskutowali na temat zabawkowych samochodzików.
- Dobra, oddajcie mi to. Antoś przyjedzie i nie będzie miał się czym bawić. - odebrałam im wszystko chowając z powrotem do szufladki - Nie macie nic ciekawego do roboty dzisiaj? - spytałam.
- Przeszkadzamy ci? - odpowiedział pytaniem na pytanie Dawid.
- A gdybym powiedziała, że tak?
- Dobra chłopaki, wychodzimy. Iga też ma swoje sprawy do załatwienia. - ratował mnie Tomek.
- Swoje sprawy? I one nie są związane z tobą? - zaśmiał się Teo.
- Wychodzimy. Już! - przegnał chłopaków.
Po chwili wszyscy opuszczali już mnie.
- Dziękuję. - zatrzymałam Tomka zanim wyszedł.
- Nie ma za co Iguś. - przytulił mnie jeszcze i również opuścił dom.
"Swoje sprawy..."
Chciałam odpocząć trochę, odespać ostatnią noc.
Gdyby to jednak było takie proste.
"I one nie są związane z tobą?"
Nie zasnę...
Czy ja na prawdę spędzam, aż tak dużo czasu z Tomkiem, że Łukasz musiał to powiedzieć?
Idiota...
Przecież jesteśmy przyjaciółmi. To chyba normalne, że spędzamy trochę czasu ze sobą.
Chyba, że on nie ma przyjaciół i tego nie rozumie.
A może to czas pokazać, że nie potrzebuje przebywać bez przerwy tutaj w Poznaniu, i bez przerwy w tym samym towarzystwie.
15.07.14 r.
Z samego rana spakowałam się i ruszyłam w drogę do mojej babci. Bez mówienia komukolwiek o moich planach jak najszybciej wyjechałam z Poznania.
Babcia na pewno się ucieszy z mojej wizyty. I będę się mogła zobaczyć z Julią, której nie widziałam już chyba z rok.
Powoli, tempem jak najbardziej spacerowym przemieszczałam się z dworca do domu mojej babci. Chyba faktycznie dawno mnie tu nie było. Nowi sąsiedzi już się budują chyba.
Już skręcając w ścieżkę do babcinego domu widziałam, że kręci się ona po podwórku. Cicho otworzyłam bramę i stanęłam na ganku. Babcia zauważyła mnie dopiero, gdy jej pieski zaczęły głośniej szczekać.
Staruszka przywitała mnie serdecznie i od razu wprowadziła do domu.
- Co się stało, że przyjechałaś kochanie? - spytała nalewając mi mojej ukochanej mrożonej herbatki miętowej.
- Chyba się troszkę stęskniłam.- powiedziałam pałaszując ciasteczka.
- Długo zajęło ci to zatęsknienie. - podśmiechiwała się.
- No wiem wiem, przepraszam babciu.
-Nic się nie stało.Wiem jak to jest. Cały czas coś do roboty. Opowiedz mi lepiej jak tam wakacje, bo słyszałam, że leciałaś gdzieś.
I tak najbliższe dwie godziny zleciały mi na rozmowie z babcią.
Nie wiem jak to wytrzymałam.
Jest dopiero po 14. I co ja mam robić...
Hmm
- Babciu!- zawołałam - Mogę pogrzebać trochę w ogródku?
- Nie wolałabyś odpocząć. Chyba po to tu przyjechałaś. - uzyskałam odpowiedź.
- Ale nie po to, żeby się nudzić.
- No dobrze. Nie zdążyłam jeszcze uporządkować dwóch grządek.
- Już się za nie zabieram. - uśmiechnęłam się.
Dopiero wieczorem tak właściwie wróciłyśmy z babcią do domu. Każda na nas miała jakieś swoje zajęcie, więc zleciało.
Jakimś cudem zapomniałam nawet o telefonie. Dopiero kładąc się wieczorem do łóżka sięgnęłam po urządzenie.
O! Ktoś jednak o mnie pamiętał.
Tomek...
