niedziela, 21 lutego 2016

24.

31.12.2014 r.


Powoli zaczynałam się budzić. Jeszcze z zamkniętymi oczyma zaczęłam się przeciągać. Jedna ręka... Druga... Ups...
- Ała! Co ja Ci zrobiłem? - usłyszałam Tomasza, który oberwał ode mnie w twarz. 
- Przepraszam, nie chciałam. - powiedziałam po czym zaczęłam się śmiać. 
- No bardzo śmieszne. - oburzył się  - Proszę śmiej się dalej.
- Dobrze, już nie będę. - próbowałam uspokoić napad śmiechu.
- Skoro tak bardzo jest ci do śmiechu, to co zrobisz teraz? -  w mgnieniu oka Tomasz znalazł się nade mną i zaczął mnie łaskotać.
- Proszę... Nieee... - piszczałam przez śmiech - Jeśli chcesz... żyć... to przestań. - nadal wiłam się ze śmiechu. 
Po chwili usłyszeliśmy za drzwiami głos Łukasza. 
- Macie minute żeby się uspokoić i wchodzę! - krzyknął.
Boże, uratował mi życie! 
- Masz szczęście. - zaśmiał się Tomek, po czym szybko mnie pocałował i wrócił na swoje poprzednie miejsce.
Po chwili drzwi się otworzyły i pojawił się Łukasz.
- No diabły dwa, macie się ogarnąć, śniadanie za chwilę. - oznajmił.
- My diabły? - spytałam.
- Tak, ja przynajmniej jestem grzeczny, nie tak jak wy przed chwilą.
- To jego wina! - krzyknęłam w tym samym momencie, w którym Tomasz powiedział:
- To jej wina!



Początkowo pojawiły się w mojej głowie myśli, że może wyjdziemy gdzieś świętować do jakiegoś klubu albo coś, ale okazało się, że Łukasz nic takiego nie planuje i zostajemy w domu. Może i nawet lepiej.
- Jak się czujesz? - spytała Julka, która przyszła sprawdzić czy się przebudziłam.
- Lepiej, przepraszam za to wszystko. - podniosłam się do pozycji siedzącej - Ostatnio jakoś nie mam czasu, żeby o siebie jakoś bardziej zadbać i to właśnie wyszło. - no przyznaję, zemdlało mi się.
- Nieźle nas przestraszyłaś.
- To nic takiego.- uśmiechnęłam się - Każdemu się może zdarzyć. Która w ogóle godzina?
- Coś po 16. - stwierdziła Julia - Poleż jeszcze trochę, pójdę powiedzieć chłopakom, że się obudziłaś.
Opuściła pomieszczenie.
Co ja narobiłam. Jak wszystko jest fajnie to Iga musi zemdleć. Mam nadzieję, że nie zepsułam tego dnia tak całkowicie. No ale zdarza mi się.
Chwilę po wyjściu Julki w pokoju pojawił się Tomasz.
- Wszystko w porządku? - spytał wpakowując się obok mnie.
- Może być. - wtuliłam się w niego - Chyba muszę przeprosić Łukasza... - stwierdziłam.
- Niby za co? - zdziwił się - Daj spokój, on chciał po prostu spędzić czas z jakimiś bliskimi osobami i zaprosił nas tutaj, bo chciał żeby jego też ktoś odwiedził, bo w końcu chyba nikt tak często tutaj nie wpada.
- Sam ci to powiedział, czy bawisz się w psychologa, chociaż nie wiem czy nie powinnam powiedzieć psychiatrę.
- I wraca Iga. - zaśmiał się.



Godzina 22:47. Czuję się dobrze, mówiłam przecież, że to po prostu się zdarza więc nie rozumiem dlaczego nie pozwalali mi początkowo tknąć alkoholu... Całe szczęście Julka stanęła po mojej stronie i pod pretekstem soku przemycała... no coś innego.
Chłopaki też byli w całkiem niezłym stanie. Ale miałam wrażenie, że jeszcze są w dobrym stanie.


Godzina 23:56.
- Pomogę. - zgarnęłam z kuchni kieliszki do szampana i zaniosłam do salonu.
Julka szła tuż za mną z butelką tegoż napoju w ręce. Wszystko gotowe na powitanie Nowego Roku.
Tomasz kończył rozmawiać przez telefon z Pauliną.
- Daj mi ją na chwilę. - zabrałam mu telefon - Cześć. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Szkoda, że nie możemy razem świętować. 
- Dziękuję, Tobie również Iguś. Odbijemy sobie jeszcze kiedyś. - zaśmiała się.
- Minuta została! - krzyknął Łukasz.
- Trzymam Cię za słowo. Pa. - zakończyłam szybko rozmowę.
Tomek podał mi kieliszek z szampanem. Zaczęło się odliczanie.
10...
9...
8...
7...
6....
5...
4...
3...
- Wszystkiego najlepszego. - powiedział Tomek chwilę przed rozpoczęciem Nowego Roku i skutecznie uniemożliwił mi odpowiedź pocałunkiem.
- Szczęśliwego Nowego Roku. - odpowiedziałam już później.

01.01.2015 r.

Godzina 2:17. Mówiłam, że ten dobry stan chłopaków to było "jeszcze"? Niektórzy mówią, że byle do północy a potem to niech się dzieje wola nieba. I przed sobą miałyśmy z Julką dwa doskonałe przykłady na to leżące na kanapie.
- Co robimy? - spytała przyjaciółka.
- Ja bym ich tak zostawiła. - stwierdziłam - Nie słuchali to mają co chcieli.
- Tylko współczuję im rano.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz. - zaśmiałam się - A my mamy trochę spokoju.
- Jesteś okrutna. - również zaczęła się śmiać.


Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej. Godzina? 11:34. Całkiem nieźle. Ciekawiło mnie czy Tomek z Łukaszem jeszcze śpią.
Powoli trafiłam do salonu.
- No witam śpiących królewiczów. - powiedziałam radośnie - Jak się spało?
- Nie rozmawiamy z wami. - oznajmił Teo.
- Ja to się Tobą zaopiekowałem jak sobie urządziłaś libacje z moją siostrą a Ty co? - zaczął Tomek co wywołało tylko mój śmiech.
____________________________________________
Wymęczyłam :D
Trochę słabo wyszło ale na prawdę cieszę się, że jest w końcu coś tutaj.
Trzymajcie kciuki żeby kolejny był lepszy ;)
Za błędy przepraszam :D