poniedziałek, 8 maja 2017

31.

17.02.2015 r.


Julia


- Iga! Otwórz! - chciałam dostać się do pokoju, w którym zamknęła się moja przyjaciółka.
Od momentu, w którym odjechał Tomek nie ma z nią kontaktu. A najgorsze, że nie mam pojęcia co się stało. Że też zostawiłam ich samych...
W sumie, nie wiedziałam jak się to wszystko potoczy. Byłam pewna, że Tomasz przyjechał, bo po prostu stęsknił się za Igą i zostawiłam ich samych w domu babci (która jak na nieszczęście akurat w tym tygodniu musiała gdzieś wyjechać). Zapomniałam jednak telefonu.
Kiedy byłam już prawie z powrotem zobaczyłam odjeżdżający z piskiem opon samochód Tomasza i Igę stojącą w bezruchu przed bramą. 
Zanim zdążyłam spytać dziewczynę co się stało spojrzała na mnie tylko ze łzami w oczach i uciekła do domu. Biegnąc za nią zdążyłam tylko zauważyć jak zamyka się w jednym z pokoi.
- Iga, błagam. Wpuść mnie. 
Spróbowałam jeszcze raz nacisnąć klamkę, myśląc że może nie usłyszałam jak przekręca klucz. Jednak nic z tego.
Najgorsze wydawało mi się to, że nie słyszałam żadnego dźwięku dochodzącego zza drzwi. 
- Proszę, daj chociaż znak, że nie robisz nic głupiego, bo zaczynam się bać.
Tym razem zadziałało. W końcu klucz został przekręcony, a drzwi się uchyliły. Iga musiała szybko przetransportować się z powrotem na łóżko, gdy weszłam do środka siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę i załzawioną twarzą.
- Jezu, co się stało? Pokłóciliście się? - natychmiast usiadłam obok niej i spróbowałam przytulić. 
Nie uzyskałam jednak od razu odpowiedzi, ponieważ Iga nadal nie mogła powstrzymać się od płaczu.


Po tych wszystkich wydarzeniach nie chciałam zabierać Igi do Pawła, tak samo jak nie chciałam jej zostawiać samej. Telefonicznie udało mi się dowiedzieć co u przyjaciela a nawet z nim porozmawiać. 
Zdecydowałam, że zostanę na noc w domu babci Igi. Tak na wszelki wypadek. 
A Tomasza planowałam przy następnym spotkaniu zamordować własnymi rękami za to jak dzisiaj potraktował Igę. 
Zdecydowanie poparłam ją, gdy zaczęła obrzucać go epitetami zaraz po tym jak opowiedziała mi wszystko. 

Iga

Zdecydowanie nie spodziewałam się tego co zdarzyło się dziś. Cieszyłam się, że Tomek ma dzisiaj przyjechać. Nie chciałam jeszcze wracać do Poznania i zostawić Julki samej z wspieraniem Pawła, ale tęskniłam też trochę.
Jednak po tym wszystkim czuje się jak wrak. Nie spodziewałam się takiego traktowania przez najważniejszą dla mnie osobę. 
Julka dała mi coś na uspokojenie i nakazała sen. Jednak za każdym razem, gdy zamykałam oczy powracała scena z dzisiejszego przedpołudnia.

Julia zauważyła podjeżdżający po dom mojej babci samochód Tomka i oznajmiła, że nie będzie nam przeszkadzać i szybko się zmyła. 
Niezmiernie cieszyłam się, że zobaczę się z Tomaszem, bo powoli zaczęła doskwierać mi tęsknota.
- Cieszę się, że jesteś. - rzuciłam się na szyję piłkarza zaraz po tym jak wysiadł z samochodu. Coś mi jednak nie pasowało. 
- No, nie spodziewałem się takiego powitania. - skwitował oschle. 
Odsunęłam się od niego i lepiej przyjrzałam. Nie dość, że wydawało mi się, że poczułam od niego alkohol to jeszcze jego oczy były takie dziwne... puste.
- Coś się stało? -spytałam - Czy ty piłeś? Wiesz, ze mogło ci się coś stać? 
- Oj, aż tak się przejmujesz? - zaśmiał się - Myślałem, ze tylko o Pawełka tak dbasz. 
Mam nadzieję, że się przesłyszałam.
- Co? O co ci chodzi? 
- Wszystko się wydało. Nie musisz już dłużej udawać. 
- Czego udawać? Nie mam pojęcia o czym mówisz? - byłam zdziwiona zachowaniem chłopaka.
- A może o tym, że zdradzasz mnie cały czas z tym swoim przyjacielem! - podniósł głos - Wczoraj miałem niespodziewaną wizytę. Przyszła Marta. Początkowo myślałem, że wiesz będzie kombinowała coś, że chce do mnie wrócić i tłumaczyłem, że nie ma czego szukać po takim czasie, ale mnie zdziwiła. Stwierdziła tylko, że skoro tak bardzo nie chciałaś aby ona mnie oszukiwała, to dlaczego sama to robisz i wręczyła mi plik zdjęć.  - wyciągnął zdjęcia, które mi podał.
- Swoją drogą ładnie razem wyglądacie. 
Przyjrzałam się lepiej fotografią. Widoczny był na nich Paweł z pewną dziewczyną. 
- Przecież to nie ja. - zaczęłam od razu.
- No, no. Swojej twarzyczki nie poznajesz? 
Zdjęcia były zdecydowanie z różnych dni. Dziewczyna była fizycznie podobna do mnie, miała nawet całkiem podobne włosy, tylko krótsze. Dokładnie tak wyglądała Kinga, z tego co pamiętam po jednym spotkaniu.  Jedynie na jednym zdjęciu widoczna była twarz. Moja twarz. Jednak to było niemożliwe. Nigdy nie spotkałam się z Pawłem nie uprzedzając nikogo wcześniej, tym bardziej nigdy nie zachowywałam się przy nim jak dziewczyna ze zdjęć.
- Chyba nie wierzysz w to. Przecież to zdjęcie to photo-shop. To na pewno nie ja. Po pierwsze to nawet nigdy nie ubierałam się jak ta dziewczyna i zupełnie to do mnie nie pasuję...
- Wiesz, ze tylko winny się tłumaczy? - przerwał - Nie wierzę. - westchnął - Czy ja muszę mieć takie szczęście i zawsze trafiać na same puste dziwki, które chcą mnie wykorzystać. 
- Teraz przesadziłeś. - z jednej strony byłam zła, a z drugiej poczułam jak po mojej twarzy spływa pierwsza zła - Po pierwsze nigdy nie chciałam cię wykorzystać, tyle lat się znamy, że zdecydowanie powinieneś to wiedzieć. Po drugie, jak śmiesz nazywać mnie dziwką... 
- Oj skończ już. Nie mam ochoty cię dłużej słuchać. - cofnął się i zaczął wsiadać z powrotem do auta - Nie wierzę, że tak bardzo się pomyliłem w stosunku do ciebie. 
Bolało, cholernie bolało. 
Nie potrafiłam zrobić nic innego tylko zalewając się łzami potrzeć jak odjeżdża. 