Może to nie był jednak najlepszy pomysł, żeby uciekać tak bez uprzedzenia...
_________________________________________________________
Bohaterka jest niezrównoważona psychicznie #potwierdzoneinfo XDD
- Dzieci! Zaraz was wyrzucę za drzwi! - krzyknęłam w końcu.
Tak, po raz kolejny stwierdzam, że dzieci było trafnym określeniem dla nich. Podczas, gdy ja starałam się spokojnie coś zjeść chłopacy znaleźli zabawki, które są w salonie na wypadek, gdyby postanowiła przyjechać moja kuzynka ze swoim synem.
- Tylko wam zdjęcie teraz zrobić i wstawić gdzieś do internetów. - zaśmiałam się patrząc na Lechitów.
- Chyba czuję się urażony. - powiedział Łukasz dalej oglądając kolorowankę.
Tomek i Dawid w tym czasie dyskutowali na temat zabawkowych samochodzików.
- Dobra, oddajcie mi to. Antoś przyjedzie i nie będzie miał się czym bawić. - odebrałam im wszystko chowając z powrotem do szufladki - Nie macie nic ciekawego do roboty dzisiaj? - spytałam.
- Przeszkadzamy ci? - odpowiedział pytaniem na pytanie Dawid.
- A gdybym powiedziała, że tak?
- Dobra chłopaki, wychodzimy. Iga też ma swoje sprawy do załatwienia. - ratował mnie Tomek.
- Swoje sprawy? I one nie są związane z tobą? - zaśmiał się Teo.
- Wychodzimy. Już! - przegnał chłopaków.
Po chwili wszyscy opuszczali już mnie.
- Dziękuję. - zatrzymałam Tomka zanim wyszedł.
- Nie ma za co Iguś. - przytulił mnie jeszcze i również opuścił dom.
"Swoje sprawy..."
Chciałam odpocząć trochę, odespać ostatnią noc.
Gdyby to jednak było takie proste.
"I one nie są związane z tobą?"
Nie zasnę...
Czy ja na prawdę spędzam, aż tak dużo czasu z Tomkiem, że Łukasz musiał to powiedzieć?
Idiota...
Przecież jesteśmy przyjaciółmi. To chyba normalne, że spędzamy trochę czasu ze sobą.
Chyba, że on nie ma przyjaciół i tego nie rozumie.
A może to czas pokazać, że nie potrzebuje przebywać bez przerwy tutaj w Poznaniu, i bez przerwy w tym samym towarzystwie.
15.07.14 r.
Z samego rana spakowałam się i ruszyłam w drogę do mojej babci. Bez mówienia komukolwiek o moich planach jak najszybciej wyjechałam z Poznania.
Babcia na pewno się ucieszy z mojej wizyty. I będę się mogła zobaczyć z Julią, której nie widziałam już chyba z rok.
Powoli, tempem jak najbardziej spacerowym przemieszczałam się z dworca do domu mojej babci. Chyba faktycznie dawno mnie tu nie było. Nowi sąsiedzi już się budują chyba.
Już skręcając w ścieżkę do babcinego domu widziałam, że kręci się ona po podwórku. Cicho otworzyłam bramę i stanęłam na ganku. Babcia zauważyła mnie dopiero, gdy jej pieski zaczęły głośniej szczekać.
Staruszka przywitała mnie serdecznie i od razu wprowadziła do domu.
- Co się stało, że przyjechałaś kochanie? - spytała nalewając mi mojej ukochanej mrożonej herbatki miętowej.
- Chyba się troszkę stęskniłam.- powiedziałam pałaszując ciasteczka.
- Długo zajęło ci to zatęsknienie. - podśmiechiwała się.
- No wiem wiem, przepraszam babciu.
-Nic się nie stało.Wiem jak to jest. Cały czas coś do roboty. Opowiedz mi lepiej jak tam wakacje, bo słyszałam, że leciałaś gdzieś.
I tak najbliższe dwie godziny zleciały mi na rozmowie z babcią.
Nie wiem jak to wytrzymałam.
