niedziela, 26 lipca 2015

7.

18.07.2014 r.


- Chyba twoja babcia ma gości. - zaśmiał się Paweł, gdy już podeszliśmy bliżej domu.
- Na to wygląda. - zachowałam spokój.
- No i na dzisiaj musimy się chyba pożegnać.
- Dziękuję za miły dzień. - uśmiechnęłam się.
- To mi było bardzo miło.
- Do zobaczenia. - przytuliłam go i pocałowałam w polik na pożegnanie.
- Pa. - powiedział i zaczął odchodzić.
No to teraz dopiero czeka mnie coś ciekawego.
Weszłam spokojnie do domu. Już z korytarza słyszałam wyraźnie głos babci. Później doszły do tego jeszcze głosy Tomka i Łukasza.
Trochę odetchnęłam słysząc, że Kędziora nie przyjechał sam.
Powoli udałam się do nich.
- O to na pewno Iga. - powiedziała babcia słysząc, że otwierają się drzwi kuchenne - No i miałam rację. - wyszła z pokoju do kuchni - Masz gości kochana, jak już jesteś to ja pójdę do siebie zadzwonić. - jak powiedziała tak zrobiła. Znając życie skończy rozmawiać za godzinę.
Jeden głęboki oddech i ruszasz Iga.
- No i jest nasza zguba. - zaczął się śmiać od razu Łukasz. On był wesoły w przeciwieństwie do towarzysza.
- Brawo. Znaleźliście mnie. - również się zaśmiałam - Tylko jak?
- Twoi rodzice. - mruknął Tomek.
- To ja widzę, że wy musicie porozmawiać. W takim razie ja pójdę poznać okolicę. - Teo opuścił pomieszczenie.
W tym samym momencie na chwilę zapanowała głucha cisza.
Tępo wpatrywałam się w wazon z kwiatami ustawiony na niewielkim stoliku cały czas czując na sobie wzrok przyjaciela.
- Kto cię odprowadził? - przerwał ciszę Tomek.
- Paweł, to znaczy znajomy. Poznaliśmy się wczoraj u koleżanki. A skąd to pytanie?
- Tak, z ciekawości... Masz może zamiar mi wytłumaczyć, dlaczego wyjechałaś i się w ogóle nie odzywałaś? - zaczęło się przesłuchanie.
- Miałam swój powód. Z resztą chyba wolno mi babcie odwiedzić co nie?
- Wolno, ale powiadomić przyjaciela też byś mogła... I odbierać telefon, kiedy cię potrzebuje.
- Nie powiedziałam nic, bo to wypadło nagle. Ciekawe czy swojej Martusi też takie przesłuchanie robisz jak wyjeżdża co chwilę... - wymsknęło mi się.
- Mogłabyś nie mieszać w to Marty?! - uniósł głos - Z resztą ona nie wyjeżdża bez słowa i wątpię czy obściskiwałaby się z kimś po jednym dniu znajomości.
- Jesteś głupszy niż mi się wydawało. Przyjechałeś tutaj porozmawiać czy tylko mnie denerwować?  - spytałam.
- Dzieci... - Teo najwyraźniej znudziła się okolica - Z tego co wiem wy się rzadko kłócicie, więc o co poszło?
- Nie ważne. - ucięłam krótko.
- Wiecie, ta wasza rozmowa dzisiaj chyba nie ma sensu. - stwierdził napastnik - Za bardzo się nabuzowaliście i musicie ochłonąć.
- To jest chyba dobry pomysł. - stwierdził Tomek - Powinniśmy się zbierać.
Stałam na środku pomieszczenia i zaczęłam się trząść. Łukasz został jeszcze chwilę w domu, podczas gdy Tomek udał się już do auta gotowy by odjechać.
- Iga spokojnie. - poczułam jakby przytulał mnie starszy brat - Dlaczego wy się tak zachowujecie? Ty wyjeżdżasz bez słowa, teraz się kłócicie. Ten idiota z resztą też zachowuje się dziwnie ostatnio.
- Daj mi jeszcze góra dwa dni. - powiedziałam - Skończę sobie wszystko układać i wrócę, a wtedy wyjaśnię wszystko. I będziemy musieli coś zrobić.
- Niby co?
- Powiedzieć mu prawdę o Marcie.