Odwróciłam się na drugi bok nadal nie mogąc zasnąć. 
Chciałabym, żeby to wszystko okazało się koszmarem, z którego zaraz się obudzę. Jednak chyba czas się przyzwyczaić, że świat nie jest taki piękny jak myślałam.
Szkoda, że zostałam tylko skrzywdzona za niewinność. 
___________________________________________________________
Obecny stan Igi to mój stan, tylko z innego powodu. 

I jak? Ktoś się spodziewał? 
Rozdziału by dzisiaj nie było, gdyby nie to, że obudziłam się dzisiaj o 2 (!!!) z pomysłem jak go napisać. Dokończyłam więc pracę z filozofii i zabrałam się za rozdział, który napisałam wyjątkowo szybko.
Moja głowa mnie coraz bardziej zaskakuje XDD
Pamiętacie Martę? Kiedyś musiałam ją przywrócić :D 
Macie jakieś pomysły co wydarzy się dalej? :P

Pozdrawiam! ♥

czwartek, 27 kwietnia 2017

5!

Właśnie zdałam sobie sprawę z tego jak czas szybko leci.... Pamiętam jak z Dżagodą znalazłyśmy przez przypadek fan-fiction  o The Wanted i same planowałyśmy zacząć coś pisać, a już mija 5 lat odkąd publikuję. 😱
Swoją drogą ...to kawał czasu, jakby nie patrzeć. Tyle zdążyło się wydarzyć, zmienić. Zaczynając pisać byłam w gimnazjum, a teraz studiuję. Zdążyłam poznać i zapomnieć o wielu ludziach.... Chyba tylko mieszkam nadal w tym samym miejscu 😜

Chciałabym krótko podsumować swój pobyt w tej sferze.
1. Coś o czym chciałabym zapomnieć, czyli "The Wanted i my" ... Moje pierwsze podejście do pisania, coś czego żadna z Was, ani też ja nie chciałabym przeczytać. Taki typowy raczek 😂 Na szczęście historia tak szybko jak się pojawiła tak szybko też zniknęła! Uff...



Podobny obraz


2. Tutaj już było ciut lepiej, czyli blog o nazwie "Wiesz, że a nie mówiłem ma brata? Ma na imię zamknij się, do cholery." (to wcale nie jest cytat z "Przed Świtem"! XDD) Myślę, że są tutaj osoby, które pamiętają co zrobiłam... Zaczęło się całkiem fajnie, dopóki nie zachciało mi się , w sumie sama nie wiem czego XD Po napisaniu 9 rozdziałów wszystkie posty zniknęły, a historia zaczęła się od nowa... Nie zmieniło się tylko to, ze nadal była o The Wanted 😻 (To chyba było moje pierwsze podejście do motywu piłkarskiego, bo pamiętam, że w pierwszej wersji bratem jednej z głównych bohaterek był Przemek Tytoń. Pozdrawiam z tego miejsca  Dżagodaa ;] )

Znalezione obrazy dla zapytania the wanted gif



3. Wreszcie blog, który nadal istnieje! "O wszystkim i o niczym..." , czyli imaginy, jednoparty, oneshoty... jak kto woli. Pisany po krótkich namowach wspólnie z Dżagodaa ;] . Zamówienia, zamówienia i jeszcze raz zamówienia, czyli ciągłe pisanie (Nie polecam moich pierwszych tworów na tym blogu xDD)
Znalezione obrazy dla zapytania writing on keyboard gif tumblr


4. Blog powstały poprzez moje wielkie zamiłowanie do Hiszpani... Wstyd się przyznać, ale nie pamiętam nazwy XDD Historia 4 przyjaciółek mających własny zespól muzyczny, pogrywających w klubie należącym do rodziny jednej z nich... Miało nie być powiązań z niczym.... Miało... Kim była by Edyta, gdyby nie wplotła chociaż na chwilę kogoś... Więc wujem Esme został Victor Valdes! Blog niedokończony, usunięty pod wpływem impulsu ( na szczęście rozdziały zachowały się na kartkach i w moim tajnym folderze).