Jest dopiero po 14. I co ja mam robić...
Hmm
- Babciu!- zawołałam - Mogę pogrzebać trochę w ogródku?
- Nie wolałabyś odpocząć. Chyba po to tu przyjechałaś. - uzyskałam odpowiedź.
- Ale nie po to, żeby się nudzić.
- No dobrze. Nie zdążyłam jeszcze uporządkować dwóch grządek.
- Już się za nie zabieram. - uśmiechnęłam się.
Dopiero wieczorem tak właściwie wróciłyśmy z babcią do domu. Każda na nas miała jakieś swoje zajęcie, więc zleciało.
Jakimś cudem zapomniałam nawet o telefonie. Dopiero kładąc się wieczorem do łóżka sięgnęłam po urządzenie.
O! Ktoś jednak o mnie pamiętał.
Tomek...
Może to nie był jednak najlepszy pomysł, żeby uciekać tak bez uprzedzenia...
_________________________________________________________
Bohaterka jest niezrównoważona psychicznie #potwierdzoneinfo XDD
niedziela, 12 lipca 2015
3.
13.07.2014 r.
Jeszcze spokojna siedziałam w swoim pokoju czytając "Mistyfikację" Harlana Cobena. Moi rodzice wybrali się na zasłużony wypoczynek, a ja zajmuję się domem.
Zaciekawiona losami bohaterów książki nawet nie zauważałam jak szybko mijał mi czas. Aż za szybko.
Spojrzałam, na zegarek. No na jeszcze jeden rozdział powinno wystarczyć mi czasu.
Nie było mi jednak dane przeczytać go nawet do połowy.
Spokój panujący w domu zmącił dzwonek do drzwi. Niechętnie odłożyłam moją lekturę i zeszłam na dół.
Przed drzwiami zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Kędziorę, który w ręku trzymał siatki z jedzeniem.
- A pan czasami adresów nie pomylił? - spytałam otwierając drzwi.
- A może byś mnie tak przywitała ładnie i zaprosiła do środka?
- Witaj mój drogi przyjacielu. Wchodź szybko do środka i nie stój tak dłużej w progu. - powiedziałam z udawanym przejęciem - Nie miałeś czasami oglądać meczu z chłopakami? - zapytałam, gdy już wszedł do środka.
- Miałem... Ale potem przyszła mi do głowy taka myśl że przecież tobie też przyda się jakieś towarzystwo.
- O!To jednak ktoś o mnie myśli.- zaśmiałam się
- No ja zawsze. - mrugnął.
- Marta wie, że tutaj jesteś?
- Nie wie, i raczej się nie dowie, bo nie ma jej w Poznaniu. - powiedział.
-Co ona tak często wyjeżdża?
- Jej babcie jest ciężko chora i pojechała zobaczyć jak się czuje. Są bardzo ze sobą związane.
No brawo. Takiego kitu to nawet ja bym nie wymyśliła.
- Biedna babcia. - powiedziałam wypakowując przekąski, które przyniósł Tomek.
- Na kogo dzisiaj stawiasz? - spytał przed meczem.
- Dzisiaj jestem bezstronna. - odpowiedziałam dumnie.
- Nie wierze. Ty nie potrafisz być bezstronna. - zaczął się śmiać.
- Tak? To jeszcze dzisiaj zobaczysz.
No wreszcie się zaczęło. Wielki finał Niemcy - Argentyna.
Cały czas starałam się zachować względny spokój. Co jakiś czas wyrywały mi się tylko opinie o grze jednej bądź drugiej drużyny.
- Będą karne, mówię ci. Czuję to w kościach. - powiedziałam podczas przerwy.
- Czujesz to w tej prawej nodze, która ci tak podskakuje cały czas? - zaśmiał się przyczepiając do mojego 'tiku' - Nie będzie żadnych karnych. Zobaczysz, jedna brameczka i będzie po wszystkim.
Druga połowa. Nadal nic.
Dogrywka.
Coraz bardziej byłam pewna swego co do karnych.