Łukasz

Wracamy z Tomkiem do Poznania. 
Większość drogi, którą przebywamy mija w ciszy. Kędziora jest w jeszcze gorszym humorze, niż przed rozmową, jeśli tak można to nazwać, z Igą. 
- Nie mogliście spokojnie porozmawiać? - spytałem w końcu. 
- Najwyraźniej się nie dało. 
- Nie dało się bo zaczęła mieszać w to Martę? - chyba trafiłem - Ty też się panie nie popisałeś z tym tekstem o obściskiwaniu. 
- Podsłuchiwałeś? - wydał się zdziwiony. 
- Na prawdę nie wiedziałeś, że to zrobię? Ale dobra... Każde z was ma trochę racji musicie się porozumieć. - stwierdziłem - W ogóle rozpoczęcie pytaniem o tego kolesia było dziwne... Jakbyś był zazdrosny. - zaśmiałem się - A może jesteś? 
- Zamknij się już lepiej. 
Chwila, chwila... 
Iga robi zdjęcie Marcie, ale zamiast pokazać je od razu Tomkowi, to czeka bo boi się jego reakcji i wyjeżdża krótko po tym jak ja zaczynam robić przytyki co do zachowań jej i przyjaciela... 
A może to ma jakiś sens. Wyjeżdża, bo trafiłem w jej czuły punkt a nie pokazuje zdjęć bo nie wie czy on nie jest tak głupi, żeby pomyśleć, że to jakieś fałszywe a ona wyjdzie na wiedźmę chcącą rozbić związek.
A jakby spojrzeć na Kędziorkę to przecież zdecydowanie częściej niż o Marcie mówi o Idze. Przejął się jej zniknięciem jakby miała już nie wrócić. A i jego minę jak zauważył ją z tym kolegą też widziałem. 
Znają się lepiej niż rodzina. Spędzają ze sobą tyle czasu. Razem są zupełnie inni niż osobno. 
Teo chyba jesteś geniuszem. 
Tylko jak sprawić, że zrozumieją co ich na prawdę łączy. 

piątek, 24 lipca 2015

6.

17.07.2014 r.


Po południu zaczęłam się już szykować na ognisko. Myślę, że to może dobrze mi zrobić.
Prawie zapomniałam... Przecież Lech gra dzisiaj z Nomme. Czyli będę się musiała dzisiaj obyć bez obejrzenia meczu. Jakoś przeżyję.
Nie wypada tak wpraszać się z pustymi rękami, więc już po drodze wstąpiłam jeszcze do pobliskiego sklepu, a później już prosto do Julii.



- Hej. Fajnie, że przyszłaś. - powitała mnie Julia.
- Cześć. To ja dziękuję, pewnie bym siedziała z babcią w domu, a już i tak się do niej wprosiłam to niech odpocznie.
Julka zaprowadziła mnie na ogród za domem, gdzie przy ognisku siedziało już parę osób. Dziewczyna przedstawiła mnie wszystkim i usadziła między Mateuszem a Laurą. W pewnym momencie stwierdziłam, ze już gorzej być nie było.
Dziewczyna paplała cały czas o ubraniach i kosmetykach co mnie prawie wcale nie kręci a chłopak siedział cały czas zamyślony, do rozmowy nie włączył się prawie wcale.
Ja starałam się poznać ze wszystkimi i mimo, ze co chwilę zaczynałam sprawdzać wynik meczu Lecha to nie odpływałam tak bardzo.
W sumie, gdyby nie Julia to trochę bym się zanudziła. Udało nam się porozmawiać dłużej niż ostatnim razem i obiecałyśmy sobie, że naprawimy nasz kontakt.
W od 70 minuty przestałam sprawdzać wynik meczu, który przez ten cały czas utrzymywał się w stanie 0:0. Sprawdziłam dopiero, gdy zobaczyłam, że już musiał się na pewno zakończyć.
Chyba wszyscy zauważyli jak zmienił się mój wyraz twarzy, gdy zobaczyłam, że Kolejorz przegrał z Nomme.
Wiedziałam też, ze tego wieczoru mogę nie mieć już spokoju. Chyba, ze ktoś zabierze mi telefon. To, że zadzwoni do mnie Tomek było prawie pewne.
Dobra, przyszłam tu, żeby się trochę rozerwać, a nie myśleć o nim.


