wtorek, 28 czerwca 2016

28.

13.02.2015 r.


Jako, że jutrzejsze 'święto' zbiega się z meczem Lecha z Pogonią próbowano mnie zmusić (tak, dokładnie) do świętowania Walentynek dzisiaj.
- Nie żebym miała coś przeciwko, ale wiesz, że to strasznie sztuczne święto, prawda?
- Co ci w nim tak bardzo nie odpowiada? - spytał Tomasz stawiając na stoliku dwa kubki z gorącą herbatą.
- Po prostu nie widzę w tym niczego wyjątkowego... Jak kogoś się kocha, to się mu okazuje to cały rok a nie wymyśla jakieś specjalne dni. - wtuliłam się w niego, gdy tylko zajął miejsce obok mnie na kanapie.
- Jesteś strasznie uparta. - zaśmiał się - To może uznajmy, że to kolejny zwykły dzień, który spędzamy razem ?
- Może być. - uśmiechnęłam się - Czyli nie musimy iść do tej restauracji?
- Skąd wiedziałaś? - spytał zdziwiony.
- Jesteś zbyt przewidywalny Tomeczku. - pogłaskałam go po policzku - Ale to nie oznacza, że mam zamiar przesiedzieć cały dzień na tej kanapie.
- Czyli na spacer się zgodzisz?
- Chętnie, ale jak wypiję herbatkę. - powiedziałam co wywołało śmiech Tomasza.



Tak jak powiedziałam, po wypiciu herbaty udaliśmy się na spacer. Szczerze to o wiele bardziej lubię spacerować zimą, po pozornie spokojniejszym mieście niż gorącym latem.  Na cel wybraliśmy sobie tym razem Lasek Marceliński.
- Nie zamierzasz mi dzisiaj chyba uciec nie? - spytał nagle Tomasz przerywając, nie będę ukrywać dość przyjemną ciszę.
- Spokojnie, już się wszyscy przyzwyczaili, że w swoim domu robię za gościa więc nie będzie to żadna niespodzianka. - uśmiechnęłam się.
- Wiesz co... zatrzymał się nagle - Może skoro i tak jak mówisz jesteś w domu gościem to przeprowadzisz się do mnie? - spytał.
Nie spodziewałam się takiej propozycji. Może i jakiś czas temu przygotowałam się na taką ewentualność, po kilku żartobliwych docinkach ze strony taty, ale wydaje mi się, że takie pytanie może zaskoczyć.
- Nie musisz mi odpowiadać od razu. - uśmiechnął się pokrzepiająco patrząc mi w oczy.
Odetchnęłam głęboko.
- Zgadzam się. - wypaliłam.
- Dziękuję. Kocham Cię. - zbliżył się do mnie obejmując dłońmi moją twarz i składając na ustach czuły pocałunek.



Jakby tego wszystkiego było mało dałam się wyciągnąć na łyżwy. Bo przecież:
- Nie jesteśmy aż tak daleko od Ligawy. Żal nie wstąpić.
No i co ja mam zrobić?
- Pamiętasz chyba, że jutro masz mecz? Jak sobie coś zrobisz to nie moja wina. - powiedziałam.
- Damy radę. Tylko godzinkę. - nalegał.
No i co? Pewnie, że poszliśmy na lodowisko. I nie żałowałam, bo prze tę godzinę bawiliśmy się na prawdę świetnie. Wygłupom i śmiechom nie było końca.


- Chyba potrzebuję kolejnej gorącej herbaty. - zaśmiałam się, gdy wróciliśmy już z naszego 'spaceru'.
- Nawet, gdybyśmy nigdzie nie wyszli i tak byś jej potrzebowała. - odpowiedział mi również śmiejąc się Tomek.
- Na to już nic nie poradzę. Obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam.
- Jasne, wybierz cokolwiek.
Dość szybko udało mi się coś wybrać. Jednak po jakimś czasie zaczęło mi się nudzić.
- Może zrezygnujemy z tego filmu? - spytałam uśmiechając się lekko.
- Masz jakiś ciekawszy pomysł?
- Myślę, że mogłabym na coś wpaść? -  usiadłam mu na kolanach, zaczęłam delikatnie całować - Ale chyba jednak da się go lepiej zrealizować dwa pomieszczenia dalej. - szepnęłam przerywając czynność.
- Cóż za delikatna sugestia. - zaśmiał się biorąc mnie na ręce i niosąc do sypialni.


14.02.2015 r.


Tomek pojechał z drużyną do Szczecina, a ja wracałam do domu oznajmić rodzicom, że mam zamiar ich opuścić.
Gdy tylko przekroczyłam próg domu zadzwonił mój telefon.
Julka.
- Tak, słucham? - odebrałam.
- Iga... Możesz przyjechać? Mamy problem z Pawłem. - powiedziała.
- Co się stało? - przestraszyłam się.  
- To nie jest rozmowa na telefon. Przyjedź jak będziesz mogła. 
____________________________________________________________
No i jestem :D
Jak Wam się podoba?
Trochę wymęczony ten rozdział, niestety :(
Dziękuję za pomoc przy pisaniu nieocenionej Pani L. ❤️

I tak sobie myślę, że czas kończyć sielankę... I końcówka tego rozdziału juz może mieć coś z tym wspólnego :D


Podrawiam :*