W końcu nadeszła 113 minuta.
- No i co!! - wykrzyknął Tomek - Mówiłem?! - prawie zaczął skakać.
Chłopcze drogi coś co było w tych przekąskach chyba ci zaszkodziło.
- Jezu... Cieszysz się jakbyś to Ty miał to mistrzostwo zdobyć. Jeszcze się mecz nie skończył.
- Nie psuj mi tej satysfakcji, że to ja miałem rację a Ty nie.
- No dobra... raz Ci się udało.
Po meczu Tomek był jeszcze bardziej zadowolony z wyniku, ponieważ od początku stawiał na Niemców.
No i z tego, że miał rację cieszył się chyba nie mniej.
Jak dobrze, że tym razem się o nic nie zakładaliśmy.
- Co robimy? -spytał po zakończonej transmisji.
- Ja idę do siebie na górę spać, a pan panie Kędziora niech też już lepiej jedzie do siebie. - powiedziałam wstając z kanapy i próbując zebrać wszystkie śmieci ze stolika.
- Puścisz mnie tak w nocy samego do domu? Nie boisz się o mnie?
- Jak chcesz możesz spać na kanapie. - odparłam ziewając.
- Ale ja nie chcę spać. - tupnął nogą.
Boże... Jak z dzieckiem.
- To co byś chciał chłopcze drogi robić?
- Obejrzyjmy jakiś film. - powiedział - Proszę...
Obudziłam się słysząc jakieś głosy. Otworzyłam oczy. Ułożona byłam na kanapie z głową opartą o tors Tomka, który nadal spał w jakiejś strasznie niewygodnej pozycji.
Ktoś zaczął się śmiać.
Rozejrzałam się. W wejściu do saloniku stali Łukasz i Dawid.
- A co wy tu robicie?! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi i budząc przy tym przyjaciela.
- Od rana szukamy Tomka, no i pomyśleliśmy, że tu go znajdziemy. I oto jest. - powiedział młody.
- I tak w ogóle to zaklucza się drzwi. - zaśmiał się Teo - Jeszcze ktoś by się włamał. Albo my byśmy wpadli w nocy i zobaczyli coś czego nie powinniśmy.
- Ukraść nie ma co. A wy co najwyżej zobaczylibyście jakiś nudy jak flaki z olejem film. - odparłam natychmiast.
- Ej. Ten film nie był nudny. - wtrącił się Tomek.
- I mówi to ktoś kto to pół godzinie zasnął? - westchnęłam.
- Każdemu się może zdarzyć no... - powiedział, a reszta wybuchnęła śmiechem.
Jeszcze spokojna siedziałam w swoim pokoju czytając "Mistyfikację" Harlana Cobena. Moi rodzice wybrali się na zasłużony wypoczynek, a ja zajmuję się domem.
Zaciekawiona losami bohaterów książki nawet nie zauważałam jak szybko mijał mi czas. Aż za szybko.
Spojrzałam, na zegarek. No na jeszcze jeden rozdział powinno wystarczyć mi czasu.
Nie było mi jednak dane przeczytać go nawet do połowy.
Spokój panujący w domu zmącił dzwonek do drzwi. Niechętnie odłożyłam moją lekturę i zeszłam na dół.
Przed drzwiami zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Kędziorę, który w ręku trzymał siatki z jedzeniem.
- A pan czasami adresów nie pomylił? - spytałam otwierając drzwi.
- A może byś mnie tak przywitała ładnie i zaprosiła do środka?
- Witaj mój drogi przyjacielu. Wchodź szybko do środka i nie stój tak dłużej w progu. - powiedziałam z udawanym przejęciem - Nie miałeś czasami oglądać meczu z chłopakami? - zapytałam, gdy już wszedł do środka.
- Miałem... Ale potem przyszła mi do głowy taka myśl że przecież tobie też przyda się jakieś towarzystwo.
- O!To jednak ktoś o mnie myśli.- zaśmiałam się
- No ja zawsze. - mrugnął.
- Marta wie, że tutaj jesteś?