- Iga, cały czas się ktoś do ciebie dobija. - zwróciła uwagę Julia.
- Wiem, ale to nic ważnego. - uśmiechnęłam się.
- Gdyby nie było ważne to chyba by nikt nie był taki natarczywy. - odezwał się siedzący obok dziewczyny Paweł - Może oddzwoń.
- Nie, myślę, że lepszym pomysłem będzie wyciszenie telefonu. - zostałam przy swoim.
Julka zostawiła mnie na chwilę z Pawłem samych. Od początku rozmawialiśmy bardzo swobodnie, ale tylko krótki moment.
- Wracasz do babci, czy mam cię przenocować? - spytała Julia.
- Wiesz, chyba jednak wrócę. Będzie lepiej jak babcia rano zobaczy, ze jestem.
- No dobrze, ale tak sama nie będziesz się bała pójść?
- Ja Igę chętnie odprowadzę. - pojawił się Paweł - Z tego co wiem idziemy w tym samym kierunku.
- No niech wam będzie. Tylko uważajcie na siebie, bo ja was na sumieniu mieć nie zamierzam. - zaśmiała się dziewczyna.
Pożegnaliśmy się i zaczęliśmy kierować w kierunku domu mojej babci.
Od początku szliśmy w ciszy.
- Długo się znacie z Julią? - spytał nagle.
- Kilka lat. Nasze babcie były nawet w dobrych kontaktach a ja kiedyś często spędzałam tu wakacje. - opowiedziałam krótko - A wy?
- To moja kuzynka.
- To ciekawe, że się wcześniej nie spotkaliśmy. - zaśmiałam się.
- No trochę tak. - zawtórował mi Paweł - Może spotkamy się jutro? - spytał wprost, gdy już zbliżaliśmy się do celu.
- Zobaczę, czy będę miała jakieś zajęcie. - odpowiedziałam.
- Jak nie chcesz to nie musisz.
- Nie powiedziałam, ze nie chcę. Podaj mi twój numer, to napiszę ci co i jak. - uśmiechnęłam się.


Rano... choć to było chyba jednak południe, gdy się obudziłam w domu byłam sama.
No tak przecież babcia na pewno miała jakieś plany zanim ja się do niej wprosiłam. Na stole leżała tylko kartka, że powinna wrócić popołudniu i że wszystko co potrzebuje powinno być w domu.
Skoro mam być sama postanowiłam skorzystać z wczorajszej propozycji Pawła.
Podczas śniadania napisałam chłopakowi sms'a, czy nadal chciałby się spotkać. Na odpowiedź wcale nie czekałam długo.
Umówiliśmy się, ze za godzinę po mnie przyjdzie.
Przyszykowanie się nie zajęło mi dużo czasu więc zdążyłam jeszcze włączyć telewizor na chwilę.
W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Przed nimi stał uśmiechnięty Paweł.
- Przepraszam, ze tak długo ale musiałem jeszcze w czymś pomóc tacie.
-Nic się nie stało. - odpowiedziałam - To co dziś robimy?
- Zabieram cię na długi spacer.


Wyszło na to, że spędziłam z Pawłem cały dzień. I nie mogę powiedzieć, ze bawiłam się w jego towarzystwie źle.
Trzeba było jednak w końcu wrócić do domu.
Już z daleka zobaczyłam, że na podjeździe stoi samochód. Podchodząc bliżej stwierdziłam, ze skądś znam to auto... I to nawet lepiej niż myślałam początkowo...
____________________________________________________________________
I co sądzicie?
Szczerze to nie miałam pomysłu na ten rozdział więc wyszło to... Może dalej pójdzie mi łatwiej :D

niedziela, 19 lipca 2015

5.

16.07.14 r.

Już dawno chyba mi się tak dobrze nie spało. Napracowałam się wczoraj na świerzym powietrzu i oto jest efekt.
Na szczęście babcia pozwoliła mi pospać, w domu by mi się to pewnie nie udało.