Znalezione obrazy dla zapytania spain gif




5. Kolejny twór o The Wanted. "Put your hearts in the air" . Tym razem zmieniłam głównego bohatera, tym razem nie pisałam o Sivie tylko zabrałam się za Jay'a! Przyznam się, że osobom, które czytały, że historia przyszła mi do głowy podczas czytania kryminału... Jednak oszczędziłam wszystkiego co chciałam zrobić. Mimo tego bohaterka nie miała tak łatwo. Napisałam pierwszą część. Rozpoczęłam drugą. Blog i tak zniknął. Nie pytajcie dlaczego.
Znalezione obrazy dla zapytania the wanted siva jay gif




6. Przechodzimy do rzeczy, które udało mi się oszczędzić. Blog na którym jesteśmy, czyli "Kochaj tę, która jest przy tobie...". Obiecałam sobie kiedyś, że nie będę pisała o zawodnikach Kolejorza.... Słowa nie dotrzymałam. I chyba nie żałuję! Mimo iż teraz przechodzę w związku z tym opowiadaniem mały kryzys, jakoś nie mam w planach go nagle usuwać... Co najwyżej wcześniej zakończyć 😁

Znalezione obrazy dla zapytania tomasz kędziora



7. Opowiadanie zbliżające się do końca... "Los mejores momentos de tu vida no los puedes planear, vendrán a tí!" (Właśnie się zastanawiam co ja biorę zanim zaczynam wymyślać te nazwy xDDD ) Opowiadanie, które pisało mi się najlepiej, najlżej... Do perfekcji brakuje baaaaaaaaardzo dużo, ale jak dla mnie wystarczy.
Właśnie zaczęła mnie przerażać zawartość mojego folderu:


8. Coś co zaczynam dziś. "Moja Wielka Pętla...".  Kolarstwo wręcz uwielbiam, coś co dla większości ludzi jest nudne ja mogę oglądać z zaangażowaniem... A Marcel Kittel to taki mój największy crush, nie mogłam się oprzeć i o nim czegoś nie stworzyć.



Brakuje wam do 10? A co jeśli jeszcze do czegoś się przyznam?
Mam na bloggerze jeszcze jedno konto (Mam nadzieję, że nie zostanę zabita przez pewną osobę, że się do tego przyznaję!)
Więc Isabell Clearwater to ja 😊 Blog powstał w momencie, w którym nie wyobrażałam sobie pisania opowiadań o sportowcach na tym profilu, jakoś mi to nie pasowało. Założyłyśmy więc z kuzynką drugie konta aby było nam lżej.
Więc...
9. Wspólne dziecko  Isabell Clearwater i Love BvB ♥ : "Tam, gdzie pszczoły grają w piłkę - Nasze życie w Dortmundzie ♥". O historii powstania tego bloga opowiadać nie będę, jeśli kogoś to interesuję to w jednej z zakładek jest opisana. Nie potrafię zliczyć ile razy zmieniały nam się koncepcje i różne plany (psuły nam je oczywiście osoby, o których piszemy). Na szczęście udało nam się przetrwać i za chwilę kończymy tę historię.

Znalezione obrazy dla zapytania borussia dortmund gif tumblr

10. Moje pierwsze podejście do Bartry:  "To miasto ma czarodziejską moc..." (Jestem leniwa i nie chce mi się pisać całej nazwy xDD ). Mimo iż głównym bohaterem był Marc Bartra to nie z nim najbardziej będzie mi się kojarzyła ta historia.... Tą osobą jest i będzie Tito Vilanova...

Znalezione obrazy dla zapytania marc bartra tito vilanova



Zastanawiam się jakim cudem pisanie mi się jeszcze nie znudziło... Na razie staram się o tym myśleć jak najrzadziej, ale pewnie kiedyś rzucę to wszystko...





Na koniec chciałabym podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek zajrzeli, skomentowali jakiś mój post, głownie tym, którzy pojawiają się dość często. Myślę, że gdyby nie Wy nie byłoby mnie tutaj już dawno! A nadal mam choć małą motywację by pojawić się, coś napisać... I nadal sprawia mi to przyjemność. ♥



Znalezione obrazy dla zapytania dziękuję gif tumblr


Szczególne podziękowania chciałabym skierować do trzech osób, które są ze mną najdłużej.
Dżagodaa ;] , Alicee_ i Daga :). Nie wiem jakim cudem ze mną wytrzymujecie, ale dziękuję za wszystko! Za to, że mogę napisać się poradzić, że mnie w jakiś tam swój sposób motywujecie! Jesteście wielkie! ♥

Znalezione obrazy dla zapytania love you gif tumblr

To chyba wszystko. Okaże się, że moje rozdziały są krótsze niż ta notka, ale to nic... Raz na 5 lat można 😉

czwartek, 23 lutego 2017

30.

15.02.2015

Już samego rana miałyśmy wybrać się z Julią do szpitala. Chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Pawłem. Jednak stanowczo odradziła nam to mama przyjaciółki, twierdząc, że lepiej byłoby gdybyśmy poczekały. Wytrzymałyśmy do 11.
Przyjaciele są dla mnie bardzo ważni, a Paweł niewątpliwie do nich należy. Nie wiem jak przetrwałabym, gdyby udało mu się to co zamierzał.
Teraz wracamy już do domu Julki. Sama chciałam zostać w szpitalu trochę dłużej, jednak to chyba większego sensu nie miało. Nie wiem, czy Paweł się ucieszył z mojej wizyty, czy wręcz przeciwnie. Nie można było wyczytać z jego twarzy żadnych emocji. Zerknął na Julię i mnie może z trzy razy. Odpowiadał półsłówkami. Mimo to nie chciałyśmy go szybko zostawiać i spędziłyśmy w jego sali około czterech godzin próbując zagadywać, odciągać gdzieś myśli.
Nie wiem czy robiłyśmy dobrze, bo prawdopodobnie obie, a z pewnością ja w takiej sytuacji nigdy się nie znalazłam.
Nie mam pojęcia co teraz siedzi w głowie Pawła. Wyobrazić sobie tego nawet nie próbuję. Nie wiem, czy będę umiała mu jakoś pomóc, ale zgodnie z Julką stwierdziłyśmy, że musimy chociaż spróbować. Trzeba będzie pogodzić jakoś próbę pomocy przyjacielowi z dalszym normalnym funkcjonowaniem.


