niedziela, 6 listopada 2016

29.

14.02.2015 r.

No i z mojej rozmowy z rodzicami nie wyszło nic. Od razu po rozmowie z Julią pobiegłam do siebie spakować się choć trochę na podróż jaka mnie czekała.  Zadzwoniłam jeszcze do babci z pytaniem, czy mogę się zatrzymać u niej na parę dni, powiadomiłam tatę, że wyjeżdżam i udałam się na dworzec kolejowy z nadzieją, że nie będę musiała długo czekać na transport.


Na szczęście podróż przebiegła bezproblemowo i już po godzinie byłam na miejscu. Od razu po wyjściu z pociągu zadzwoniłam do Julki.
- Słucham Iguś...- odebrała.
- Właśnie dojechałam, idę teraz do babci. Kiedy możemy się spotkać?- spytałam.
- Za piętnaście minut powinnam wrócić do domu. Możesz wtedy wpaść. 
- Dobrze. Do zobaczenia.
- Pa.
Byłam zaniepokojona. Nie wiedziałam co się stało z Pawłem. Czy było to aż tak bardzo poważne, że Julka chciała abym przyjechała.
Dotarłam do domu babci, która chyba coś wiedziała, ale stwierdziła, że lepiej będzie jak dowiem się wszystkiego od dobrze poinformowanych ludzi a nie z plotek, które do niej dotarły.
No tak, przecież w tak małej miejscowości wieści szybko się roznoszą.



Stałam pod rodzinnym domem Julii czekając aż ktoś otworzy mi drzwi. W końcu usłyszałam jak ktoś podchodzi do nich i otwiera. W drzwiach pojawiła się mama Julii.
- Dzień dobry. - przywitałam się - Jest już Julka?
- Dzień dobry. Tak, wejdź. - zrobiła mi miejsce abym mogła znaleźć się w środku - Jest u siebie.
Zdjęłam buty i kurtkę, i już po chwili kierowałam się do pokoju przyjaciółki. Znajdując się przed drzwiami zapukałam lekko.
- Proszę. - usłyszałam.
- Cześć. - weszłam do środka.
- O, jak dobrze, że jesteś. - natychmiast do mnie podeszła i przytuliła.
- Przyjechałam tak szybko jak mogłam, nieźle mnie nastraszyłaś tym telefonem. - powiedziałam - Co się właściwie stało?
- Siadaj, już ci wszystko mówię. - zaczęła - Pamiętasz jak opowiadałam ci kiedyś o tej dziewczynie Pawła...


Nie do końca mogłam uwierzyć w to wszystko co usłyszałam od Julii.
Dał się omotać tej dziewczynie i ma co chciał. W sumie, zakochał się i trudno go za to winić. Wszystkiemu winna jest ta Kinga. Dziewczyna widząc, że jest nią mocno zauroczony postanowiła go wykorzystywać i oszukiwać. A Paweł... był na każde jej zawołanie, zaczął się zmieniać, towarzystwo w którym przebywała Kinga nie było najodpowiedniejszym, ale czego się nie robi dla miłości. No i byłby tak Paweł nadal oszukiwany, gdyby nie postanowił zrobić swojej ukochanej niespodzianki i odwiedzić ją nagle. To co zastał było jak grom. Kinga ze swoim niby kuzynem, w jej mieszkaniu, w mocno dwuznacznej sytuacji, jeszcze dodatkowo naśmiewający się z jego naiwności.
Cios. Zdecydowany cios poniżej pasa.
- Całkiem niespodziewanie zadzwonił do mnie. Powiedział, że chce się pożegnać. Nie wyjaśnił konkretnie, gdy pytałam, czy się gdzieś wyprowadza. Powiedział, że dalszy pobyt tutaj nie ma sensu i się rozłączył. Próbowałam się jeszcze kilka razy do niego dodzwonić, nawet poszłam do jego rodzinnego domu, tam nie było w ogóle nikogo. Tak przez dwa dni zero odzewu.I dopiero dzisiaj z samego rana, zadzwoniła jego mama, że Paweł jest w szpitalu i  chce się ze mną spotkać. On próbował się zabić, rozumiesz? - głos jej drżał - Znalazła go sąsiadka. Tylko dzięki niej przeżył. Wczoraj późnym wieczorem odzyskał przytomność.
- Nie wierzę... - udało mi się wydobyć.
To co powiedziała Julka było nie do pomyślenia. Może gdybyśmy obydwie z Julką nie pogodziły się tak szybko z tym, że Paweł się od nas odsuwa było by inaczej.
- Mogłyśmy go mocniej przekonywać, że to nie jest dziewczyna dla niego. Za szybko się z tego wycofałyśmy. - powiedziałam.
- A co byś zrobiła? Był tak w nią zapatrzony, że nikt nie mógł go przekonać.
- Muszę do niego jechać. - stwierdziłam.
- Nie dzisiaj, już jest późno. Nie wpuszczą nas. Jutro pojedziemy.