- Wyspana? - spytała babcia, gdy pojawiłam się w kuchni.
- Oj i to bardzo. - uśmiechnęłam się.
- A widzisz. Ja zdążyłam już porobić wszystkie zakupy i kończę robić obiad. - zamieszała w garnku.
- To na co dobrego mogę dzisiaj liczyć?
- Przepraszam, ale dzisiaj mogę zaoferować ci zupkę z paczki. - zaśmiała się - Obiecałam sąsiadce już coś czego nie lubisz ..
- Dam radę, nic się nie stało.


Uszykowałam sobie kanapki i wyszłam na dwór.
Ledwo usiadłam w altance a zadzwonił mój telefon.
- Słucham? - odebrałam automatycznie bez sprawdzenia kto to.
- Iga! Ty żyjesz?! - usłyszałam głos Tomka.
- No żyję, dlaczego miałabym nie?
- Gdzie ty w ogóle jesteś? - spytał.
- Musiałam wyjechać na trochę,
- Mogłaś chociaż uprzedzić. Wiesz, że się martwiłem?
- Jeden dzień mnie nie ma a ty już się martwisz? - zaśmiałam się.
- No mogło ci się coś stać przecież! Nie odbierałaś telefonów ani nic co miałem myśleć?
- Przepraszam, ale na prawdę poczułam, że muszę wyjechać...
- Mogę chociaż wiedzieć kiedy zamierzasz wrócić?
- Jak wrócę to na pewno się dowiesz... Ale muszę już kończyć. Odezwę się.
- Ale Ig...- rozłączyłam się.
Tak dziwnie nie czułam się jeszcze rozmawiając z Tomkiem. Z jednej strony sama nie wiem dlaczego.
Dlaczego ja w ogóle wyjechałam z Poznania... Przez głupi żart? Żart który wzięłam na poważnie...
Potraktowałam to tak, jakbym ... Jakbym czuła coś do Tomka tylko starała się to ukryć a Łukasz nagle to odkrył...
A przecież tak nie jest!
Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Ja już chyba sama siebie nie rozumiem.


Spacer, trochę wymuszony ale zawsze okazja do przejścia się po okolicy. Babcia wysłała mnie do jakiejś znajomej, żebym odebrała suknie na wesele mojej kuzynki.
Całe szczęście, że ja nie będę musiała na nie iść. Nie przetrwałabym tego.
Rach ciach, zapukałam do drzwi, odebrałam co miałam i sobie poszłam.
- Iga? - usłyszałam za sobą.
- Juka? - odwróciłam się natychmiast.
- Co się stało, że cię tutaj widzę? - uśmiechała się.
- Ach, mały wypoczynek od miasta.
- Już myślałam, że specjalnie chciałaś odwiedzić koleżankę. Smutno trochę...
- A wiesz, że nawet pomyślałam o tobie jak tutaj jechałam. - zaśmiałam się.
- No chociaż coś. Przepraszam ale muszę szybko zrobić zakupy i wracać.
- Znajdziemy inną okazję to dłuższej rozmowy.
- O właśnie... Może wpadłabyś na ognisko jutro? To była by już jakaś okazja. - zaproponowała.
- Czemu nie. I tak cały czas siedzę tylko u babci.
Julia podała mi jeszcze tylko, gdzie mam się jutro zjawić i pożegnałyśmy się.
Jakiś czas później byłam już w domu babci. Dałam jej sukienkę i poszłam zadzwonić do rodziców, z ciekawości spytać jak mija im urlop.
Po dość krótkiej w sumie rozmowie udałam się do kuchni uszykować sobie coś do jedzenia.


- Babciu, czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić? - spytałam - Nudzi mi się.
- Niestety, nie znajdę dla ciebie żadnego zajęcie chyba teraz.
- Szkoda.
- Zawsze możesz się gdzieś przejść. - uśmiechnęła się.
- Przemyślę to.
Telefon...
Hmm..  czego chce ode mnie Łukasz?
- Witam pana. - odebrałam.
- No cześć koleżanko. Co słychać? 
- Dzwonisz tylko po to, żeby spytać co u mnie słychać? 
- Hmm... chyba nie. 
- A masz w ogóle jakiś konkretny powód.
- Może tak, a może nie. 
- Ej kolego, a ty nie poleciałeś do Estonii? - przypomniałam sobie nagle.
-Zapomniałaś, że jestem kaleką? 
- Przepraszam, skleroza.
- Wybaczam. A tak w sumie to dzwonię, bo wiesz chyba mam podobny problem do Ciebie. - zaczął.
- To znaczy? 
- Widziałem Martę z tym samym kolegą, z którym ty zrobiłaś jej zdjęcia...
No dzięki za zepsucie dobrego humoru.
_____________________________________________________________
Tego już nie skomentuję XDD
Zobaczymy co wymyślę w następnym rozdziale, bo to był ostatni, który miałam napisany 'do przodu' xd




czwartek, 16 lipca 2015

4.