Wróciłyśmy do domu przyjaciółki mając zamiar uzgodnić plan działań na najbliższy czas.
Najpierw jednak wyjęłam telefon, który na czas wizyty w szpitalu postanowiłam wyciszyć.
6 połączeń nieodebranych.
4 razy Tomek, 2 mama.
Najpierw oddzwoniłam do rodzicielki, wiedząc, że rozmowa z nią będzie trwała krócej, bo pewnie już co nieco udało jej się dowiedzieć.
Po zakończeniu pierwszej rozmowy od razu zadzwoniłam do Tomka.
- No nareszcie. -usłyszałam, gdy tylko odebrał połączenie - Jeszcze trochę i zaczął bym się martwić. 
- A myślałam, że na ogół tak masz. Ale skoro nie to mi smutno. 
- Czułem, że zinterpretujesz to na swój sposób. -zaśmiał się - Ale to ty masz się tutaj tłumaczyć więc słucham, gdzie byłaś kiedy postanowiłaś nie obierać telefonu. 
- Byłam w szpitalu...
- Jak to w szpitalu? - odezwał się zanim zdążyłam dokończyć - Iga, czy coś się stało? Miałaś o siebie dbać. 
- Spokojnie, to nie tak. 
Wyjaśniłam krótko całą sytuację, przy okazji oznajmiając, że na razie nie wiem, kiedy wrócę do Poznania.
- Wszystko rozumiem. - zaczął, gdy skończyłam mówić - Ale Iga wiesz, że nie możesz tak całkowicie się poświęcać? Masz swoje życie o które też musisz dbać. Nie możesz tak rzucać wszystkiego od razu. Nie zrozum mnie źle, ale czasem takim zachowaniem możesz też trochę zaszkodzić,a nie pomóc. 
- Wiem, ale chcę jeszcze jakiś czas tutaj zostać. - stwierdziłam.
- Myślałem, że wrócisz szybko. 
- Nie wiem, Tomek. 
- To ja wpadnę jutro albo po jutrze, skoro jesteś aż tak bardzo zajęta. 
Czy tylko mnie się wydaje, że jest zły?
_________________________________________________________________
Wróciłam!
Co prawda króciutko, ale wreszcie jestem... Strasznie przepraszam, że tak długo mnie tutaj nie było. Nadal strasznie piszę mi się cokolwiek tutaj, ale chociaż tyle wyszło.
Muszę przemyśleć od nowa koncepcje na następne rozdziały... Jeszcze nie wiem, czy doprowadzę to jakoś zgrabnie do szybkiego końca, czy tak jak planowałam jeszcze trochę to opowiadanie potrwa.

Tymczasem do napisania!

niedziela, 6 listopada 2016

29.

14.02.2015 r.

No i z mojej rozmowy z rodzicami nie wyszło nic. Od razu po rozmowie z Julią pobiegłam do siebie spakować się choć trochę na podróż jaka mnie czekała.  Zadzwoniłam jeszcze do babci z pytaniem, czy mogę się zatrzymać u niej na parę dni, powiadomiłam tatę, że wyjeżdżam i udałam się na dworzec kolejowy z nadzieją, że nie będę musiała długo czekać na transport.


Na szczęście podróż przebiegła bezproblemowo i już po godzinie byłam na miejscu. Od razu po wyjściu z pociągu zadzwoniłam do Julki.
- Słucham Iguś...- odebrała.
- Właśnie dojechałam, idę teraz do babci. Kiedy możemy się spotkać?- spytałam.
- Za piętnaście minut powinnam wrócić do domu. Możesz wtedy wpaść. 
- Dobrze. Do zobaczenia.
- Pa.
Byłam zaniepokojona. Nie wiedziałam co się stało z Pawłem. Czy było to aż tak bardzo poważne, że Julka chciała abym przyjechała.
Dotarłam do domu babci, która chyba coś wiedziała, ale stwierdziła, że lepiej będzie jak dowiem się wszystkiego od dobrze poinformowanych ludzi a nie z plotek, które do niej dotarły.
No tak, przecież w tak małej miejscowości wieści szybko się roznoszą.



Stałam pod rodzinnym domem Julii czekając aż ktoś otworzy mi drzwi. W końcu usłyszałam jak ktoś podchodzi do nich i otwiera. W drzwiach pojawiła się mama Julii.
- Dzień dobry. - przywitałam się - Jest już Julka?
- Dzień dobry. Tak, wejdź. - zrobiła mi miejsce abym mogła znaleźć się w środku - Jest u siebie.
Zdjęłam buty i kurtkę, i już po chwili kierowałam się do pokoju przyjaciółki. Znajdując się przed drzwiami zapukałam lekko.
- Proszę. - usłyszałam.
- Cześć. - weszłam do środka.
- O, jak dobrze, że jesteś. - natychmiast do mnie podeszła i przytuliła.
- Przyjechałam tak szybko jak mogłam, nieźle mnie nastraszyłaś tym telefonem. - powiedziałam - Co się właściwie stało?
- Siadaj, już ci wszystko mówię. - zaczęła - Pamiętasz jak opowiadałam ci kiedyś o tej dziewczynie Pawła...