Przesiedziałyśmy z Julką w ciszy jeszcze dłuższą chwilę. Każda z nas błądziła, myślami. Chyba obydwie w tym samym miejscu. Kto by się nie martwił, gdyby jedno z jego przyjaciół znalazło się w takiej sytuacji?
- Chodź, zejdziemy coś zjeść. - odezwała się nagle.
Udałyśmy się do kuchni. Julka szybko uszykowała kilka kanapek, które zabrałyśmy ze sobą na górę.
- Porozmawiajmy o czymś, bo oszaleję za chwilę. - stwierdziłam.
- Dobrze. - przytaknęła.
- Co u Łukasza? - spytałam.
- To chyba nie najlepszy temat. - skrzywiła się.
- Coś się stało?
- Nie jesteśmy już razem. - powiedziała, przegryzając kolejną kanapkę.
- Jak to? - zdziwiłam się - Przecież jeszcze niedawno...
- Wiem. - przerwała mi - Stwierdziliśmy, że wszystko potoczyło się za szybko i chyba musimy dać sobie trochę czasu na przemyślenia. Może nam to wyjdzie na dobre.
- To na pewno pomysł tego kretyna, prawda?
- Nie... - westchnęła - Ja to zaproponowałam... - jeszcze bardziej się przygnębiła.
- Julka, ale dlaczego?
- Nie wie no. - zaczęła płakać - Nagle tak palnęłam. Łukasz początkowo myślał, że żartuje, nie chciał tego. A ja jak głupia stwierdziłam, że tak będzie lepiej.
- Żałujesz tego?
- Jak mam nie żałować, jak możliwe, że go straciłam? Od tego czasu w ogóle się nie odezwał. - całkowicie się rozpłakała, a mi nie pozostało nic innego jak tylko ją przytulić.


Julka już zasnęła. Zdecydowanie ostatni czas dla niej też nie jest zbyt łatwy.
Wstałam z łóżka przypominając sobie o tym, że nie poinformowałam Tomka o moim zniknięciu. Odszukałam w torbie telefon i napisałam wiadomość.
   Nie ma mnie w Poznaniu.
   Nie martw się niczym, 

   jutro zadzwonię i wszystko 
   Ci wyjaśnię. Kocham Cię ❤️
   P.S. Chyba musisz porozmawiać
   ze swoim przyjacielem. 

_______________________________________________________________
Witam Was!
Wreszcie udało mi się tutaj coś napisać. Przepraszam, że to wszystko tak długo trwa... Sama już siebie zawodzę teraz o co dopiero Was :(

Dramy, dramy... Osobiście nie za bardzo jestem zadowolona z tego jak to wszystko napisałam ale no cóż... Może w opisywaniu kolejnej dramy pójdzie mi lepiej :P

Dziękuję z góry za Waszą obecność i jeszcze raz przepraszam <3

Następny rozdział, na którymś z blogów pojawi się, gdy skończę się użerać z pracami z psychologii i filozofii...