14.07.2014 r.

- Dzieci! Zaraz was wyrzucę za drzwi! - krzyknęłam w końcu.
Tak, po raz kolejny stwierdzam, że dzieci było trafnym określeniem dla nich. Podczas, gdy ja starałam się spokojnie coś zjeść chłopacy znaleźli zabawki, które są w salonie na wypadek, gdyby postanowiła przyjechać moja kuzynka ze swoim synem.
- Tylko wam zdjęcie teraz zrobić i wstawić gdzieś do internetów. - zaśmiałam się patrząc na Lechitów.
- Chyba czuję się urażony. - powiedział Łukasz dalej oglądając kolorowankę.
Tomek i Dawid w tym czasie dyskutowali na temat zabawkowych samochodzików.
- Dobra, oddajcie mi to. Antoś przyjedzie i nie będzie miał się czym bawić. - odebrałam im wszystko chowając z powrotem do szufladki - Nie macie nic ciekawego do roboty dzisiaj? - spytałam.
- Przeszkadzamy ci? - odpowiedział pytaniem na pytanie Dawid.
- A gdybym powiedziała, że tak?
- Dobra chłopaki, wychodzimy. Iga też ma swoje sprawy do załatwienia. - ratował mnie Tomek.
- Swoje sprawy? I one nie są związane z tobą? - zaśmiał się Teo.
- Wychodzimy. Już! - przegnał chłopaków.
Po chwili wszyscy opuszczali już mnie.
- Dziękuję. - zatrzymałam Tomka zanim wyszedł.
- Nie ma za co Iguś. - przytulił mnie jeszcze i również opuścił dom.



"Swoje sprawy..."
Chciałam odpocząć trochę, odespać ostatnią noc.
Gdyby to jednak było takie proste.
"I one nie są związane z tobą?" 
Nie zasnę...
Czy ja na prawdę spędzam, aż tak dużo czasu z Tomkiem, że Łukasz musiał to powiedzieć?
Idiota...
Przecież jesteśmy przyjaciółmi. To chyba normalne, że spędzamy trochę czasu ze sobą.
Chyba, że on nie ma przyjaciół i tego nie rozumie.
A może to czas pokazać, że nie potrzebuje przebywać bez przerwy tutaj w Poznaniu, i  bez przerwy w tym samym towarzystwie.



15.07.14 r.

Z samego rana spakowałam się i ruszyłam w drogę do mojej babci. Bez mówienia komukolwiek o moich planach jak najszybciej wyjechałam z Poznania.
Babcia na pewno się ucieszy z mojej wizyty. I będę się mogła zobaczyć z Julią, której nie widziałam już  chyba z rok.


Powoli, tempem jak najbardziej spacerowym przemieszczałam się z dworca do domu mojej babci. Chyba faktycznie dawno mnie tu nie było. Nowi sąsiedzi już się budują chyba.
Już skręcając w ścieżkę do babcinego domu widziałam, że kręci się ona po podwórku. Cicho otworzyłam bramę i stanęłam na ganku. Babcia zauważyła mnie dopiero, gdy jej pieski zaczęły głośniej szczekać.
Staruszka przywitała mnie serdecznie i od razu wprowadziła do domu.
- Co się stało, że przyjechałaś kochanie? - spytała nalewając mi mojej ukochanej mrożonej herbatki miętowej.
- Chyba się troszkę stęskniłam.- powiedziałam pałaszując ciasteczka.
- Długo zajęło ci to zatęsknienie. - podśmiechiwała się.
- No wiem wiem, przepraszam babciu.
-Nic się nie stało.Wiem jak to jest. Cały czas coś do roboty. Opowiedz mi lepiej jak tam wakacje, bo słyszałam, że leciałaś gdzieś.
I tak najbliższe dwie godziny zleciały mi na rozmowie z babcią.
Nie wiem jak to wytrzymałam.