Nie do końca mogłam uwierzyć w to wszystko co usłyszałam od Julii.
Dał się omotać tej dziewczynie i ma co chciał. W sumie, zakochał się i trudno go za to winić. Wszystkiemu winna jest ta Kinga. Dziewczyna widząc, że jest nią mocno zauroczony postanowiła go wykorzystywać i oszukiwać. A Paweł... był na każde jej zawołanie, zaczął się zmieniać, towarzystwo w którym przebywała Kinga nie było najodpowiedniejszym, ale czego się nie robi dla miłości. No i byłby tak Paweł nadal oszukiwany, gdyby nie postanowił zrobić swojej ukochanej niespodzianki i odwiedzić ją nagle. To co zastał było jak grom. Kinga ze swoim niby kuzynem, w jej mieszkaniu, w mocno dwuznacznej sytuacji, jeszcze dodatkowo naśmiewający się z jego naiwności.
Cios. Zdecydowany cios poniżej pasa.
- Całkiem niespodziewanie zadzwonił do mnie. Powiedział, że chce się pożegnać. Nie wyjaśnił konkretnie, gdy pytałam, czy się gdzieś wyprowadza. Powiedział, że dalszy pobyt tutaj nie ma sensu i się rozłączył. Próbowałam się jeszcze kilka razy do niego dodzwonić, nawet poszłam do jego rodzinnego domu, tam nie było w ogóle nikogo. Tak przez dwa dni zero odzewu.I dopiero dzisiaj z samego rana, zadzwoniła jego mama, że Paweł jest w szpitalu i  chce się ze mną spotkać. On próbował się zabić, rozumiesz? - głos jej drżał - Znalazła go sąsiadka. Tylko dzięki niej przeżył. Wczoraj późnym wieczorem odzyskał przytomność.
- Nie wierzę... - udało mi się wydobyć.
To co powiedziała Julka było nie do pomyślenia. Może gdybyśmy obydwie z Julką nie pogodziły się tak szybko z tym, że Paweł się od nas odsuwa było by inaczej.
- Mogłyśmy go mocniej przekonywać, że to nie jest dziewczyna dla niego. Za szybko się z tego wycofałyśmy. - powiedziałam.
- A co byś zrobiła? Był tak w nią zapatrzony, że nikt nie mógł go przekonać.
- Muszę do niego jechać. - stwierdziłam.
- Nie dzisiaj, już jest późno. Nie wpuszczą nas. Jutro pojedziemy.


Przesiedziałyśmy z Julką w ciszy jeszcze dłuższą chwilę. Każda z nas błądziła, myślami. Chyba obydwie w tym samym miejscu. Kto by się nie martwił, gdyby jedno z jego przyjaciół znalazło się w takiej sytuacji?
- Chodź, zejdziemy coś zjeść. - odezwała się nagle.
Udałyśmy się do kuchni. Julka szybko uszykowała kilka kanapek, które zabrałyśmy ze sobą na górę.
- Porozmawiajmy o czymś, bo oszaleję za chwilę. - stwierdziłam.
- Dobrze. - przytaknęła.
- Co u Łukasza? - spytałam.
- To chyba nie najlepszy temat. - skrzywiła się.
- Coś się stało?
- Nie jesteśmy już razem. - powiedziała, przegryzając kolejną kanapkę.
- Jak to? - zdziwiłam się - Przecież jeszcze niedawno...
- Wiem. - przerwała mi - Stwierdziliśmy, że wszystko potoczyło się za szybko i chyba musimy dać sobie trochę czasu na przemyślenia. Może nam to wyjdzie na dobre.
- To na pewno pomysł tego kretyna, prawda?
- Nie... - westchnęła - Ja to zaproponowałam... - jeszcze bardziej się przygnębiła.
- Julka, ale dlaczego?
- Nie wie no. - zaczęła płakać - Nagle tak palnęłam. Łukasz początkowo myślał, że żartuje, nie chciał tego. A ja jak głupia stwierdziłam, że tak będzie lepiej.
- Żałujesz tego?
- Jak mam nie żałować, jak możliwe, że go straciłam? Od tego czasu w ogóle się nie odezwał. - całkowicie się rozpłakała, a mi nie pozostało nic innego jak tylko ją przytulić.


Julka już zasnęła. Zdecydowanie ostatni czas dla niej też nie jest zbyt łatwy.
Wstałam z łóżka przypominając sobie o tym, że nie poinformowałam Tomka o moim zniknięciu. Odszukałam w torbie telefon i napisałam wiadomość.
   Nie ma mnie w Poznaniu.
   Nie martw się niczym, 

   jutro zadzwonię i wszystko 
   Ci wyjaśnię. Kocham Cię ❤️
   P.S. Chyba musisz porozmawiać
   ze swoim przyjacielem. 

_______________________________________________________________
Witam Was!
Wreszcie udało mi się tutaj coś napisać. Przepraszam, że to wszystko tak długo trwa... Sama już siebie zawodzę teraz o co dopiero Was :(

Dramy, dramy... Osobiście nie za bardzo jestem zadowolona z tego jak to wszystko napisałam ale no cóż... Może w opisywaniu kolejnej dramy pójdzie mi lepiej :P

Dziękuję z góry za Waszą obecność i jeszcze raz przepraszam <3

Następny rozdział, na którymś z blogów pojawi się, gdy skończę się użerać z pracami z psychologii i filozofii...

wtorek, 28 czerwca 2016

28.