- Nie wie, i raczej się nie dowie, bo nie ma jej w Poznaniu. - powiedział.
-Co ona tak często wyjeżdża?
- Jej babcie jest ciężko chora i pojechała zobaczyć jak się czuje. Są bardzo ze sobą związane.
No brawo. Takiego kitu to nawet ja bym nie wymyśliła.
- Biedna babcia. - powiedziałam wypakowując przekąski, które przyniósł Tomek.
- Na kogo dzisiaj stawiasz? - spytał przed meczem.
- Dzisiaj jestem bezstronna. - odpowiedziałam dumnie.
- Nie wierze. Ty nie potrafisz być bezstronna. - zaczął się śmiać.
- Tak? To jeszcze dzisiaj zobaczysz.
No wreszcie się zaczęło. Wielki finał Niemcy - Argentyna.
Cały czas starałam się zachować względny spokój. Co jakiś czas wyrywały mi się tylko opinie o grze jednej bądź drugiej drużyny.
- Będą karne, mówię ci. Czuję to w kościach. - powiedziałam podczas przerwy.
- Czujesz to w tej prawej nodze, która ci tak podskakuje cały czas? - zaśmiał się przyczepiając do mojego 'tiku' - Nie będzie żadnych karnych. Zobaczysz, jedna brameczka i będzie po wszystkim.
Druga połowa. Nadal nic.
Dogrywka.
Coraz bardziej byłam pewna swego co do karnych.
W końcu nadeszła 113 minuta.
- No i co!! - wykrzyknął Tomek - Mówiłem?! - prawie zaczął skakać.
Chłopcze drogi coś co było w tych przekąskach chyba ci zaszkodziło.
- Jezu... Cieszysz się jakbyś to Ty miał to mistrzostwo zdobyć. Jeszcze się mecz nie skończył.
- Nie psuj mi tej satysfakcji, że to ja miałem rację a Ty nie.
- No dobra... raz Ci się udało.
Po meczu Tomek był jeszcze bardziej zadowolony z wyniku, ponieważ od początku stawiał na Niemców.
No i z tego, że miał rację cieszył się chyba nie mniej.
Jak dobrze, że tym razem się o nic nie zakładaliśmy.
- Co robimy? -spytał po zakończonej transmisji.
- Ja idę do siebie na górę spać, a pan panie Kędziora niech też już lepiej jedzie do siebie. - powiedziałam wstając z kanapy i próbując zebrać wszystkie śmieci ze stolika.
- Puścisz mnie tak w nocy samego do domu? Nie boisz się o mnie?
- Jak chcesz możesz spać na kanapie. - odparłam ziewając.
- Ale ja nie chcę spać. - tupnął nogą.
Boże... Jak z dzieckiem.
- To co byś chciał chłopcze drogi robić?
- Obejrzyjmy jakiś film. - powiedział - Proszę...
Obudziłam się słysząc jakieś głosy. Otworzyłam oczy. Ułożona byłam na kanapie z głową opartą o tors Tomka, który nadal spał w jakiejś strasznie niewygodnej pozycji.
Ktoś zaczął się śmiać.
Rozejrzałam się. W wejściu do saloniku stali Łukasz i Dawid.
- A co wy tu robicie?! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi i budząc przy tym przyjaciela.
- Od rana szukamy Tomka, no i pomyśleliśmy, że tu go znajdziemy. I oto jest. - powiedział młody.
- I tak w ogóle to zaklucza się drzwi. - zaśmiał się Teo - Jeszcze ktoś by się włamał. Albo my byśmy wpadli w nocy i zobaczyli coś czego nie powinniśmy.
- Ukraść nie ma co. A wy co najwyżej zobaczylibyście jakiś nudy jak flaki z olejem film. - odparłam natychmiast.
- Ej. Ten film nie był nudny. - wtrącił się Tomek.
- I mówi to ktoś kto to pół godzinie zasnął? - westchnęłam.
- Każdemu się może zdarzyć no... - powiedział, a reszta wybuchnęła śmiechem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)