Jest dopiero po 14. I co ja mam robić...
Hmm
- Babciu!- zawołałam - Mogę pogrzebać trochę w ogródku?
- Nie wolałabyś odpocząć. Chyba po to tu przyjechałaś.  - uzyskałam odpowiedź.
- Ale nie po to, żeby się nudzić.
- No dobrze. Nie zdążyłam jeszcze uporządkować dwóch grządek.
- Już się za nie zabieram. - uśmiechnęłam się.


Dopiero wieczorem tak właściwie wróciłyśmy z babcią do domu. Każda na nas miała jakieś swoje zajęcie, więc zleciało.
Jakimś cudem zapomniałam nawet o telefonie. Dopiero kładąc się wieczorem do łóżka sięgnęłam po urządzenie.
O! Ktoś jednak o mnie pamiętał.
Tomek...
Może to nie był jednak najlepszy pomysł, żeby uciekać tak bez uprzedzenia...

_________________________________________________________
Bohaterka jest niezrównoważona psychicznie #potwierdzoneinfo XDD

niedziela, 12 lipca 2015

3.

13.07.2014 r.



Jeszcze spokojna siedziałam w swoim pokoju czytając "Mistyfikację" Harlana Cobena. Moi rodzice wybrali się na zasłużony wypoczynek, a ja zajmuję się domem.
Zaciekawiona losami bohaterów książki nawet nie zauważałam jak szybko mijał mi czas. Aż za szybko.
Spojrzałam, na zegarek. No na jeszcze jeden rozdział powinno wystarczyć mi czasu.
Nie było mi jednak dane przeczytać go nawet do połowy.
Spokój panujący w domu zmącił dzwonek do drzwi. Niechętnie odłożyłam moją lekturę i zeszłam na dół.
Przed drzwiami zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Kędziorę, który w ręku trzymał siatki z jedzeniem.
- A pan czasami adresów nie pomylił? - spytałam otwierając drzwi.
- A może byś mnie tak przywitała ładnie i zaprosiła do środka?
- Witaj mój drogi przyjacielu. Wchodź szybko do środka i nie stój tak dłużej w progu.  - powiedziałam z udawanym przejęciem - Nie miałeś czasami oglądać meczu z chłopakami? - zapytałam, gdy już wszedł do środka.
- Miałem... Ale potem przyszła mi do głowy taka myśl że przecież tobie też przyda się jakieś towarzystwo.
- O!To jednak ktoś o mnie myśli.- zaśmiałam się
- No ja zawsze. - mrugnął.
 - Marta wie, że tutaj jesteś?
- Nie wie, i raczej się nie dowie, bo nie ma jej w Poznaniu. - powiedział.
-Co ona tak często wyjeżdża?
- Jej babcie jest ciężko chora i pojechała zobaczyć jak się czuje. Są bardzo ze sobą związane.
No brawo. Takiego kitu to nawet ja bym nie wymyśliła.
- Biedna babcia. - powiedziałam wypakowując przekąski, które przyniósł Tomek.

- Na kogo dzisiaj stawiasz? - spytał przed meczem.
- Dzisiaj jestem bezstronna. - odpowiedziałam dumnie.
- Nie wierze. Ty nie potrafisz być bezstronna. - zaczął się śmiać.
- Tak? To jeszcze dzisiaj zobaczysz.

No wreszcie się zaczęło. Wielki finał Niemcy - Argentyna.
Cały czas starałam się zachować względny spokój. Co jakiś czas wyrywały mi się tylko opinie o grze jednej bądź drugiej drużyny.
- Będą karne, mówię ci. Czuję to w kościach. - powiedziałam podczas przerwy.
- Czujesz to w tej prawej nodze, która ci tak podskakuje cały czas? - zaśmiał się przyczepiając do mojego 'tiku' - Nie będzie żadnych karnych. Zobaczysz, jedna brameczka i  będzie po wszystkim.