13.02.2015 r.


Jako, że jutrzejsze 'święto' zbiega się z meczem Lecha z Pogonią próbowano mnie zmusić (tak, dokładnie) do świętowania Walentynek dzisiaj.
- Nie żebym miała coś przeciwko, ale wiesz, że to strasznie sztuczne święto, prawda?
- Co ci w nim tak bardzo nie odpowiada? - spytał Tomasz stawiając na stoliku dwa kubki z gorącą herbatą.
- Po prostu nie widzę w tym niczego wyjątkowego... Jak kogoś się kocha, to się mu okazuje to cały rok a nie wymyśla jakieś specjalne dni. - wtuliłam się w niego, gdy tylko zajął miejsce obok mnie na kanapie.
- Jesteś strasznie uparta. - zaśmiał się - To może uznajmy, że to kolejny zwykły dzień, który spędzamy razem ?
- Może być. - uśmiechnęłam się - Czyli nie musimy iść do tej restauracji?
- Skąd wiedziałaś? - spytał zdziwiony.
- Jesteś zbyt przewidywalny Tomeczku. - pogłaskałam go po policzku - Ale to nie oznacza, że mam zamiar przesiedzieć cały dzień na tej kanapie.
- Czyli na spacer się zgodzisz?
- Chętnie, ale jak wypiję herbatkę. - powiedziałam co wywołało śmiech Tomasza.



Tak jak powiedziałam, po wypiciu herbaty udaliśmy się na spacer. Szczerze to o wiele bardziej lubię spacerować zimą, po pozornie spokojniejszym mieście niż gorącym latem.  Na cel wybraliśmy sobie tym razem Lasek Marceliński.
- Nie zamierzasz mi dzisiaj chyba uciec nie? - spytał nagle Tomasz przerywając, nie będę ukrywać dość przyjemną ciszę.
- Spokojnie, już się wszyscy przyzwyczaili, że w swoim domu robię za gościa więc nie będzie to żadna niespodzianka. - uśmiechnęłam się.
- Wiesz co... zatrzymał się nagle - Może skoro i tak jak mówisz jesteś w domu gościem to przeprowadzisz się do mnie? - spytał.
Nie spodziewałam się takiej propozycji. Może i jakiś czas temu przygotowałam się na taką ewentualność, po kilku żartobliwych docinkach ze strony taty, ale wydaje mi się, że takie pytanie może zaskoczyć.
- Nie musisz mi odpowiadać od razu. - uśmiechnął się pokrzepiająco patrząc mi w oczy.
Odetchnęłam głęboko.
- Zgadzam się. - wypaliłam.
- Dziękuję. Kocham Cię. - zbliżył się do mnie obejmując dłońmi moją twarz i składając na ustach czuły pocałunek.



Jakby tego wszystkiego było mało dałam się wyciągnąć na łyżwy. Bo przecież:
- Nie jesteśmy aż tak daleko od Ligawy. Żal nie wstąpić.
No i co ja mam zrobić?
- Pamiętasz chyba, że jutro masz mecz? Jak sobie coś zrobisz to nie moja wina. - powiedziałam.
- Damy radę. Tylko godzinkę. - nalegał.
No i co? Pewnie, że poszliśmy na lodowisko. I nie żałowałam, bo prze tę godzinę bawiliśmy się na prawdę świetnie. Wygłupom i śmiechom nie było końca.


- Chyba potrzebuję kolejnej gorącej herbaty. - zaśmiałam się, gdy wróciliśmy już z naszego 'spaceru'.
- Nawet, gdybyśmy nigdzie nie wyszli i tak byś jej potrzebowała. - odpowiedział mi również śmiejąc się Tomek.
- Na to już nic nie poradzę. Obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam.
- Jasne, wybierz cokolwiek.
Dość szybko udało mi się coś wybrać. Jednak po jakimś czasie zaczęło mi się nudzić.
- Może zrezygnujemy z tego filmu? - spytałam uśmiechając się lekko.
- Masz jakiś ciekawszy pomysł?
- Myślę, że mogłabym na coś wpaść? -  usiadłam mu na kolanach, zaczęłam delikatnie całować - Ale chyba jednak da się go lepiej zrealizować dwa pomieszczenia dalej. - szepnęłam przerywając czynność.
- Cóż za delikatna sugestia. - zaśmiał się biorąc mnie na ręce i niosąc do sypialni.


14.02.2015 r.


Tomek pojechał z drużyną do Szczecina, a ja wracałam do domu oznajmić rodzicom, że mam zamiar ich opuścić.
Gdy tylko przekroczyłam próg domu zadzwonił mój telefon.
Julka.
- Tak, słucham? - odebrałam.
- Iga... Możesz przyjechać? Mamy problem z Pawłem. - powiedziała.
- Co się stało? - przestraszyłam się.  
- To nie jest rozmowa na telefon. Przyjedź jak będziesz mogła. 
____________________________________________________________
No i jestem :D
Jak Wam się podoba?
Trochę wymęczony ten rozdział, niestety :(
Dziękuję za pomoc przy pisaniu nieocenionej Pani L. ❤️

I tak sobie myślę, że czas kończyć sielankę... I końcówka tego rozdziału juz może mieć coś z tym wspólnego :D


Podrawiam :*

czwartek, 19 maja 2016

27.

13.01.2015 r.