Druga połowa. Nadal nic.
Dogrywka.
Coraz bardziej byłam pewna swego co do karnych.
W końcu nadeszła 113 minuta.
- No i co!! - wykrzyknął Tomek - Mówiłem?! - prawie zaczął skakać.
Chłopcze drogi coś co było w tych przekąskach chyba ci zaszkodziło.
- Jezu... Cieszysz się jakbyś to Ty miał to mistrzostwo zdobyć. Jeszcze się mecz nie skończył.
- Nie psuj mi tej satysfakcji, że to ja miałem rację a Ty nie.
- No dobra... raz Ci się udało.

Po meczu Tomek był jeszcze bardziej zadowolony z wyniku, ponieważ od początku stawiał na Niemców.
No i z tego, że miał rację cieszył się chyba nie mniej.
Jak dobrze, że tym razem się o nic nie zakładaliśmy.
- Co robimy? -spytał po zakończonej transmisji.
- Ja idę do siebie na górę spać, a pan panie Kędziora niech też już lepiej jedzie do siebie. - powiedziałam wstając z kanapy i próbując zebrać wszystkie śmieci ze stolika.
- Puścisz mnie tak w nocy samego do domu? Nie boisz się o mnie?
- Jak chcesz możesz spać na kanapie. - odparłam ziewając.
- Ale ja nie chcę spać. - tupnął nogą.
Boże... Jak z dzieckiem.
- To co byś chciał chłopcze drogi robić?
- Obejrzyjmy jakiś film. - powiedział - Proszę...


Obudziłam się słysząc jakieś głosy. Otworzyłam oczy. Ułożona byłam na kanapie z głową opartą o tors Tomka, który nadal spał w jakiejś strasznie niewygodnej pozycji.
Ktoś zaczął się śmiać.
Rozejrzałam się. W wejściu do saloniku stali Łukasz i Dawid.
- A co wy tu robicie?! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi i budząc przy tym przyjaciela.
- Od rana szukamy Tomka, no i pomyśleliśmy, że tu go znajdziemy. I oto jest. - powiedział młody.
- I tak w ogóle to zaklucza się drzwi. - zaśmiał się Teo - Jeszcze ktoś by się włamał. Albo my byśmy wpadli w nocy i zobaczyli coś czego nie powinniśmy.
- Ukraść nie ma co. A wy co najwyżej zobaczylibyście jakiś nudy jak flaki z olejem film. - odparłam natychmiast.
- Ej. Ten film nie był nudny. - wtrącił się Tomek.
- I mówi to ktoś kto to pół godzinie zasnął? - westchnęłam.
- Każdemu się może zdarzyć no... - powiedział, a reszta wybuchnęła śmiechem.

piątek, 10 lipca 2015

2.

Wyciągnęłam z garażu mój ukochany skuter i ruszyłam w drogę na przedmieścia Poznania do domu Teo.
Oj, ja nie wiem czy ja nie za łatwo daje się im na wszystko namawiać.

- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu napastnika.
- Iga!! - natychmiast rzuciła się na mnie trójka piłkarzy.
No to jeszcze aż tak dużo ich nie jest. Przeżyję.
- Nie sądziłam, że się tak za mną stęskniliście - zaśmiałam się - Ale moglibyście już mnie puścić, bo dusicie.
- Przepraszamy. - natychmiast się odsunęli.
- Znowu przyjechałaś tym piździkiem? - spytał Kownaś.
-Ej młodzieńcze! Proszę nie obrażać mi mojej maszyny. Jeździ? Jeździ. I to jest najważniejsze. - będzie mi mój skuterek obrażał... - A już dużo mi nie brakuje do czegoś lepszego to dopiero się zdziwisz.
- Dobra, dobra. Ja nic nie mówiłem.
- Gdzie jest właściwie Tomek? - spytałam widząc tylko Łukasza, Dawida i Marcina.
- Oddaliśmy mu telefon i teraz rozmawia.
- A dowiem się, dlaczego mnie tu ściągnęliście? - spytałam.
- Yyy... od tak. - uśmiechnął się Marcin.
Ludzie trzymajcie mnie.
- Nudzi wam się?
- Z tobą weselej. - stwierdził Dawid.
- Oj już nie podlizuj się młody. - wywaliłam na niego język.
W końcu pojawił się również Tomek.
- O Iga. - podszedł do mnie i przytulił - Co ty tu robisz?
- Te dzieci po mnie zadzwoniły.
Dzieci... Idealne określenie.
A ja niedługo poczuje się jak ich matka.