Wreszcie mogę opuścić szpital. Na szczęście, choć nie do końca wiem, czy tak można to nazwać, wszystko skończyło się tylko na anemii. Więc dzisiaj pozostaje mi tylko czekać na wypis.
Siedziałam na łóżku ze spakowaną torbą i czekałam. Zanim pojawił się doktor zdążyłam jeszcze odebrać telefon.
- Słucham? 
- Cześć Iguś. - usłyszałam głos Tomasza.
- No hej.
- Wyszłaś już? - spytał.
- Nie, czekam jeszcze na wypis.
- Ale przyjedzie ktoś po ciebie? 
- Tak, tata powinien niedługo być. 
- To dobrze.
- Nie powinieneś się czasem zając trenowaniem, a nie wydzwaniasz ciągle. Co?
- Martwię się po prostu.
- No wiem, wiem. - odpowiedziałam, w momencie gdy lekarz pojawił się w sali - Muszę kończyć. Odezwę się jeszcze dzisiaj. Pozdrów chłopaków. 
- Jasne. Kocham cie. Pa.
- Ja ciebie tez. Pa.



Na szczęście tata pojawił się chwilę później i mogliśmy już jechać prosto do domu.  Nie  mogłam doczekać kiedy wreszcie będę mogła położyć się we własnym łóżku i porządnie wyspać.
O i zjem wreszcie coś porządnego a nie to szpitalne... coś.
- Prawie bym zapomniał. - odezwał się nagle tata - W domu masz gości.
- Kogo?
- Wiesz, że jestem słaby z zapamiętywaniu imion. - zaśmiał się - Ale to jest ta Julka i jakiś chłopak jeszcze.
Pomyślałam chwilę. Skoro tata mówi, że nie pamięta imienia to pewnie Julka przyjechała z Pawłem. Może uda mi się z nim porządnie porozmawiać.


Weszłam powoli za tatą do domu i już w korytarzu usłyszałam jak mama rozmawia z moimi znajomymi.
- Cześć wszystkim. - uśmiechnęłam się szeroko wchodząc do salonu.
- Nareszcie jesteś. - pierwsza przywitała mnie mama.
- Całkiem nieźle wyglądasz. - przytuliła mnie Julia.
- Fajnie cię widzieć. - powiedział cicho Paweł.
- Mamo pójdziemy do mojego pokoju. - powiedziałam i skierowałam się razem z moimi przyjaciółmi  do mojej sypialni.
Rzuciłam torbę z rzeczami ze szpitala do szafy i usiadłam na łóżku. W międzyczasie Julia i Paweł znaleźli sobie wygodne miejsca na dwóch wielkich pufach.
- Jak się czujesz? - spytała dziewczyna.
- Całkiem dobrze. Nie jest jakoś fatalnie, ale muszę zacząć o siebie dbać, wtedy szybko powinnam pozbyć się anemii. - uśmiechnęłam się - Jakbym była Neymarem zajęło by mi to miesiąc ale wiecie. - zażartowałam - A co u was słychać?
I tak spędziłam całe popołudnie na rozmowie z przyjaciółmi, którzy oznajmili mi, że już wcześniej umówili się z moimi rodzicami, że zostaną u nas jeszcze dwa dni, bo 'dawno się w tym gronie nie widzieliśmy'. No może i to prawda. Przynajmniej dotrzymają mi trochę towarzystwa, gdy Tomek jest na zrupowaniu.
Z Julką rozmowa kleiła się o wiele bardziej niż z Pawłem, ale jeszcze coś z niego wyciągne.


- Niech ktoś odbierze! - krzyknęłam z korytarza, gdy wracałam z łazienki i słyszałam, ze dzwoni mój telefon.
W końcu dotarłam do pokoju i zobaczyłam, że to Paweł był chyba najbliżej.
- Tak, właśnie wróciła. - podał mi urządzenie.
- Słucham?
- No cześć.
- O hej Tomek. Miałam do ciebie zadzwonić za chwilę. - powiedziałam.
- To fajnie... Masz gościa? - spytał dość dziwnym tonem.
- Gości. - poprawiłam go - Julka i Paweł postanowili mnie odwiedzić.  - reszte rozmowy postanowiłam kontynuować poza pokojem więc wyszłam za drzwi.
- Czyli Julka też jest? 
- No chyba mówię wyraźnie. Nie musisz być zazdrosny. - zaśmiałam się.
- Nie jestem. - powiedział pewnie, a ja usłyszałam śmiech Dawida, który najwyraźniej był obok.
- Wydaje mi się, że i ja i twój współlokator mamy inne zdanie. 
- Wy wiecie swoje i ja wiem swoje.
- Tak, tak.  Nadal macie tam taką kiepską pogodę?
- Trochę, ale pojutrze ma być niby o wiele lepiej. 
Porozmawiałam jeszcze kilka minut z Tomkiem i wróciłam do pokoju, gdzie siedział tylko Paweł.
- Julka jest w łazience. - oznajmił.
- Jasne. Możemy porozmawiać?
- Przecież rozmawiamy cały czas.
- Kto rozmawia ten romawia. A przecież nie widzieliśmy się trochę i da się zauważyć, że coś cię gryzie.
I tak udało mi się wyciągnąć z Pawła (przy małem pomocy Julki, która za chwilę wróciła) co się działo u niego w ostatnim czasie i o jego problemach z tą jego dziewczyną, rozwodzie jego rodziców.
Chyba było mu lżej, że wyrzucił z to z siebie.
________________________________________________________________
Witam bardzo serdecznie :)
We wtorek napisałam ostatni egzamin i jak najszybciej chciałam wrócić tutaj coś napisać :)
Trochę było ciężej niż myślałam, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba :D


Wpadłam ostatnio na pomysł nowego opowiadania... Nawet mam kandydata na głównego bohatera, ale stwierdziłam, że zapytam Was jeszcze o zdanie o kim chciałybyście coś przeczytać? :P

Pozdrawiam ❤️

sobota, 26 marca 2016

26.