Siedzieliśmy w salonie Teo. Chłopcy chcieli wiedzieć jak było w Londynie, więc im opowiedziałam. Oczywiście nie obyło się bez głupich pytań z ich strony.
Uwielbiałam spędzać czas z Lechitami.
5 lata temu nie znałam nikogo z nich.
Dużo zmieniło się wraz z przeprowadzką Tomka do Poznania 4 lata temu. Przez pewien czas byliśmy sąsiadami. Oprócz innych piłkarzy, byłam pierwszą osobą, którą poznał. Szybko złapaliśmy dobry kontakt, tym bardziej, że mieliśmy podobne zainteresowania. Ja zaczęłam bywać gościem u niego i on wpadał do mnie.  Często bywało tak, że gdy przesiadywałam u niego pojawiali się tam jeszcze jego koledzy. Czasem zdarzało mi się również pojawiać na treningach i tak poznawałam piłkarzy.
Szczerze, to byli oni moimi jedynymi znajomymi.
- Iga, czy możemy porozmawiać? - przerwał nagle moje wspomnienia Łukasz.
- A nie rozmawiamy?
- Ale na osobności. - wytłumaczył.
- Jak chcesz. - odpowiedziałam. - A wy się ogarnijcie wreszcie. - powiedziałam do reszty.
Wyszliśmy z Łukaszem przed dom, stwierdził, że tam będziemy mogli bezpiecznie porozmawiać i raczej nikt nam nie przeszkodzi.
- Musisz mi coś wyjaśnić. - powiedział trzymając w ręku mój telefon.
- Skąd to masz? - ten idiota zawsze dorwie się do tego co nie trzeba.
- Wypadł ci.
- I musiałeś od razu w nim grzebać?
- Powstrzymać się nie mogłem. - uśmiechnął się - Ale nie oto chodzi. Jak wyjaśnisz mi to? - włączył zdjęcia Marty.
-Co mam wyjaśniać, przecież widać co jest na tych zdjęciach.
- Skąd je masz?
- Zrobiłam sama, w Londynie.
- Pokazałaś to Tomkowi?
- Nie.
Przesłuchanie, inaczej tej rozmowy nazwać nie można.
- A pokażesz?
- Łukasz ja nie wiem. Myślałam już o tym. Ale chyba nie potrafię. Nie potrafię ani podjąć decyzji. Ani nie potrafiłabym tego zrobić. Pomóż mi.
- Ech... Spokojnie. Wymyślimy coś.

Wróciliśmy z Łukaszem po chwili do środka.
- Już sobie gołąbeczki poromansowaliście? - zaśmiał się Kamyk.
- Jakie romansowanie.. Najpierw bym musiał Tomka o zgodę poprosić. Nie chcę mu przyjaciółki odbierać.- udał, że mówi poważnie Teo.
- I bardzo dobrze. Nie próbujcie się nawet zbliżać do niej bez mojego pozwolenia. - zażartował przytulając mnie.
- Spokojnie rycerzu - odezwał się Dawid - Ciekawe co by Marta powiedziała, gdyby słyszała to wszystko.
- Ups. Nic nie było.


- Oglądamy coś? - spytał gospodarz przychodząc z popcornem do salonu.
- Skoro już się przygotowałeś... - uśmiechnęłam się - To może...
- NIE!! - wydarli się nie dając mi dokończyć - Ty dzisiaj filmu nie wybierasz.
- Ale dlaczego? - udałam urażoną.
- Zawsze wybierasz coś co już dobrze znasz i przez pół filmu zamiast bohaterów słychać ciebie. - usłyszałam zarzut.
- Wcale nie!
- Właśnie, że tak. Dzisiaj my wybieramy.
Oglądaliśmy film wybrany przez chłopaków. Nawet nie pamiętam jego tytułu. Ale przyznam, ze mnie zaciekawił. Chyba bardziej niż moich towarzyszy, którzy zaczęli w pewnym momencie ziewać.
Po filmie chciałam wracać do domu. Jednak zostałam zmuszona do pozostania... jak się później okazało na całą noc.
Sami tego chcieli... Ja zajęłam sypialnie Teo zakluczając drzwi. A oni niech sobie radzą...