09.01.2015 r.


Rodzice przed momentem wyszli, a chwilę później pojawił się u mnie lekarz.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się starszy mężczyzna.
- Dzień dobry. Ma pan moje wyniki? - spytałam.
- Tak, ale musimy jeszcze wykonać kilka dodatkowych. - oznajmił.
- Coś jest nie tak?
- Ma pani anemię. Niby nic, ale jest to już ciężka... jakby odmiana i może być to zła oznaka.
- Co ma pan konkretnie namyśli?
- Czasem anemia może pójść w parze z białaczką.
- Jak to białaczka? - zaniepokoiłam się.
- Proszę się nie martwic, wątpię aby w pani przypadku tak było, ale zawsze lepiej się upewnić. Proszę pamiętać, żeby jutro przed badaniami nic nie jeść. Do zobaczenia. - pożegnał się.
- Do widzenia.
Słowa lekarza na prawdę mnie zaniepokoiły. A jeśli nie skończy się tylko na anemii. Zaczęłam płakać.Nigdy bym nie pomyślała, że może mnie spotkać coś takiego.
Może powinnam zaufać słowom lekarza, ale czarne myśli zawsze w takich sytuacjach przeważały.
Ułożyłam się na boku, twarzą do ściany i próbowałam zasnąć, uspokoić się. Zamknęłam oczy. Usłyszałam jak drzwi do sali się otwierają, ktoś wchodzi do środka i siada przy moim łóżku.
Odwróciłam się twarzą do gościa.
Kłamstwo ma krótkie nogi?
- Dlaczego nic nie powiedziałaś?
Podniosłaś się do pozycji siedzącej i spuściłam głowę.
- Iga, dlaczego? - słyszałam w jego głosie smutek ale i nutkę złości.
- Możesz mnie po prostu przytulić?
Natychmiast spełnił moją prośbę. Usiadł na skraju szpitalnego łóżka i mocno mnie objął.



- Opowiesz mi teraz o co dokładnie tutaj chodzi? - spytał Tomek, gdy już się trochę uspokoiłam.
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam mówić. O moich omdleniach, o tym, że tata zawiózł mnie do szpitala, o rozmowie z lekarzem...
- Czyli to nic pewnego? - spytał - Wiesz, usłyszałem będąc pod drzwiami tylko białaczka i zacząłem myśleć o najgorszym. Ale to nie wygląda źle.
- Łatwo ci mówić. - burknęłam.
- Iga, nie możesz tak mówić. Lekarz powiedział ci rzecz, o której inni tylko marzą żeby to usłyszeć. Jestem przekonany, że wyniki jutrzejszych badań wykażą, że nie było się czym martwić. - mówił - Co nie znaczy, że nie będziesz musiała zabrać się za siebie. A ja cię przypilnuje. Anemii też nie wolno lekceważyć.
- Dziękuję ci. - powiedziałam - W sumie nie wiem, dlaczego nie powiedziałam Ci o wszystkim od razu. Myślałam, że raz dwa mnie wypuszczą stąd i udam, że nic się nie stało, ale jak widać nie udało się.
- O nie, nie. Nie wyobrażam sobie, że mogłabyś ukryć przede mną taki fakt. Kłamstwo to najgorsza rzecz jaka może być.
- Wiem, przepraszam. - westchnęłam.
- Teraz odpocznij trochę. Przyjadę jutro z samego rana.



Planowałam iść już spać. Jednak ktoś postanowił mi przeszkodzić.
- Tak, słucham? - odebrałam telefon.
- Iga! Boże, dziewczyno co się z tobą dzieje! Żyjesz? Wszystko w porządku? Jesteś w szpitalu tak? To coś poważnego? Dlaczego w ogóle nic nie dałaś znaku? 
- Julka. Stop. - musiałam przerwać słowotok przyjaciółki.
- Dobrze, przepraszam. - westchnęła - Ale opowiadaj.
- No już. 
Streściłam jej wszystko.
- Skąd w ogóle wiesz o wszystkim? - spytałam.
- Poczta pantoflowa. - zaśmiała się - Tomek zadzwonił do Łukasza, ten powiadomił mnie i dzwonię. 
- No w sumie mogłam się spodziewać. - zaśmiałam się  - Wróciłaś już do Polski?
- Tak, wczoraj. Familia się trochę stęskniła. 
- Ehh, no tak. Jak będzie jeszcze do ciebie Łukasz dzwonił to go pozdrów. 
- Po co, jak pewnie sam do ciebie za chwilę zadzwoni.
- W sumie...
- Iga.. - zaczęła - Miałaś ostatnio jakiś kontakt z Pawłem może?
- Nie, dlaczego? 
- Nie, w sumie nie ważne. Odpoczywaj, odezwę się jeszcze, albo cię odwiedzę niedługo. Paa. 
Dziwne.
Teraz nie pozostało mi nic innego, jak wyspać się przed jutrem.
________________________________________________________________
Czy teraz zasłużyłam na fanfary? XDDD
Ja wiem, ze może krótkie, ale nawet nie wiecie jak sama się cieszę, ze cokolwiek udało mi się napisać. [ Zaczynam doceniać małe rzeczy]

I tak w ogóle życzenia świąteczne.
Kolorowych jajeczek,
 rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania w dniu wielkiego lania!
(Przepraszam, ale sama nie umiem nic wymyślić XDD)
WESOŁYCH ŚWIĄT! ♥
Pozdrawiam :* 

 A i jeszcze.. do usłyszenia prawdopodobnie dopiero po maturach ;)